Tasuta

Opuszczony okręt

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

– Oh! tak, bardzo mi zimno.

Chciałem dać jej mój płaszcz, lecz ona odmówiła, zdjąłem go jednak i okryłem ją nim, wbrew jej woli. W tej krótkiej walce spotkałem jej rękę co wywołało u mnie rozkoszne drżenie po całem ciele.

Od kilku minut, wiatr stał się gwałtowniejszym, a uderzanie wody o boki okrętu silniejsze. Podniosłem się; silny powiew przebiegł mi po twarzy. Wiatr się wzmagał!

Anglik, spostrzegł to równocześnie ze mną i rzekł prostodusznie:

– Jestto niedobrze dla nas, to….

Istotnie położenie nasze było krytyczne. Groziła nam pewna śmierć jeśliby fale, nawet słabe fale, poczęły atakować i wstrząsać okrętem już i tak rozbitym i rozpadającym się. Pierwsza silniejsza fala mogła go potrzaskać na miazgę.

Obawa nasza wzrastała też co chwilę razem ze wzmagającą się siłą wiatru. Teraz już morze wzburzało się trochę i widziałem w ciemnościach białe linie piany, które to się zjawiały, to nikły, każdy przypływ wiatru zaś wstrząsał szkieletem Marie-Joseph, wywoływał krótkie drżenie całego okrętu, odczuwane przez nas ze ściśnięciem serca.

Angielka drżała, czułem jak się trzęsła obok mnie, mnie zaś porywała szalona chęć chwycenia ją w swoje ramiona.

Tam, daleko, przed nami, na lewo, na prawo, z tyłu za nami błyszczały latarnie na brzegach o kolorach białych, żółtych, czerwonych, zmieniających się, podobne do ogromnych oczu, oczów olbrzyma, które na nas patrzały, nas śledziły, oczekując chciwie naszej zagłady. Jedna z nich przedewszystkiem mnie irytowała. Gasła co trzydzieści sekund i natychmiast rozpalała się nanowo.

Od czasu do czasu Anglik pocierał zapałkę i sprawdzał godzinę, następnie wkładał zegarek z powrotem do swojej kieszeni. Wśród tego nagle odezwał się do mnie ponad głowami swych córek z wielką powagą:

– Życzę panu Nowego Roku.

Była północ. Wyciągnąłem do niego mą rękę, którą uścisnął, zwrócił się następnie i powiedział po angielsku kilka słów do córek, zaraz też on i one rozpoczęli śpiewać God save the Oueen. Śpiew rozlegał się w czarnej milczącej przestrzeni i niknął.

Miałem najpierw ochotę śmiać się, później jednak porwało mnie potężne, dziwne wzburzenie.

Byłoto tak coś niezwykłego a wspaniałego, ten śpiew tych rozbitków, tych skazańców, coś w rodzaju modlitwy, a zarazem coś tak wielkiego, co można porównać ze starożytnem a wzniosłem: Ave, Caesar, morituri te salutant!

Gdy skończyli, poprosiłem moją sąsiadkę, żeby teraz ona sama zaśpiewała jaką balladę, lub jaką opowieść, zresztą co chce, bylebyśmy mogli zapomnieć o naszych obawach. Zgodziła się i zaraz jej jasny i młody głos zabrzmiał wśród nocy. Śpiewała zapewne coś smutnego bo dźwięki ciągnęły się długo, wychodziły powoli z jej ust i trzepotały się jak zranione ptaki, ponad falami.

Morze wzbierało i biło silnie w skorupę okrętu, ja jednak nie myślałem, jak tylko o tym głosie. Mimowoli przyszły mi na myśl syreny. Coby powiedzieli marynarze, gdyby w tej chwili przepływali na barce blizko nas? Umysł mój zmęczony, począł marzyć. Syrena! Czyż istotnie nie była syreną, ta dziewczyna morza, która zatrzymała mię na tym robaczywym okręcie, mogącym lada chwila być pochłoniętym przez fale.

Nagle wszyscy pięcioro stoczyliśmy się gwałtownie na pokład. Marie-Joseph przechylił się nagle na prawy bok. Angielka upadła na mnie, ja ją chwyciłem w moje ramiona i szalenie, bezświadomie, nie zdając sobie sprawy co czynię, sądząc że nadeszła ostatnia moja chwila, całowałem jej usta, oczy i włosy. Okręt więcej nie poruszył się, a my również nie ruszaliśmy się wcale.

Anglik zawołał: Kate! Ta którą trzymałem w objęciach, odrzekła Yes i zrobiła ruch, ażeby się odemnie uwolnić. Zaprawdę wolałbym w tej chwili iżby okręt rozpadł się na dwoje w otchłań morską, razem z nią i ze mną

Anglik znowu przemówił:

– Eh, to nie było nic, mała huśtawka. Ocalały na szczęście moje córki.

Nie widząc bowiem najstarszej, sądził z początku, że ją stracił.

Powoli podniosłem się i nagle spostrzegłem tuż blizko nas jakieś światło na morzu. Zawołałem, odpowiedziano mi. Byłato barka, którą gospodarz hotelu wysłał na nasze poszukiwania przewidując naszą nieroztropność.