– Ja tu już jestem!
Ale za siedemdziesiątym czwartym razem, zając nie doprowadził biegu do końca. W połowie drogi padł na ziemię, krew trysnęła mu z szyi i dokonał życia na miejscu.
A jeż wygranego luidora, który leżał na kamieniu granicznym, wziął, wywołał żonę z bruzdy i oboje z wielką radością udali się do domu, a jeżeli nie pozdychali, to żyją dotąd.
Od tego czasu zając nie da się wziąć na wyścigi z jeżem. A nauka z tej powiastki jest taka:
Nikt, choćby się miał za najbardziej doskonałego, nie powinien nigdy podrwiwać sobie z cudzych ułomności.