Tasuta

Pułapka

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

Zamachnął się i trzasnął pięścią w te usta.

Zeskoczył na dół, rad bardzo.

Kopnął deskę. Padła z łoskotem. Zahuczało rozgłośnie, potem kaźnię zaległa cisza głęboka.

– Teraz mów! – powiedział w ciemń nocy. – Jak się to stało?

Nic mu nie odpowiedziało. Czekał, czekał… daremnie. Ta cisza wprowadziła go w rozpacz. Zrozumiał, że chcąc nawiązać kontakt z zaświatem… zerwał go.

Chcąc uprościć drogę, zadeptał ślady w gąszczu życia.

Cisza.

Rad by był usłyszeć cokolwiek, bodaj głos jakiś, bodaj papugi wrzask, bodaj śmiech małpy.

– Mów! – prosił jak dziecko spłakane, zestraszone4.

Nie odpowiadało nic.

Jak człowiek, który wszystko utracił, począł rozumować trzeźwo, zimno, porządnie. Był zdany na siły własne. Przede wszystkim więc: Jak się to stało?

– Szedłem prosto… nagle…

I już nic więcej nie wiedział, bo jakże może cokolwiek wiedzieć człowiek, który nagle zapadł się w świat inny.

Byle promyk słońca, byle głos jakiś. Po tej wątłej nici wydostałby się jakoś w świat żywych.

To nie był sen. O, sen jest jaśnią i prawdą wobec tych oto ciemności. Nie grób… grób jest ogrodem wobec tej kaźni!

Wstał i jął5 chodzić wokół zamkniętej przestrzeni.

Naraz stanął. Coś pukało… pukało… cichutko, lekko… ledwo dosłyszalnie. Zaczął szukać. Wodził rękami po ścianach. Suwał je z góry aż do posadzki. Nic. Szukał dalej… idą za owym nieuchwytnym pukaniem.

Nagle zadrżał.

Natrafił na coś miękkiego, ciepłego.

Po chwili trzymał w dłoniach małą ptaszynę.

Serce ptaka waliło młotem.

Od uderzeń tych drżał cały, drżały mury więzienia, tętniła ziemia…

Czuł, że uderzenia te mogą rozwalić ziemię.

Albowiem był to strach.

Porwał się biec ku oknu, ale musiał go długo szukać. Nareszcie trafił i wsunąwszy rękę poprzez kraty otworzył dłoń.

Rozległ się furkot skrzydeł.

– A to było tak… – posłyszał nagle z ciemności.

Ciemń zaczęła opowiadać.

Przywarł do krat łakomie. Ujrzał słońce na czerni, rozświetliła się noc. Zrozumiał, że może w ciemku żyć radość.

Leżał na twardej słomie, głos od okna przywołał go i szeptać począł:

– A to było… tak…

– Jak? – spytał.

– Szedłeś prosto… prościuteńko, jak każe prawo… a nad głową twą była pieśń…

– Tyle wiem sam. Była pieśń radosna.

4zestraszony – dziś: przestraszony. [przypis edytorski]
5jąć (daw.) – zacząć. [przypis edytorski]