Gdy goście to zobaczyli, powstał śmiech ogólny i żarty, ona zaś była tak zawstydzona, że wolałaby być o tysiąc mil pod ziemią.
Wpadła we drzwi wejściowe i chciała uciec, ale na schodach dogonił ją jakiś mężczyzna i przyprowadził z powrotem. Spostrzegła, że był to król Drozdobrody.
On zaś rzekł do niej:
– Nie lękaj się, ja jestem grajkiem, który żył z tobą w nędznej chatce. Jestem jedną i tą samą osobą.
Przez miłość dla ciebie grałem tę komedię, a huzar, który ci potłukł garnki na targu, to także ja. To wszystko było zrobione dla przełamania twej pychy i ukarania cię za twą zarozumiałość, dzięki którym zadrwiłaś sobie ze mnie.
Wtedy ona zapłakała rzewnie10 i rzekła:
– Byłam wielce nierozumną i nie jestem godna być twoją małżonką.
Ale on odparł:
– Pociesz się, złe czasy minęły, teraz wyprawiamy sobie wesele nasze.
Po chwili podeszły garderobiane i ubrały ją w najwspanialsze suknie, a ojciec jej i cały dwór składali jej życzenia szczęścia z powodu zaślubin z królem Drozdobrodym – i dopiero teraz nastąpiła prawdziwa radość.
I ja, i ty, czytelniku, chcielibyśmy tam być, czy nie prawda?