Tasuta

Z różnych dróg

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

W tejże chwili w głębi salonu wybuchnęło ognisko świateł tak wielkie, że przyciągnęło ku sobie oczy obojga rozmawiających. To od zachodzącego słońca ogromna łuna czerwono-złota zwalczyła nakoniec zaporę z liści i padła na okrywające ścianę obrazy. Teraz dopiero, w tej łunie, zapałały ramy złocone, zaiskrzyły się na miniaturach barwy ubrań pradziadów i prababek, emalie sygnetów zaświeciły tarczami, krzyżami; zaś najwyższy i najwypuklejszy – blady rycerz na koniu z nad spienionej rzeki oczyma rozpłomienionemi patrzał prosto w dwie pary oczu, jednomyślnie na niego patrzących.

Teraz siostra Klara słyszała wyraźnie ten śpiew zaświatowy, którym rzeczy martwe napaja czasem duch człowieka, kierowany duchem bożym. Były to szelesty skrzydeł niewidzialnych, szmery płomieni, gorejących przed niewidzialnymi ołtarzami. W jej własnem sercu rozlewała się radość anioła, który unosi ku niebu duszę ludzką do niego samego bardzo podobną. Z uśmiechem, skupiającym w sobie tę radość, przemówiła:

– Trzeba mi już iść! Trzeba mi coprędzej zanieść poselstwo radosne…

Wtem spojrzenie jej upadło na wznoszący się w rogu biura krzak kwitnącego wrzosu. W smudze słonecznej płonąc, zdawał się być zabłąkaną tu z daleka strofą polnej pieśni.

– Miły kwiat! Jakże go zblizka znałam w dniach dzieciństwa i młodości.

Zanimirski wyciągnął rękę, spiesznie delikatne gałązki zrywać zaczął, a potem siostrze Klarze podał ze słowami:

– Zanieś jej, siostro, te kwiaty, które nieraz zrywaliśmy wspólnie w zaraniu miłości naszej… biednej!

Z takim wyrazem oczu, z jakim człowiek spogląda w otchłanie, dodał:

– Wszystko zaczyna się w uśmiechach, a kończy się w łzach!

Zakonnica, z kwiatami w białych rękach, stała w smudze światła, którego różane krople migotały na jej czarnym habicie i białym kornecie.

– Trzeba mi już iść! – powtórzyła, lecz nie odchodziła. Doświadczała uczucia czegoś jeszcze nie spełnionego. Tak; nie wymówiła ani razu słowa: przebaczenie. I już nie wymówi. O Bogu także nie mówiła wcale i mówić nie będzie. Czuje tu obecność bożą…

Z ukłonem pożegnalnym rzekła:

– Bóg niech zawsze będzie z panem!

Nizko pochylając głowę, odpowiedział:

– Módl się, siostro, za tych, nad którymi w noce bezsenne nie czuwa miłosierdzie niczyje…