Świat ma dobry sąd o rzeczach, ponieważ tkwi w naturalnej niewiedzy, będącej prawdziwą siedzibą177 człowieka. Nauki mają dwa krańce, które stykają się z sobą: jeden to czysta niewiedza naturalna, w jakiej znajdują się wszyscy ludzie przy urodzeniu. Drugi kraniec to ten, do którego dochodzą wielkie dusze, które przebiegłszy wszystko to, co ludzie mogą wiedzieć, uznają, że nie wiedzą nic i znachodzą się w tej samej niewiedzy, z której wyszli: ale jest to niewiedza uczona, która zna samą siebie. Owi pośredni, którzy wyszli ze swej naturalnej niewiedzy, a nie mogli dojść do tamtej, mają jakowyś polor owej wiedzy zadufanej w sobie i udają mędrków. Owi to mącą świat i sądzą mylnie o wszystkim. Lud i naprawdę zdatni ludzie tworzą bieg świata; ci178 gardzą nim i są przedmiotem wzgardy. Mają zły sąd o wszystkich rzeczach, podczas gdy świat ma dobry.
Racja pozorów. – Ustawiczny przewrót za w przeciw.
Wykazaliśmy tedy, że człowiek jest czczy przez szacunek, jaki ma dla rzeczy, które nie są istotne; i wszystkie te mniemania rozsypały się. Wykazaliśmy później, że wszystkie te mniemania są bardzo zdrowe i że w ten sposób, skoro wszystkie te czczości są bardzo dobrze uzasadnione, gmin nie jest tak czczy, jak powiadają, i w ten sposób zniweczyliśmy mniemanie, które niweczyło mniemanie gminu.
Ale trzeba teraz zniweczyć to ostanie twierdzenie i pokazać, iż zawsze pozostaje prawdą, że gmin jest czczy, mimo że mniemania jego są zdrowe: ponieważ nie czuje ich prawdy tam, gdzie ona jest, i ponieważ – wobec tego iż mieści ją tam, gdzie jej nie ma – mniemania jego są zawsze bardzo błędne i bardzo niedorzeczne.
Racja pozorów. – Słabość ludzka jest źródłem wielu przyjętych piękności: jak na przykład umieć179 dobrze grać na lutni.
Jest to złe180 jedynie z przyczyny naszej słabości.
Potęga królów ugruntowana jest na rozsądku i na szaleństwie gminu i bardziej o wiele na jego szaleństwie. Największa i najważniejsza rzecz w świecie ma za podstawę słabość i ta właśnie podstawa jest cudownie pewna; nie masz bowiem nic pewniejszego nad to, że lud będzie słaby. To, co ma podstawę w zdrowym rozumie, ma bardzo wątłą podstawę, jak cześć dla mądrości.
Ludzie nie wyobrażają sobie Platona i Arystotelesa inaczej jak w sukniach bakałarzy. Byli to grzeczni ludzie i nie gorzej od innych weselący się radzi z przyjaciółmi. Kiedy im się spodobało ułożyć swoje Prawo i Politykę, uczynili to, ot, wśród zabawy: była to najmniej poważna i filozoficzna część ich życia: najbardziej filozoficzną było żyć po prostu i spokojnie. Jeżeli pisali o polityce, to tak, jakby mieli urządzać szpital obłąkanych; a jeżeli udawali, iż mówią o tym jako o wielkiej rzeczy, to dlatego, iż wiedzieli, że szaleńcy, do których mówią, mniemają się być królami i cesarzami. Wchodzili w ich poglądy, aby sprowadzić ich szaleństwo do najmniejszego zła, jak tylko można.
Tyrania zasadza się na żądzy panowania powszechnej i wykraczającej poza swój zakres.
Rozmaite izby181, ludzie silni, piękni, wykształceni, pobożni, z których każdy panuje u siebie, nie gdzie indziej; i niekiedy spotykają się, i silny z pięknym biją się niedorzecznie o to, kto z nich będzie panem drugiego: niedorzecznie, panowanie ich bowiem jest odmiennego rodzaju. Nie rozumieją się i błąd ich jest w tym, iż chcą panować wszędzie. Tego nie może nikt, nawet siła; nie ma żadnej władzy w królestwie uczonych: jest panią jedynie uczynków zewnętrznych.
Tyrania… – Tak więc te odezwania są fałszywe, tyrańskie: Jestem piękny, zatem trzeba się mnie lękać. – Jestem silny, zatem trzeba mnie kochać. – Jestem…
Tyranią jest chcieć osiągnąć na jednej drodze to, co można osiągnąć jedynie na drugiej. Oddajemy rozmaitą powinność rozmaitej cnocie; powinność miłości – powabom; powinność lęku – sile; powinność ufności – wiedzy182.
Te powinności należy oddawać i niesłusznym jest odmawiać ich, i niesłusznym również żądać innych. Jest zatem po równi fałszywym i tyrańskim mówić: Nie jest silny, zatem nie będę go szanował; nie jest rozumny, zatem nie będę się go lękał.
Czy nie spotkaliście nigdy ludzi, którzy chcąc się użalić na waszą obojętność wobec nich, roztaczają wam przykłady wysoko położonych osób, które ich cenią? Odpowiedziałbym na to: „Pokażcie mi cnoty, którymi oczarowaliście tych ludzi, a będę was cenił tak samo”.
Racja pozorów. – Żądza i siła są źródłem wszystkich naszych uczynków: żądza powoduje uczynki dobrowolne, siła niedobrowolne.
Racja pozorów. – Słusznie zatem można powiedzieć, iż cały świat żyje w złudzeniu. Mimo że mniemania ludu są zdrowe, nie są nimi w jego głowie, mniema bowiem, iż prawda jest tam, gdzie jej nie ma. Prawda jest w istocie w ich mniemaniach, ale nie tam, gdzie oni ją sobie wyobrażają: prawdą jest, iż trzeba szanować szlachtę, ale nie dlatego, iżby urodzenie było istotną przewagą etc.
Racja pozorów. – Trzeba mieć na dnie duszy swój własny pogląd i wedle tego o wszystkim sądzić, mówiąc jednakże tak jak wszyscy.
Racja pozorów. – Stopniowanie. Lud czci osoby wielkiego urodzenia. Półmędrki gardzą nimi, powiadając, iż urodzenie nie jest przewagą osoby, ale przypadku. Mądrzy szanują je nie przez mniemanie ludu, ale wedle własnej kryjomej myśli. Dewoci, mający więcej żarliwości niż wiedzy, gardzą nimi mimo względu, który każe je szanować mędrcom, ponieważ sądzą o tym wedle nowego światła, czerpanego z pobożności. Natomiast doskonali chrześcijanie szanują je na mocy innego, wyższego światła. Tak następują po sobie mniemania, wahając się od jednego do drugiego bieguna wedle stopnia światła.
Prawdziwi chrześcijanie są mimo to posłuszni szaleństwom; nie iżby szanowali szaleństwa, ale szanują nakaz Boga, który za karę ludziom poddał ich tym szaleństwom183: Omnis creatura subjecta est vanitati. Liberabitur184.
Tak św. Tomasz wykłada ustęp św. Jakuba185 o wyższości bogatych, iż jeżeli nie czynią tego w intencji Boga, wychodzą z porządku religii.
Mogę sobie dobrze wyobrazić człowieka bez rąk, nóg, głowy (jedynie bowiem doświadczenie uczy nas, że głowa jest potrzebniejsza od nóg). Ale nie mogę sobie wyobrazić człowieka bez myśli; to byłby kamień albo bydlę.
Co odczuwa w nas przyjemność? ręka? ramię? ciało? krew? Okaże się, iż musi to być coś niematerialnego.
Machina arytmetyczna186 działa w sposób bardziej zbliżony do myśli niż wszystko to, co robią zwierzęta; ale nie czyni nic, co by mogło świadczyć, że ma wolę jak zwierzęta,
Historia o szczupaku i żabie Liancourta187: robią to ciągle, i nigdy inaczej, i żadnej innej rzeczy rozumnej.
Gdyby zwierzę czyniło z rozumu to, co czyni z instynktu188, i gdyby mówiło z rozumu to, co mówi z instynktu, w przedmiocie polowania, i aby ostrzec towarzyszy iż zdobycz znalazła się albo zgubiła, mówiłoby też w okolicznościach najbardziej je poruszających, np. aby rzec: „Przegryźcie ten sznur, który mnie rani, a którego nie mogę dosięgnąć”.
Dziób, który papuga ociera, mimo że jest czysty.
Instynkt i rozum, cechy dwóch natur.
Rozum rozkazuje nam o wiele bardziej stanowczo niż wszelki pan: kto bowiem jest nieposłuszny jednemu, jest nieszczęśliwym, kto nieposłusznym drugiemu, jest głupcem.
Myśl stanowi wielkość człowieka.
Człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą189. Nie potrzeba, iżby cały wszechświat uzbroił się, aby go zmiażdżyć: mgła, kropla wody wystarczy, aby go zabić. Ale gdyby nawet wszechświat go zmiażdżył, człowiek byłby i tak czymś szlachetniejszym niż to, co go zabija, ponieważ wie, że umiera, i zna przemoc, którą wszechświat ma nad nim. Wszechświat nie wie nic.
Cała nasza godność spoczywa tedy w myśli. Stamtąd trzeba nam się wywodzić, a nie z przestrzeni i czasu, których nie umielibyśmy zapełnić. Silmy się tedy dobrze myśleć: oto zasada moralności.
Myśląca trzcina. – Nie w przestrzeni powinienem szukać swej godności, ale w umiarze własnej myśli. Nie zyskam nic więcej, posiadając ziemię; przestrzenią wszechświat ogarnia mnie i pochłania jak punkt; myślą ja go ogarniam.
Niematerialność duszy. Jakaż materia mogłaby zdziałać to, co uczynili filozofowie, którzy poskromili swoje namiętności?
Stoicy. – Wnioskują, że można zawsze to, co można niekiedy, i że, skoro pragnienie chwały każe dobrze czynić jakąś rzecz tym, których ma w swej mocy, i inni potrafią toż samo. – Są to ruchy gorączkowe, których zdrowy ustrój nie jest zdolny naśladować.
Z tego, iż istnieją chrześcijanie niezłomni, Epiktet wnioskuje, iż każdy może być taki.
Owe wielkie wysiłki, do których dusza wspina się niekiedy, to nie są rzeczy, w których by mogła trwać; skacze w nie jedynie, nie jak na tron, na zawsze, ale jeno na chwilę190.
Cnoty człowieka nie powinno się mierzyć jej wyskokiem, ale jej pospolitą miarą191.
Nie podziwiam zgoła nadmiaru jakiejś cnoty. Jak np. męstwa, jeżeli nie widzę równocześnie nadmiaru cnoty przeciwnej, jak u Epaminondasa, który miał nadzwyczajne męstwo i nadzwyczajną łagodność192. Inaczej bowiem to nie znaczy wznosić się, ale spadać. Człowiek nie pokazuje swej wielkości przez to, iż pozostaje na jednym krańcu, ale przez to, że dotyka dwóch naraz i wypełnia przestrzeń między nimi. Ale, być może, jest to jedynie chybki ruch duszy od jednego do drugiego z tych krańców, i że jest ona w istocie zawsze tylko w jednym punkcie jak rozżarzona głownia. Może, ale to przynajmniej znamionuje chybkość duszy, jeżeli nie jej rozciągłość.
Nie jest w naturze człowieka iść ciągle naprzód, ma on swoje chody i powroty.
Febra ma swoje dreszcze i swoje upały; zimnu wskazuje równie dobrze nasilenie febryczne jak samo gorąco.
Wymysły ludzi z jednego wieku na drugi idą tak samo. Tak samo jest z dobrocią i złośliwością świata w ogóle: Plerumque gratae principibus vices193.
Ustawiczna wymowa nudzi.
Książęta i królowie bawią się niekiedy; nie zawsze siedzą na tronie; nudzą się na nim. Aby czuć swoją wielkość, trzeba odkładać ją niekiedy; ustawiczność mierzi we wszystkim; zimno przyjemne jest, aby się grzać po nim.
Natura działa postępem, itus et reditus194. Mija i wraca, następnie idzie dalej, następnie dwa razy mniej, potem więcej niż kiedykolwiek, etc.
Tak odbywa się przypływ morza; i słońce zdaje się iść w ten sposób195.
Odżywienie ciała idzie stopniowo. Nadmiar odżywienia, a mało korzyści.
Kiedy chcemy iść w trop jakichś cnót aż do ostatecznych krańców w jedną i w drugą stronę, natykamy się na przywary, które wciskają się tu nieznacznie, niewidocznymi drogami, od strony nieskończonej małości; takoż od strony nieskończonej wielkości nastręczają się tłumnie przywary; tak iż gubimy się w przywarach i nie widzimy już cnót. Zawodzimy się nawet na samej doskonałości.
Człowiek nie jest ani aniołem ani bydlęciem; nieszczęście w tym, iż kto się chce wspiąć do anioła, spada do bydlęcia196.
Nie utrzymujemy się w cnocie własną naszą siłą, ale przeciwwagą dwóch sprzecznych błędów, tak jak stoimy prosto między dwoma sprzecznymi wiatrami: odejmijcie jeden z tych błędów, popadniemy w drugi.
To, czego żądają stoicy, jest tak trudne, a tak czcze!
Stoicy mówią: wszyscy ci, którzy nie znajdują się na wysokim szczeblu mądrości, są jednako szaleni i występni, jak ci, którzy są na dwa palce pod wodą.
Najwyższe dobro. Dysputa o najwyższym dobru. – Ut sis contentus temetipso et ex te nascentibus bonis197. Jest w tym sprzeczność, ostatecznie bowiem radzą się zabić198. Och! cóż za szczęśliwe życie, od którego trzeba się wyzwolić jak od morowej zarazy199.
Ex senatus-consullis et plebiscitis.
Żądać podobnych ustępów.
Ex senatus-consullis et plebiscitis scelera exercentur 200.
Nihil tam absurde dici potest quod non dicatur ab aliquo filosophorum 201. Divin.
Quibusdam destinatis sententiis consecrati quae non probant coguntur defendere 202. Cic.
Ut omnium rerum sic litterarum quoque intemperantia laboramus 203. Senec.
Id maxime quemque decet, quod est cuiusque suum maxime 204. Sen. 558.
Hos natura modos primum dedit 205. Georg.
Paucis opus est litteris ad bonam mentem 206.
Si quando turpe sit, tamen est non turpe quum id a multitudine laudetur 207.
Mihi sic usus est, tibi opus est facto, fac 208. Ter.
Rarum est enim ut satis se quisque vereatur 209.
Tot circa unum caput tumultuantes deos 210.
Nihil turpius quam cognitioni assertionem praecurrere 211. Cic.
Nec me pudet, ut istos, fateri nescire quid nesciam 212.
Melius non incipient 213.
Myśl. – Cała godność człowieka jest w myśli. Ale co jest ta myśl? Jakaż jest głupia! Myśl jest tedy rzeczą cudowną i niezrównaną przez swą naturę. Trzeba było, aby miała osobliwe błędy, aby stać się godną wzgardy; ale też ma takie214, że nie masz nic pocieszniejszego. Jakaż jest wielka przez swą naturę! jakaż niska przez swoje błędy!
Duch tego najwyższego sędziego świata nie jest tak niezależny, aby pierwszy lepszy zgiełk, jaki się uczyni wpodle niego, nie groził mu zmąceniem. Nie trzeba ani huku dział, aby pogmatwać jego myśli; wystarczy szelest chorągiewki na dachu albo skrzyp bloku. Nie dziwcie się, jeśli w tej chwili nie rozumuje dobrze: mucha brzęczy mu koło uszu; to dość, aby go uczynić niezdolnym do roztropnego pomyślenia. Jeżeli chcecie, aby mógł utrafić prawdę, wypędźcie to zwierzę, które trzyma w szachu jego rozum i mąci tę potężną inteligencję, władnącą miastami i królestwami. Ucieszny bóg, zaiste. O ridicolosissimo eroe!
Potęga much; wygrywają bitwy215, przeszkadzają duszy naszej działać, trawią nasze ciało.
Kiedy nam powiadają216, że ciepło jest jedynie ruchem drobin, a światło conatus recedendi217, którą odczuwamy, to nas dziwi. Jak to! rozkosz nie byłaby niczym innym jak tylko tańcem duchów218? Mieliśmy o niej tak odmienne pojęcie! Te uczucia zdają się nam tak odlegle od owych innych, tożsamych rzekomo z tymi, które im przyrównywamy! Poczucie ognia, ów żar, który działa na nas w sposób zupełnie inny niż dotknięcie, wrażenie dźwięku i światła, wszystko to zdaje się nam tajemnicze, a wszelako jest grube jak uderzenie kamieniem. Prawda, iż subtelność duchów wnikających w pory dotyka innych nerwów, ale zawszeć rzecz sprowadza się do dotknięcia nerwów.
Pamięć jest konieczną dla wszystkich działań rozumu.
Przypadek nasuwa myśli i przypadek je płoszy: nie ma sztuki zachowania ich ani nabywania.
Chciałem zapisać myśl, która mi uleciała; piszę zamiast tego to, że mi uleciała.
Kiedy byłem mały, chowałem książkę; ponieważ zaś zdarzało mi się niekiedy…219 kiedym myślał, że ją schowałem obawiałem się…
Kiedy notuję moją myśl, umyka mi ona niekiedy; ale to mi przypomina moją słabość, o której zapominam co chwilę; to poucza mnie tyleż, co zagubiona myśl, dążę bowiem jedynie do poznania mej nicości.
Pirronizm 220. – Spiszę tutaj moje myśli bez porządku, ale być może ten zamęt nie jest bez planu; jest to prawdziwy porządek, który zawsze będzie cechował mój przedmiot samymże nieporządkiem. Za wiele zaszczytu uczyniłbym memu przedmiotowi, gdybym go traktował z porządkiem, skoro pragnę wykazać, że jest do tego niezdatny.
Najbardziej zdumiewa mnie, gdy widzę, iż cały świat nie jest zdumiony swoją słabością. Wszystko odbywa się powabnie; każdy idzie za swoją koleją nie dlatego, iż w istocie dobrze jest iść za nią, skoro taki obyczaj, ale jak gdyby każdy wiedział pewnie, gdzie jest rozum i sprawiedliwość. Doznajemy zawodu co chwila; i przez zabawną pokorę mniemamy, że to nasza wina, a nie wina sztuki221, której posiadaniem się wciąż chełpimy. Ale dobrze jest, aby na świecie było tylu ludzi niebędących pirrończykami, na chwałę pirronizmu, aby ukazać, iż człowiek zdolny jest do najbardziej niedorzecznych mniemań, skoro jest zdolny wierzyć, iż stanem jego jest nie owa naturalna i nieunikniona słabość, ale, przeciwnie, naturalna roztropność.
Nic bardziej nie umacnia pirronizmu jak to, że istnieją ludzie niebędący pirrończykami: gdyby wszyscy nimi byli, byliby w błędzie222.
Spędziłem długą część życia, mniemając, że istnieje sprawiedliwość, i w tym się nie myliłem; istnieje bowiem, o ile Bogu podobało się nam ją odsłonić. Ale ja nie brałem tego tak i w tym się myliłem: wierzyłem bowiem, że nasza sprawiedliwość jest istotnie sprawiedliwa i że mam w sobie zdolność poznania jej i sądzenia o niej. Ale złapałem się tyle razy na błędnych sądach, iż wreszcie popadłem w nieufność do siebie, a potem do drugich. Widziałem, iż wszystkie kraje i wszyscy ludzie zmieniają się; i tak po wielu zmianach sądu tyczącego prawdziwej sprawiedliwości poznałem, iż nasza natura jest jeno ustawiczną zmianą, i nie zmieniłem się już od tego czasu; a gdybym się zmienił, potwierdziłbym swoje zapatrywanie.
Pirrończyk Archesilaus, który stał się z powrotem dogmatykiem.
Ta sekta223 umacnia się bardziej przez swych wrogów niż przez zwolenników; słabość bowiem człowieka ujawnia się o wiele więcej w tych, którzy jej nie znają, niż w tych, którzy ją znają.
Rozprawy o pokorze są materią do pychy dla ludzi pysznych, a do pokory dla pokornych. Tak samo rozmowy o pirronizmie są materią do twierdzenia dla twierdzących; niewielu mówi o pokorze pokornie; niewielu o czystości czysto; niewielu o pirronizmie wątpiąco. Jesteśmy jeno kłamstwem, dwoistością, sprzecznością; kryjemy się i maskujemy sami przed sobą.
Pirronizm. – Nadmierny rozum bywa oskarżany o szaleństwo, tak jak nadmierny jego brak; jedynie pośrodek jest dobry. Tak uchwaliła większość i kąsa każdego, kto się jej umyka jakim bądź krańcem. Nie będę się upierał, godzę się tam pozostać i nie chcę być u niskiego końca, nie dlatego że jest niski, ale że jest końcem; tak samo bowiem odmówiłbym, gdyby mnie posadzono u wysokiego. Wyjść z pośrodka znaczy wyjść z ludzkości. Wielkość duszy ludzkiej polega na tym, aby umieć się w nim trzymać. Nie tylko wielkość nie zasadza się na tym, aby zeń wyjść, ale wręcz polega na tym, aby zeń nie wychodzić.
Nie jest dobrze być zbyt wolnym; nie jest dobrze mieć wszystkie dogodności.
Wszystkie dobre maksymy istnieją w świecie: chybia się tylko w ich stosowaniu. Tak, na przykład, nikt nie wątpi o tym, iż należy narazić życie dla obrony dobra publicznego: ale dla religii, nie.
Trzeba, aby istniała nierówność między ludźmi, to prawda; ale skoro się to uzna, oto już otwarta brama nie tylko dla bezwzględnego panowania, ale dla bezwzględnej tyranii.
Trzeba dać nieco folgi umysłowi; ale to otwiera bramę ostatecznym wybrykom. Niechże ktoś określi krańce! Nie ma granic w świecie: prawa chcą je stworzyć, a duch nie może ich ścierpieć.
Kiedy jesteśmy zbyt młodzi, nie mamy dobrego sądu o rzeczach; zbyt starzy, tak samo.
Kiedy się nie zastanawiamy dosyć, kiedy się zastanawiamy nadto, upieramy się, zacietrzewiamy.
Jeśli oglądamy swoje dzieło bezpośrednio po wykonaniu, jesteśmy jeszcze zbyt uprzedzeni: jeśli w długi czas potem, już w nie nie wchodzimy.
Tak obrazy widziane z nazbyt daleka i z nazbyt bliska; jest tylko jeden niepodzielny punkt będący właściwym miejscem: inne są za blisko, za daleko, za wysoko lub za nisko. W sztuce malarstwa wyznacza go perspektywa; ale w rzeczach prawdy i moralności kto go wyznaczy?
Kiedy wszystko porusza się jednako, nic nie porusza się na pozór: jak na statku. Kiedy wszyscy idą ku rozwiązłości, nie znać tego: ten, który się zatrzyma, pozwala zauważyć wybryki innych niby punkt stały.
Ci, którzy żyją w bezrządzie, powiadają tym, którzy żyją w statku, że to oni oddalają się od natury, sami zaś myślą, że idą za nią: tak jak będący na okręcie mniemają, iż ci, którzy są na brzegu uciekają. Wszyscy mówią podobnie: trzeba mieć stały punkt, aby o tym sądzić. Z portu sądzimy o tych, którzy są na statku; ale gdzie znajdziemy port w zasadach moralnych?
Przeczenie jest lichą oznaką prawdy224. Wiele rzeczy pewnych spotyka się z zaprzeczeniem; wiele fałszywych uchodzi bez zaprzeczenia. Ani przeczenie nie jest cechą fałszu, ani brak przeczenia oznaką prawdy.
Pirronizm. – Każda rzecz jest tutaj częścią prawdziwa, częścią fałszywa. Inaczej z prawdą zasadniczą: jest całkowicie czysta i całkowicie prawdziwa; ta mieszanina hańbi ją i unicestwia. Nic nie jest czystą prawdą; nic zatem nie jest prawdziwe w rozumieniu czystej prawdy. Powie ktoś, iż prawdą jest, że mężobójstwo jest złe; tak, znamy bowiem dobrze zło i fałsz. Ale o czym powiemy, że jest dobre? Czystość? Mówię, że nie, świat bowiem by się skończył. – Małżeństwo? nie, powściągliwość stoi wyżej225. Nie zabijać? Nie, powstałby bowiem straszliwy bezrząd i źli pozabijaliby wszystkich dobrych. Zabijać? Nie, to bowiem niweczy naturę. – Posiadamy prawdę i dobro jedynie częściowo i pomieszane ze złem i fałszem226.