Tasuta

O dzielnym krawczyku

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

Olbrzym spojrzał wzgardliwie na krawczyka i rzekł:

– Ty smyku! Ty mizerny łapserdaku!

A na to krawczyk:

– Przeczytaj tu, jaki ze mnie mąż!

Olbrzym przeczytał: „7 za jednym zamachem!”, a sądząc, że mowa tu o ludziach, których krawczyk zabił za jednym zamachem, nabrał wielkiego respektu dla małego zucha.

Chciał go jednak wpierw wypróbować, wziął więc do ręki kamień i ścisnął go, aż trysnęła woda.

– Zrób i ty to – rzekł – a uznam cię za silnego męża!

– Jeśli o to tylko idzie! – odparł krawczyk – to dla mnie zabawka – sięgnął do kieszeni, wydobył ser i ścisnął go w dłoni, aż sok wyciekł z niego.

– Widzisz – rzekł – to było nawet lepiej zrobione!

Olbrzym sam nie wiedział, co na to powiedzieć. Aby wystawić krawczyka na jeszcze jedną próbę, wziął ciężki kamień i rzucił go tak wysoko, że ledwie go było widać.

– Zrób tak i ty, malcze! – zawołał.

– To było niezłe – odparł krawczyk – ale kamień spadł jednak z powrotem. – Sięgnął do kieszeni, wyciągnął ptaszka i rzucił go w górę. Ptak, rad z odzyskanej wolności, wzbił się w przestworza i po chwili zniknął im z oczu.

– No, i jak ci się podoba ta sztuka, kolego? – rzekł krawczyk.

– Owszem, rzucać umiesz – odparł olbrzym. – Zobaczymy, czy potrafisz też unieść coś porządnego.

I zaprowadził krawczyka do potężnego dębu leżącego na ziemi i rzekł:

– Jeśli jesteś dość silny, pomóż mi wynieść to drzewo z lasu!

– Bardzo chętnie – odparł krawczyk – weź tylko pień na ramiona, a ja poniosę wszystkie gałęzie, bo to przecież najcięższe. Olbrzym wziął pień na ramiona, a krawczyk usiadł na jednej z gałęzi, tak iż olbrzym, który nie mógł się oglądać, musiał dźwigać całe drzewo wraz z krawczykiem. Krawczyk zaś pogwizdywał sobie wesoło piosenkę: „Jedzie sobie trzech krawczyków”, jakby dźwiganie drzewa było dziecinną zabawką.

Po pewnym czasie olbrzym tak się zmęczył, że zawołał:

– Słuchaj, muszę opuścić drzewo!

Krawczyk zeskoczył natychmiast z gałęzi, chwycił pień obydwiema rękami, jakby go był nosił, i rzekł:

– Taki z ciebie duży chłop, a drzewa nie uniesiesz!

Poszli więc razem dalej, a gdy przechodzili obok drzewa wiśniowego, chwycił olbrzym koronę drzewa, gdzie rosły najlepsze wisienki, nagiął ją do ziemi i podał krawczykowi, aby sobie narwał owoców. Ale krawczyk był oczywiście za słaby, aby utrzymać drzewo, toteż gdy olbrzym puścił je, drzewo wyprostowało się, podrzuciwszy krawczyka wysoko. Gdy mały zuch spadł znowu bez szwanku, rzekł olbrzym:

– Cóż to, nie masz dość siły, aby utrzymać tę słabą gałązkę?

– Na sile mi nie zbywa – odparł krawczyk – czy sądzisz, że to coś trudnego dla męża, który siedmiu zabił za jednym zamachem? Przeskoczyłem przez drzewo, gdyż myśliwi strzelali na dole w krzakach. Zrób i ty to samo, jeśli potrafisz?