Tasuta

O dzielnym krawczyku

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

„Oto coś dla takiego męża jak ja – pomyślał krawczyk – królewna i pół królestwa: to się nie co dzień trafia!”

I kazał odpowiedzieć królowi, że chętnie pokona olbrzymów, a stu rycerzy nie potrzebuje: kto siedmiu zabija za jednym zamachem, nie obawia się dwóch!

Ruszył więc krawczyk na bój, a stu rycerzy jechało za nim. Kiedy przybyli na skraj lasu, rzekł dzielny młodzieniec do swoich towarzyszy:

– Zatrzymajcie się tutaj, już ja sobie sam dam radę z olbrzymami.

Po czym skoczył w las i rozejrzał się dokoła. Po chwili ujrzał obydwu olbrzymów: leżeli pod drzewem i spali chrapiąc tak donośnie, że aż gięły się konary drzew. Krawczyk nie zwłócząc napełnił kieszenie kamykami i wlazł na drzewo, pod którym spali olbrzymi. Poczołgał się po gałęzi, aż się znalazł wprost nad śpiącymi, i jął rzucać w jednego z nich kamieniami. Olbrzym długo nic nie czuł, aż wreszcie obudził się, kopnął swego towarzysza i zawołał:

– Czego mnie bijesz?

– Śniło ci się chyba – odparł tamten – ja cię nie uderzyłem.

Położyli się znowu, a gdy tylko zasnęli, krawczyk rzucił kamieniem w drugiego olbrzyma.

– Cóż to? – zawołał tamten – dlaczego rzucasz we mnie kamieniami?

– Śniło ci się chyba – odparł pierwszy – ja w ciebie kamieniami nie rzucam.

Kłócili się przez chwilę, ale że byli zmęczeni, zasnęli wkrótce znowu. Krawczyk rozpoczął swą grę na nowo, wybrał najcięższy kamień i rzucił nim w pierwszego olbrzyma. Ten zerwał się i zawołał:

– Tego już za wiele!

Rzucił się z wściekłością na towarzysza i cisnął nim o drzewo. Ten nie został mu dłużny i po chwili popadli obaj w taką wściekłość, że wyrywali z korzeniami drzewa i walczyli tak zaciekle, że wkrótce padli obaj martwi na ziemię. Krawczyk zeskoczył uradowany z drzewa i pomyślał: „Całe szczęście, że nie wyrwali drzewa, na którym siedziałem; musiałbym skakać jak wiewiórka z jednego drzewa na drugie!”. Po czym dobył miecza i zadał każdemu z olbrzymów kilka ciosów w pierś, wreszcie wyszedł do swoich rycerzy i rzekł:

– No, skończyłem robotę, położyłem obu; ale przyznam się, że niełatwo to poszło; wyrywali drzewa z korzeniami, broniąc się nimi, ale cóż to wszystko znaczy dla człowieka, który, jak ja, kładzie siedmiu za jednym zamachem!

– I nie jesteście, panie, ranni? – zapytali rycerze.

– Nawet włos nie spadł mi z głowy.

Rycerze nie mogli w to uwierzyć, pojechali więc sami do lasu. Ujrzeli tu dwóch olbrzymów, leżących w kałużach krwi, a dokoła nich mnóstwo powyrywanych drzew. Krawczyk zażądał oczywiście od króla obiecanej nagrody, ten jednak rzekł:

– Zanim dostaniesz córkę mą za żonę, musisz spełnić jeszcze jeden czyn bohaterski. W lesie grasuje straszliwy jednorożec, który wyrządza wielkie szkody. Musisz mi go żywcem schwytać.