Tasuta

Satyry

Tekst
iOSAndroidWindows Phone
Kuhu peaksime rakenduse lingi saatma?
Ärge sulgege akent, kuni olete sisestanud mobiilseadmesse saadetud koodi
Proovi uuestiLink saadetud

Autoriõiguse omaniku taotlusel ei saa seda raamatut failina alla laadida.

Sellegipoolest saate seda raamatut lugeda meie mobiilirakendusest (isegi ilma internetiühenduseta) ja LitResi veebielehel.

Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

Pochwała wieku

 
„Lepiej teraz niż przedtem”. „Dlaczego?” „Bo lepiej.
To dowód oczywisty. Świat się coraz krzepi.
Nabrał z laty rozumu, a im bardziej stary,
Tym dzielniej zeszły[423], co go szpeciły, przywary”.
„Ale dlaczego lepiej?” „Dlatego że byli
Lepsze syny od ojców, co nas poprawili”.
„Więc zmyślał ów Horacy[424]?” „Zmyślał”. „Toć i wierzę”.
„Człowiek przedtem był prosty i dziki jak zwierzę,
Dziś jest istność rozumna, ale jak rozumna!
Z szkół, z obozu, z warsztatu, nawet i od gumna
Wszystko tchnie wytwornością, wszystko się zwiększyło[425].
Zgoła zawżdy dziś lepiej, niźli wczoraj było”.
„Ale przecież o świecie zła się wieść roznosi,
Powiadają, że się coś popsuło u osi[426]
Stąd już lato nie lato, a zima nie zima”.,
„Bajki, powieści godne mamek lub pielgrzyma,
Nawet i kalendarza; ale to ogólnie.
Chcesz, abym lepszość naszą dowodził szczególnie?”
„Zgoda”. „Więc... ale skądże wywodzić pochwały,
Na przykład nasze pisma — to oryginały.
I choć czasem zdaje się, iż dawnych skradamy,
Gdy im czyniem ten honor, wtenczas poprawiamy.
Drzemał Homer niekiedy[427] — fraszka zadrzemanie,
My nie drzemiem, ale śpiem, lecz to nasze spanie
Roi sny, których różność, wdzięki i wspaniałość
W samej treści zawiera wszystką doskonałość.
Żółwim krokiem szły przedtem nauki kłopotne.
My, orły wybujałe, orły bystrolotne,
Wzbiwszy pod same nieba rozpostarte skrzydła,
Z góry patrząc widziemy treści i prawidła.
Darmo się matka rzeczy[428] z swym działaniem kryła —
Bystrość nasza zakąty ciemne wyśledziła;
Darmo wyrok najwyższy granice oznaczył —
Przeszedł człek, zdarł zasłonę i jawnie obaczył,
Co było wiekom tajno. Więc sędzie dobrani,
Każdy, co jest, wychwala, a co było, gani,
Przewraca dawnych mozół działania na nice,
A rozpostarłszy bystre pojęcia[429] granice,
W taki się lot zapuszcza, iż można by myślić,
Jak co lepiej wynaleźć alboli określić.
Ten jest odgłos zbyt częsty, ale czyli bacznych[430],
Czy prawdy głosicielów, czy błędów dziwacznych,
Niech ci sądzą, co myślą, a myślą, jak trzeba.
Pamięć, bystrość, pojęcie są to dary nieba.
Ale ten skarb dzierżących nie zawżdy bogaci,
Użycie go powiększa, użycie go traci.
Czytał Szymon, wie, co, jak i kiedy się działo.
Lecz na tym zasadzony zbyt dumnie, zbyt śmiało,
Czyli się w piśmie uda do prozy, czy wierszy,
Za siebie tylko patrzy i mniema, że pierwszy.
Stąd wyroki i w stylu, i w zdaniach opacznych,
Stąd nowe wynalazki systemów dziwacznych,
Stąd starymi pogardza, innych mało ceni —
Nie tak czynili, czynią prawdziwie uczeni.
Wiek mało dla nauki, pomału przychodzi,
Długo trzeba pracować, nim prace nadgrodzi,
Ale też, choć niespieszna, obfita nadgroda.
Co powie prawy mędrzec, wiek wiekowi poda.
A te nasze światełka, co błyszczą dość jasno,
Jak się w punkcie[431] rozświecą, tak w punkcie i zgasną.
Tłum mędrców; przedtem ledwo znaleźć było w tłumie[432].
Czyż się nowe przymioty odkryły w rozumie?
Czyli wspacznym obrotem[433] wrócił się wiek złoty[434]?
Czy świat dzielniejszą zyskał istność i obroty?
Też same, co i pierwej, jest tak, jak i było,
Lecz co się wszerz zyskało, wzgłąbsz[435] się utraciło.
Poszła w handel nauka, kramnicą drukarnie,
Głód kładzie pióro w rękę, zysk do pisma garnie.
Mają dowcip na zbyciu w ten jarmark otwarty,
Jak kramarze na łokcie[436], autory na karty[437],
A że w handlu rzemiosło wkrada się łotrostwo,
Stąd owe, co nas gnębi, ksiąg rozlicznych mnóstwo,
W których rozum, naukę, dowcip, wynalazki
Zastępuje druk, papier, pozłota, obrazki.
Stąd, niby gazą kryte, wyrazy wszeteczne,
Stąd fałsze modnym tonem, stąd bluźnierstwa grzeczne,
Stąd owe nudne Muzy, a niezmiernie płodne,
Stąd zbiory anekdotów czytania niegodne,
Stąd — pod nazwiskiem żartów dowcipnych — potwarze,
Bajki w rząd abecadła, stąd dykcyjonarze[438],
Zgoła pisma niewarte nawet ksiąg nazwiska[439].
O Fauście[440]! z twojej łaski druk głupstwa wyciska,
Dałeś łatwość naukom, dowcipowi cechę[441],
Ma świat, prawda, z przemysłu twojego pociechę,
Lecz z tych skarbnic mądrości nieprzerachowanych
Za jedno dobre pismo — sto głupstw drukowanych.
Bajkami się lud bawi, drukarnia bogaci.
Nim diabła Bohomolec dał w swojej postaci[442],
Wieleż książek, powieści o strasznych poczwarach,
O wróżkach, zabobonach, upierach i czarach
Trwożyły nasze ojce. Ująwszy gromnice
Palił ławnik z burmistrzem w rynku czarownice,
Chcąc jednak pierwej dociec zupełnej pewności,
Pławił ją na powrozie w stawie podstarości[443]..
Zdejmowały uroki stare baby dziecku,
Skakał na pustej baszcie diaboł po niemiecku[444],
Krzewiły się kołtuny[445] czarami nadane,
Gadały po francusku baby opętane,
A czkając po kruczgankach[446] na miejscach cudownych,
Nabawiały patrzących strachów niewymownych.
Co zbytnim dowierzaniem upłodził wiek przeszły,
W teraźniejszym podlące te przywary zeszły,
Ale też zbyt porywczym zaciekłszy się[447] pędem,
Często, gdy błąd poprawia, śmie prawdę zwać błędem.
Roztropną zdania nasze szalą trzeba mierzyć,
Źle jest nadto dowierzać, gorzej nic nie wierzyć.
Że się obrzask[448] pokaże w źle chowanym winie,
Nie likwor temu winien, ale złe naczynie.
Trafia się płód odrodny, choć cnotliwej matki,
A dzikich latorośli poziome ostatki[449]
Gdy ucina ogrodnik, drzewu to nie szkodzi.
Owszem, piękniej wybuja, lepszy owoc rodzi.
Jest granica, za którą przechodzić nie wolno.
Mając porę, ochotę i sposobność zdolną[450],
Dociekajmy, co możem, co dociec się godzi.
Wiek nasz w wielu odkryciach dawniejsze przechodzi.
Dzień dniu prawdę obwieszcza, godzinom godziny;
Z pracy ojców szczęśliwe korzystają syny,
A do zdatnego[451] rzeczy stosując użycia,
Nowe wiekom późniejszym gotują odkrycia”.
„Więc lepiej rzeczy idą, bo żywiej, bo sporzej”.
„Sądź, jak chcesz, może lepiej, może też i gorzej”.
 

Pochwała głupstwa[452]

 
„A ja mówię, że głupstwo niezłym jest podziałem”.
„Mądrość przecież zaszczytem, nierozum zakałem[453]”.
„Nie wchodzę ja w dysputę, rzecz jest niby jawna,
Maksyma teraźniejsza tak jako i dawna
Każe szukać mądrości, a głupstwa się chronić.
Umieli zawżdy ludzie od dobrego stronić,
A że głupstwo jest dobrem, stronili od niego.
Patrz na mędrca — tetryka[454], głupca — wesołego:
Tu pryska z twarzy zdrowie, tam zapadłe oczy,
Wlecze się chuda mądrość, spasłe głupstwo toczy.
A co lepsza, kto głupi, mądrością jest dumny,
A co gorsza, kto mądry, zna, że mniej rozumny.
Nasz pan Paweł, choć w głupstwie dni swoje postradał,
Skoro wszedł, wszystkich zgłuszył, Michała przegadał,
Michała, co wiek z księgą trawi w gabinecie.
Prawda, Paweł raz po raz nic do rzeczy plecie,
Ale żwawo i głośno, więc go zgraja słucha,
Zmiłuje się na koniec, przecie udobrucha,
Da mówić Michałowi, który w kącie wzdycha,
Zaczyna, dobrze mówi, ale mówi z cicha,
Aż w śmiech, co go słuchali, więc milczy, zlękniony;
Dopieroż tym tryumfem głupiec uwielbiony[455]
Łże, bredzi, decyduje, a w zgrai nacisku[456]
Odbiera plauz[457] mądrości i ma sławę w zysku.
Ale — rzeczesz — pan Paweł nie probuje rzeczy[458],
Że czasem przykład jeden doświadczeniu przeczy,
Nie idzie, żeby zawżdy podobne bywały.
Prawda, ale w tej mierze dowód okazały,
Pawłów jest tysiącami, a rzadki w złym stanie.
Każdy w podobnym sobie ma upodobanie,
Więc głupi prędko znajdzie, komu się podoba.
Mędrzec, wieku okrasa i kraju ozdoba,
Laur ma, prawda, ale ten ni grzeje, ni tuczy,
Głupstwo go jawnie nęka, zazdrość w kącie mruczy.
Półmędrków rodzaj zjadły[459] z bliska i z daleka,
Gdy nie może ukąsić, jak szczeka, tak szczeka.
Sroga bitwa, a o co — o liść[460] lub kadzidła.
Bogdaj to w bractwie głupich! Tam szczęścia prawidła,
Tam korzyści, tam rozkosz coraz żywsza z wiekiem,
Każdy kontent, bo czuje, że jest wielkim człekiem.
Fraszka sława na potem, co teraz, to moje.
O Pawle, niech ogłoszę uwielbienie twoje!
Pozwól — śmieje się — wielkiś — śmieje się i wierzy,
A że szczodrym wydziałem[461] łaski swoje mierzy,
Za to żem winny jemu szacunek oznaczył[462],
Lekkim głowy skinieniem obdarzyć mnie raczył;
Tak Jowisz u Homera utwierdzał wyroki[463].
Choć stopień uwielbienia posiada wysoki,
Zniża się czasem Paweł, kiedy tego godni
Jurgieltowi[464] chwalacze, autorowie głodni,
Ci, których niezmazana w sądzeniu rzetelność
Gotowa za grosz patent dać na nieśmiertelność,
A przypisując dzieło temu, co druk płaci,
Pieniężnym bohatyrem kronikę bogaci[465].
Indy[466], Persy i Medy, Party, Baktryjany[467]
Zwyciężył Aleksander. Więcej zawołany[468]
Nasz mecenas[469], bohater, zdziałał i dokazał,
Zapłacił szczodrobliwie, dawne dzieje zmazał.
On sam sławy posiadacz, a prawem dziedzicznym,
Bo się przodków szeregiem zaszczycając licznym,
Pomimo Niesieckiego[470] sławny antenaty[471]
Stryjeczne i cioteczne licząc majestaty,
Tam gdzie słońce zapada, gdzie powstaje zorza,
Sławny z dzieł, z krwi, z talentów od morza do morza.
Co druk głosi, to prawda: od czegoż by służył?
Płaci on wielkim mężom, w czym się świat zadłużył.
Płaci sławą, a że się wszystko w świecie płaci,
Głupi możny, głodnego gdy mędrca bogaci,
Staje się jeszcze większym i mędrszym nad niego.
Po sławie cóż nad zdrowie jest pożądańszego?
A może i przed sławą? To dobro jedyne.
Cóż po tym, w życiu niezdrów, że po śmierci słynę,
Co mi po dobrym mieniu, gdy użyć nie mogę,
Co po wszystkim, gdy słabość wznieca śmierci trwogę.
Tam, kędy zdrowia nie masz, jaki zysk powabi?
Rycerstwo króci życie, mądrość zmysły słabi,
Praca siły wywnętrza, skrzętność zbyt zaprząta,
Wszędzie gorycz w pośrodku korzyści się pląta;
Zgoła w zysku bez zdrowia musiemy szkodować.
Jakże siły utrzymać? Jak czerstwość zachować?
Próżno krzyczy Hipokrat[472], próżno Galen[473] szepta,
Głupstwo, głupstwo, o bracia, jedyna recepta!
Skarbie nie dość wielbiony! Choć wielu bogacisz,
Nie przebierzesz się[474] nigdy, ceny nie utracisz.
Obdarzasz, lecz niewdzięcznych; choć miła spuścizna,
Głupców tłumy niezmierne, a nikt się nie przyzna,
Wszyscy mądrzy — nikt siebie prawdziwie nie widzi,
Czym nie jest, tym być pragnie, czym jest, tym się brzydzi.
Pełno w świecie obłudy, wkrada się i w fraszki.
Wewnątrz skryta osoba, z wierzchu same maszki[475].
Zrzućmy je, niech odkrycie głupstwo światem włada,
Sławę, honor, bogactwa, rozkoszy posiada.
Czemuż się szczęścia wstydzić? — Dzień po nocy wschodzi,
Zrzucił świat uprzedzenia, wiek złoty się rodzi.
Niechaj mądrość, jakie chce, przepisy stanowi,
Próżne są. — Mądrzy sławni, ale głupi zdrowi”[476].
 

Wziętość[477]

 
Był niejakiś pan Łukasz, co chciał wiele dostać.
Cóż on czynił? Najsamprzód zmyślił sobie postać;
Chciał oszukać, oszukał, bo to nie są cuda,
I niezgrabne szalbierstwo częstokroć się uda,
A dopieroż gdy sztuczne[478]. Patrzał Łukasz pilnie,
Jak to się drudzy wznoszą — i zgadł nieomylnie.
Zgadł sekret. A ten jaki? — Do możniejszych przystać,
Strzec się słabych, śmiać z cnoty, a z głupstwa korzystać.
Przykład wszystkim widoczny rzecz wyłuszczy z prosta.
Gdy widzisz, senatorem że został starosta[479],
Patrz, jak się zsenatorzył. Był filut, jest możny,
Wczoraj ledwo mościom pan[480], dziś jaśnie wielmożny.
To gra, los działa szczęście, lecz mu dopomaga
Czoło bezwstydne, podłość, w niecnocie odwaga.
Mały złodziej wart chłosty, lecz ten, co kraj zdradza,
Lubo tyle za sobą hańb, sromot sprowadza,
Iż owe sławne sosny z nadbrzezia Pilicy[481]
Jeszcze małe do składu[482] jego szubienicy,
Przecież filut wisielec, na co patrzyć zgroza,
Wstęgi nosi na szyi, co warta powroza.
Nie dopiero[483] występek z cnotą walkę wszczyna:
Z Cyceronem w senacie siedział Katylina[484].
Wzdrygał się świat na sprośność, była sprośność przecie[485],
Alboż to w jednym zbrodnie rodzaju na świecie?
Ów celnik, co wytartym odziany kontuszem,
Zaczął sławne rzemiosło z świętym Mateuszem[486],
Przeszedł i apostoła: ten wrócił, co zyskał,
Nasz wziął, schował, zarobił i jeszcze uciskał:
Zgoła stał się najpierwszym w rachmistrzowskiej sztuce,
A coraz postępując w tak wielkiej nauce,
Doszedł tego, iż dziesięć od sta znaczna strata!
Kradzieżą oczywistą wzniosła się intrata[487].
Kraj zdarł, kradł go bez wstrętu, a wyszedł jak święty.
O kunszcie krasomówski[488] w skutkach niepojęty!
Kunszcie, co możesz bielić to, co było czarnym,
Nieprzepłacony w twoim zapędzie niemarnym[489],
Sprawiłeś (a kunszt lepszy jeszcze dopomagał),
Iż ten, co niegdyś chlebem żebraczym się wzmagał,
A w usłudze krajowej zyskał milijona,
Samym tylko nazwiskiem różny od Katona[490].
Dobry folwark na zyski skarb publicznej rzeczy[491].
Obroną się wojsk swoich kraj każdy bezpieczy[492],
Sili się na obrońcę, drodzy są rycerze,
Ten najdroższy, co niewart być płatnym, a bierze,
Co pierśmi kraju swego mający być murem,
Że żołnierz — samym tylko wydatny mundurem[493].
Sławny wiekom Czarniecki w baranim kożuchu
Gromił Szwedy, Duńczyki wśród klęsk i rozruchu,
Gromił, bo dusza wielka, co się nad gmin wzniosła,
Sławę, cnotę stawiała za zyski rzemiosła.
Był wielkim, bo czuł, czym był, a co czuł, to czynił.
Nie czuł nasz pan Mikołaj i chociaż przewinił,
Grzech mały według niego, on ledwo nie świętym.
Nowy przeto teolog, kunsztem niepojętym,
Bezpłatny kraju sędzia[494], przestawając na tym,
Sądził, karał, doradzał i stał się bogatym.
Ślepa, mówią, jest Temis[495] — bajka, Temis widzi.
Nasz pan sędzia, co z dawnych błędów mądrze szydzi,
Znając jak przeświadczenie[496] mądrości uwłoczy,
Wypróbował dowodnie, iż ma bystre oczy.
Fraszka sądem bezwzględnym[497] trybunał ozdobić,
Mógł to i Czartoryski[498], lecz sądząc zarobić,
Więcej wygrać niż strona, co zyskała dekret[499]
To treść bystrych dowcipów, to sędziowski sekret.
Mają go i patrony[500] (nazwisko poważne),
Ale pod nim fortele w zyskach wieloważne[501],
Czyniąc wykręt dowodem, a prawność matactwem,
Panoszą stron obrońcę surowym żebractwem[502]. —
Świat się wypolerował i my też za światem.
Ja, co jestem dotychczas mości panem bratem[503],
Patrzę z kąta na drugich, widzę drogi snadne[504],
Chciałbym i ja też uróść; cóż — kiedy nie kradnę.
Straszy mnie szubienica, jak spojrzę na sosnę,
Więc Piotr rośnie, Jan urósł, a ja nie urosnę.
 

Człowiek i zwierz

 
„Koń głupi”. „Nie koń”. „Osieł”. „Nie osieł, mój bracie”.
„Któreż więc zwierzę od nich głupsze jeszcze znacie?”
„Człowiek”. „A, już to nadto!” „Nie nadto, lecz mało,
Gdyby się razem głupstwo człowiecze zebrało,
Poszedłby w rodzaj muszlów albo wśród ślimaki.
Słuchaj tylko cierpliwie: Któryż zwierz jest taki,
Iżby wiedząc, co czynić, nie czynił, co trzeba?
Zwierzom instynkt, nam, ludziom, rozum dały nieba;
Przecież patrząc, co czyniem my, rozumem dumni,
Zda się, że ludzie głupi, zwierzęta rozumni.
Sroży się lew nad sarną, więc nagany godny,
Ale dlaczego sroży? Dlatego że głodny.
Skoro głód uspokoił, rzuca polowanie,
Wilk żarłoczny, lis zdradny ustawne czuwanie
Jeżeli czynią, muszą — tym sposobem żyją.
Zgoła weź ptaka, rybę, zwierzęcia lub żmiją,
Każde ma swoją miarę i według niej działa,
Jeśli im przymiot zdatny natura przydała,
Idą do tego celu, do którego zmierza.
Zgoła czym są z potrzeby, są z natury zwierza.
Pan ich człowiek, lecz głupszy, lecz gorszy nad sługi.
Nie nowina to w panach. Z ich zdatnej usługi
Korzysta, a, niewdzięczny, pędzi wolne w pęta,
Dla niego silą zdatność jarzmowe zwierzęta,
Dla niego wół pracuje, chlebem go uracza,
Więc, że niby to mędrszy nad swego oracza,
Wywnętrza go[505] i pasie, żeby się spasł na nim.
Mędrcy! Chwalemy wierność, niewdzięczności ganim.
Któż nad nas nie wdzięczniejszy? Lecz i to przebaczę.
Pulchne gnuśnym drzymaniem tuczą się prałaty,
Ksiądz wikary ma prace, ksiądz proboszcz intraty.
Tak chciało przyrodzenie; ścierwa pożeracze
Pasiem się łupem zwierząt, przynajmniej by[506] w mierze.
Insze niech porównanie człek z zwierzęty bierze!
Gdzież takie, co rozmyślnie samo się niewoli,
A sposobiąc swe barki ku jarzmu po woli[507],
W poddaństwie sławy szuka? Orzeł, pan nad ptaki,
Lecz czy go ptaków innych rodzaj wieloraki
Podłym czci uniżeniem? Wspaniały, ochotny,
Wyżej jeszcze nad niego buja sokół lotny,
Ani się zwraca z pędu na straszne odgłosy.
Nie powaga, lecz dzielność wzbija pod niebiosy.
Człowiek, wybór natury, świata prawodawca,
Człowiek, praw stanowiciel, a przestępstwa sprawca,
Sam łamie obowiązki, co wznawia i kleci.
Któraż lwica jęczała na niewdzięczne dzieci?
Któryż żubr żubra zdradził? W przychylnej postaci[508]
Zmówiliż się na wilka wilcy koligaci[509]?
Trułże doktór lis lisa? Gdy sprzeczka zmówiona,
Brałże jastrząb jastrzębia w sprawie za patrona?
I żeby z nieprawego korzystał narzędzia,
Dla zysku kruk krukowi stałże się zły sędzia?
Towarzystwa[510] przykładzie, pracowite pszczoły!
Wpośród waszych zabiegów i skrzętnej mozoły,
Któraż, chociaż ma porę dokazania snadnie,
Miód z pracą od sąsiadki zbierany ukradnie?
Nasz to tylko przywilej, więc bądźmy nim dumni,
Zwierzęta złe i głupie, my dobrzy, rozumni.
O, gdyby mogły mówić, tak jak myśleć mogą,
Wstydem, hańbą okryci, sromotą i trwogą,
Cóż byśmy usłyszeli? Wzgardę i nauki.
Koń, od nas zniewolony tęgimi munsztuki,
Koń, co nam nóg pożycza, jak byśmy nie mieli,
Koń, na którego grzbiecie, zuchwali i śmieli,
Ścigamy inne zwierza albo nam podobnych —
Ten koń, lubo nie w słowach wdzięcznych i ozdobnych,
Jakich zwykliśmy zażyć, gdy omamić chcemy,
Rzekłby z prosta: wy mocni, a my was nosiemy?
Rzekłby wół: ja chleb daję, wprzężony do pługa,
Cóż zyskam? Śmierć okrutną — istotna przysługa.
Któż z was ma na nas względy? Kto o nas pamięta? —
Rzekłyby na rzeź dane owce i bydlęta.
On pies znędzniały wiekiem, leżący u płota,
Ów stróż, sługa, przyjaciel, którego ochota
Tyle ci zysków niosła, wierny a niepłatny,
Wiekiem, pracą, bliznami do usług niezdatny,
Niewdzięczności ofiara w okropnej zaciszy,
Wpółmartwy, jeszcze czuje, gdy głos pana słyszy,
Słyszy, nędzny, i czuje; nie czuje, co woła[511].
Jak ma czuć taki, który bez serca, bez czoła[512],
Sam siebie czyniąc celem wyuzdanych chęci,
Statek, wierność, usługę wyrzucił z pamięci?
Nie na to tyle darów natura nam dała;
Duma w próżnych zapędach nieczuła, zuchwała,
Kryje błąd pod postacią, którą jej dajemy;
Na cóż przymiot czułości, jeśli nie czujemy?
Na co światło rozumu, jeśli ciemność miła?
Czyż się dzielność natury w darach wysiliła?
Nie bluźńmy, zbyt zuchwali, tego, co ją nadał.
Nasz występek przymioty szacowne postradał.
Ten sięgnął ku bydlętom. Nie bajką wiek złoty,
Był on, będzie, jest może, gdzie siedlisko cnoty;
W naszej mocy świat równym uszczęśliwić wiekiem.
Niechaj człowiek pamięta na to, że człowiekiem,
Wzniesie się nad zwierzęta lotem siebie godnym.
Niegdyś mędrzec ponury piórem zbyt swobodnym,
W złej sprawie sam patronem zostawszy i sędzią,
Zapędzał człeka w lasy i chciał paść żołędzia.
Znalazł uczniów; któryż błąd nie znachodził ucznie?
Omamiał wdziękiem pisma dość dzielnie i sztucznie,
Nowość była ponętą, a wdziękiem zuchwałość[513].
Nie na tym się zasadza człecza doskonałość,
Towarzystwo cel jego, do niego stworzony,
Rodzice, dzieci, bracia i męże, i żony.
Święte węzły natury, które nasz błąd targa,
Błąd zuchwały, płód jego bluźnierstwo i skarga,
Odgłos ślepoty, głupstwa, dumy, niewdzięczności.
Człowiek w ścisłym obrębie nadanej istności,
W ścisłym, lecz przyzwoitym przez zrządzenie boże,
Chcąc mieć więcej, niż zdoła, mniej ma, niż mieć może.
Stąd rozpacz, a w uporze żądza zbyt zacięta,
Chcąc wznieść człeka nad człeka, zniża pod bydlęta.
Stwórca rzeczy cel dziełu swojemu położył
I choć go w niezliczonych rodzajach pomnożył,
Każdemu nadał istność, dał istnościom dary,
Darom dzielność, dzielnościom przymioty i miary.
Tych się trzymać — nasz podział, brać korzyść — staranie,
Powinność — znać szacunek i być wdzięcznym za nie”.
 
423423 Tym dzielniej zeszły — tym radykalniej zniknęły.
424424 Więc zmyślał ów Horacy — zapewne uwaga Krasickiego odnosi się do ww. 45–48 p. 6 z III ks. Pieśni Horacego: „Z upłynnym czasem wszystko na dół leci: / Gorsi po dziadach nastali rodzice, / Rodziców jeszcze przepisują dzieci, / A nasi, nie wiem, czym będą dziedzice.” (Przekład A. Naruszewicza, [w książce:] A. Naruszewicz, Dzieła, Warszawa 1778, t. IV, s. 87).
425425 zwiększyć się — wydoskonalić się.
426426 się coś popsuło u osi — współczesne kalendarze (por. satyrę Żona modna.) zamieszczały przy bałamutnych przepowiedniach pogody obszerne komentarze na temat rzekomego odchylenia się osi ziemskiej, co miało być przyczyną zaburzeń atmosferycznych, m. in. i w Polsce.
427427 Drzemał Homer niekiedy — aluzja do słów Horacego z Listu do Pizonów (w. 359): Czasem i Homerowi zdrzymać się przychodzi, / Lecz w długiej dzieła pracy zasnąć się też godzi. — tzn., że nawet największym talentom zdarzają się momenty zniżenia lotu. (Q. Horatius Flaccus, De arte poetica [...] przekład Onufrego Korytyńskiego, Warszawa 1770, s. 19).
428428 matka rzeczy — natura.
429429 pojęcie — pojmowanie, wiedza.
430430 baczny — rozsądny, mądry.
431431 w punkcie — natychmiast.
432432 przedtem ledwo znaleźć było w tłumie — domyślnie: mędrca.
433433 wspacznym obrotem — przez wsteczny obrót ziemi i czasu (pisze o tym Platon w Kritonie).
434434 wiek złoty — złoty wiek rozkwitu nauk i sztuk.
435435 wzgłąbsz — w głąb.
436436 łokieć — dawna miara długości.
437437 Jak kramarze na łokieć, autory na karty — na czasy stanisławowskie przypada w Polsce zjawisko występowania zawodowych literatów, usiłujących żyć z pióra.
438438 Bajki w rząd abecadła... dykcjonarze — słowniki encyklopedyczne bardzo rozpowszechnione w XVIII w. Znane są z tych czasów dykcjonarze filozoficzne, mitologiczne, starożytności, przyrodnicze, historyczno–geograficzne i inne. Zapewne w rząd bajek zalicza Krasicki arcybałamutne Nowe Ateny Benedykta Chmielowskiego.
439439 pisma niewarte nawet ksiąg nazwiska — w wersach 72–81 Krasicki krytykuje współczesne mu niepokojące zjawisko. O niezmiernym rozprzestrzenianiu się w druku miernot literackich pisał również Węgierski w dedykacji Organów Krasickiemu: „Zbytek, który nas zgubił, do wierszy się nawet rozciąga; nie masz aż do ostatniego żaczka, który by ich nie robił, pewien zakon najbardziej w nich jednak przesadza i sądząc z pozoru, zdaje się, że wszystkie członki jego na złych się poetów poświęciły. Nie masz święta, uroczystości, wesela, urodzin, pogrzebu, stypy, żebyśmy na nie z magazynu tego wierszy nie mieli; z czasem na wszystkie dni roku dostaniemy. Szczęśliwy WKsMość jesteś, że od tych parnaskich bredni wolne masz uszy; my nimi zupełnie przywaleni jesteśmy. To szaleństwo już wszystkie ogarnęło stany, Poważne nawet piszą wiersze kasztelany. U których, jako dawna przypowieść nam niesła, Ani głowa do rady, ani tył do krzesła”. (T. K. Węgierski, Organy, oprac. J. W. Gomulicki, Warszawa 1956, s. 8).
440440 Faust — Johann Faust (lub Fust, zm. 1466), mieszczanin z Moguncji uważany wraz z Gutenbergiem za współwynalazcę sztuki drukarskiej.
441441 Dałeś... dowcipowi cechę — stempel, powagę, którą nadaje druk.
442442 diabła Bohomolec dał w swojej postaci — mowa o dziele Jana Bohomolca Diabeł w swojej postaci z okazji pytania, jeśli są upiory (Warszawa 1772), zwalczającym powszechne jeszcze wówczas przesądy i zabobony.
443443 Zabobonność i wiara w czary była nagminnym zjawiskiem nie tylko wśród ciemnej szlachty (bo o niej pisze Krasicki), lecz również wśród magnaterii. Podejrzani o czary, sądzeni przez sądy grodzkie, które w większości województw składały się z sędziego głównego, zwanego podstarostą, sędziego grodzkiego i pisarza, poddawani byli zazwyczaj torturom, którym asystował wójt (burmistrz) z jednym lub dwoma ławnikami i pisarz miejski. Jedną z najpospolitszych praktyk było tzw. pławienie: podejrzane o czary kobiety wrzucano do wody wierząc, że niewinnie oskarżona tonie, czarownica natomiast utrzymuje się na powierzchni. O opętanych wspomina Stanisław Wodzicki: „Za moich czasów u dominikanów w Krakowie, w kaplicy św. Jacka, spuszczano chorągiew tego patrona na klęczących opętanych, a ci wijąc się po ziemi, okropne wycia wydawali. Pokazywano mi także wytłuczone szyby w kościele, którymi zwyciężony egzorcyzmem diabeł wylatywał, opętany zaś nic na tym nie tracił, ponieważ wedle ich rozumienia nie jeden czart siedział w ciele komornem i każdy innym przemawiał językiem i inne nosił nazwisko”. (St. Wodzicki, Wspomnienia przeszłości, Kraków 1873, s. 121–122). Oświecenie wydało czarom stanowczą wojnę. Sejm r. 1776 zakazał tortur i kary śmierci za czary; mimo tej uchwały wypadki pławienia i palenia rzekomych czarownic zdarzały się jeszcze do końca XVIII w.
444444 diaboł po niemiecku — diabła wyobrażano sobie często w obcisłym stroju niemieckim.
445445 kołtun — choroba powstała na skutek niechlujstwa, wywołująca skręcenie i zlepianie się włosów; kołtun przypisywano urokom.
446446 kruczgankach — krużganek to galeria okalająca wewnętrzny dziedziniec, często na każdym z pięter budynku.
447447 zaciec się — zapędzić się, zagalopować.
448448 obrzask — kwaśny smak sfermentowanego wina.
449449 poziome ostatki — ścielące się po ziemi pędy.
450450 zdolny — stosowny, odpowiedni.
451451 zdatny — tu: umiejętny.
452452 Pochwała głupstwa (1509) to tytuł satyry jednego z najsłynniejszych humanistów, Erazma z Rotterdamu, w której krytyka stosunków średniowiecznych ujęta została w ironiczną formę niby panegiryku. Przesyłając królowi autograf wiersza, pisał Krasicki w liście z 7 IX 1781 r.: „Poprzednikiem moim w tej mierze był Erazm; żart jego dowcipny zdał mi się być sposobną materią do satyry”. (I. Krasicki, Pisma wybrane, t. IV, s. 267).
453453 zakałem — wadą.
454454 tetryk — człowiek zrzędliwy, marudny, ponury, schorowany.
455455 uwielbiony — wywyższony, podniesiony.
456456 nacisk — natłok, ciżba.
457457 plauz — aplauz.
458458 nie próbuje rzeczy — jeden przykład nie stanowi wystarczającej próby.
459459 zjadły — zajadły, zaciekły.
460460 liść — domyślnie: laurowy.
461461 wydział — rozdział.
462462 oznaczyć — zaznaczyć, wyrazić.
463463 Tak Jowisz u Homera utwierdzał wyroki — w Iliadzie (ks. I, w. 436–439) tak mówi Zeus (Jowisz) do błagającej go o łaskę bogini Tetydy: „Prośbę twoja mam w sercu wyrytą głęboko. / Skłonię głowę, byś pewna była mojej chęci; / Tej na stwierdzenie słowa używam pieczęci, / Przed bogi i przed ludźmi znak ten jest konieczny.” (Homer, Iliada, przekład Fr. Ks. Dmochowskiego, Wrocław 1950, B.N. Seria II, nr 17, wyd. 7, s. 21).
464464 Jurgieltowi — płatni, pozostający na żołdzie.
465465 A przypisując dzieło... — w czasach saskich i we wczesnym Oświeceniu pisarze, których nie stać było na wydanie książek własnym nakładem, ubiegali się o nakładców wśród bogatej szlachty i magnaterii, w zamian wypisując im szumne, panegiryczne dedykacje.
466466 Indy — mieszkańcy Indii, których północno–zachodnią część podbił Aleksander Macedoński.
467467 Medy, Party, Baktryjany — mieszkańcy Medii, Partii, Baktrii, krain wchodzących w skład starożytnego państwa perskiego, podbitego przez Aleksandra Wielkiego. Mało znane ówcześnie egzotyczne narody i wielkie czyny historyczne były to najczęściej używane realia w panegirykach.
468468 zawołany — sławny.
469469 mecenas — opiekun i protektor sztuk pięknych, nauk i literatury; nazwa pochodzi od nazwiska Gaiusa Maecenasa (ok. 67 r. p.n.e.–ok. 8 r. n.e.), możnego przyjaciela i protektora najsławniejszych poetów rzymskich: Horacego, Owidiusza, Wergiliusza.
470470 Pomimo Niesieckiego... — chociaż nie figurują w wydanym w latach 1728–1743 herbarzu Kaspra Niesieckiego.
471471 sławny antenaty — sławny swymi antenatami, tzn. sławny z powodu swoich przodków.
472472 Hipokrat — Hipokrates (ok. 460–ok. 380 r. p.n.e.), najwybitniejszy lekarz starożytnej Grecji, twórca medycyny naukowej, wiedzę lekarską opierał na doświadczeniu i obserwacji; „wódz lekarzów [...]. Księgi jego dotąd są ozdobą i prawidłem lekarskiej nauki” — pisał Krasicki w Zbiorze potrzebnych wiadomości.
473473 Galen — Claudius Galenus (131–ok. 200 r.), wybitny lekarz–praktyk, badacz naukowy i eksperymentator. Dzieła jego, w których dał syntezę ówczesnych poglądów medycznych, były aż do XVII w. uważane za podstawę wiedzy lekarskiej.
474474 przebrać się — wyczerpać się.
475475 maszki — maski; dawn. maszkaron.
476476 Z brulionu satyry przytaczamy porzucony później przez autora fragment o złocie i bogactwie: „Bogactwo, mówią mędrcy, że to jest rzecz podła. / Nie wierzcie — z tego teraz wszystko płynie źródła — / Rzecz znikoma, a przecie świat jej cały szuka, / Przydatek wielkie dzieła, przydatek nauka, / Złoto grunt, złoto cecha przymiotów i cnoty, / Dobra sława i talent, lepszy kruszec złoty.” (I. Krasicki, Satyry i listy).
477477 Wziętość — popularność.
478478 sztuczne — przebiegłe, umiejętne.
479479 senatorem że został starosta — starostowie nie mieli prawa zasiadania w senacie, aby więc zostać senatorem, starosta musiał otrzymać któryś z wyższych urzędów: kasztelana, wojewody, ministra.
480480 Wczoraj ledwo mościom pan — tytuł grzecznościowy „mości pan” obowiązywał w stosunku do każdego szlachcica, natomiast każdy sprawowany urząd dawał prawo do tytułu „jaśnie wielmożny”.
481481 sosny z nadbrzezia Pilicy — sławne masztowe sosny z lasów nadpilickich.
482482 skład — budowa.
483483 Nie dopiero — nie od dziś.
484484 Z Cyceronem... — Marcus Tullius Cicero (106–43 p. n. e.), słynny mówca i mąż stanu rzymski, gorący obrońca republiki, zdemaskował spisek Katyliny (por. satyra Złość ukryta i jawna), a oskarżając go w senacie, wygłosił słynne cztery mowy, zwane katylinarkami.
485485 W pierwotnej redakcji satyry po w. 23 znajdował się pięćdziesięciowierszowy, całkiem odmienny wariant utworu, którego autor nie włączył do ostatecznej redakcji.
486486 z świętym Mateuszem — apostoł Mateusz był z zawodu celnikiem (poborcą ceł).
487487 intrata — zysk, majątek.
488488 kunszt krasomówski — sztuka pięknego i umiejętnego przemawiania.
489489 niemarny — nieidący na marne, skuteczny.
490490 od Katona — Marcus Portius Cato (234–149 r. p.n.e.), polityk rzymski, obrońca interesów arystokracji; jako nieubłagany wróg wpływów greckich, którym przeciwstawiał surowy obyczaj starorzymski, stał się w tradycji symbolem cnót obywatelskich; „w zepsutych czasach, dawnej rzymskiej wstrzemięźliwości przykład”. (I. Krasicki, Zbiór potrzebnych wiadomości).
491491 publicznej rzeczy — rzeczypospolitej.
492492 bezpieczy — zabezpiecza.
493493 samym tylko wydatnym mundurem — jeszcze za czasów Stanisława Augusta anarchia odziedziczona po czasach saskich była w wojsku polskim zjawiskiem normalnym. Towarzysze pancerni i husarscy tylko nominalnie byli żołnierzami, ponieważ w czasie wojny najczęściej pozostawali w domu wysyłając na swoje miejsce płatnych zastępców.
494494 Bezpłatny kraju sędzia — w dawnej Polsce sędzia nie pobierał żadnego wynagrodzenia.
495495 Temis — „Córka Nieba i Ziemi, bogini sprawiedliwości. Wyrażenie jej bywa w osobie poważnej matrony mającej zawiązane oczy i trzymającej w ręku szalę z wagami równo z obu stron stojącymi”. (P. Chompre, Słownik mytologiczny).
496496 przeświadczenie — opinia publiczna.
497497 bezwzględny — bezstronny, nie znający szczególnych wzgędów dla nikogo.
498498 Czartoryski — Adam Kazimierz Czartoryski (1734— 1823), generał ziem podolskich, będąc w 1781–1782 r. marszałkiem trybunału litewskiego, zasłynął z bezstronnych wyroków, co było wówczas rzadkością. Głośny był współcześnie wydany przez Czartoryskiego wyrok skazujący na własnego ojca.
499499 dekret — wyrok.
500500 patron — obrońca sądowy w dawnej Polsce.
501501 wieloważny — wiele ważący, wartościowy.
502502 surowym żebractwem — natrętnym, nieustępliwym wyłudzaniem pieniędzy od klienta. Po wierszu tym znajdowało się w brulionie satyry odmienne zakończenie utworu: „Wszystkie władze szczególnym co dała ojczyzna, / W ręku prostych utrata, w dowcipnych spuścizna / Niepłatny płaci sobie, płatny więcej zyska, / Czyliż ojczyzna matka z samego nazwiska? / Czyż kto służy dla próżnej sławy, będzie żebrać? / Biorą, którzy nie służą, służąc czemu nie brać. / Zdobi wziątek dowcipny, podła kradzież szpeci,/ Jeśli matką ojczyzna, niechże żywi dzieci. / Czemu nie brać, gdy wziątek i skrycie, i snadnie, / Kto roztropny korzysta, głupi tylko kradnie. / Taki teraz jest statut zbyt w projekta płodnych, / Nowych obywatelów i statystów modnych. / Król Kazimierz był prostak, Aleksander drugi, / Klecili oni prawa dla kraju usługi. / Sobie służyć to koncept, staropolskie cnoty / Skutkiem były dziczyzny i grubej prostoty.”
503503 Po w. 70: „Już Maciej nie mościwym i panem, i bratem. / Zjaśniewielmożniał Maciej, drugich teraz braci; / A gdy go płatny wielbiacz górnie koligaci, / Stryjeczny Bolesławów i Piastów, i Wazów, / Zna szacunek krwi wielkiej i respekt wyrazów.”
504504 snadne — łatwe.
505505 Wywnętrza go — wykorzystuje, wyzyskuje go.
506506 przynajmniej by — przynajmniej żeby... (ale — w domysle tak nie jest, że człowiek się „pasie” w sposób umiarkowany).
507507 po woli — tu: powolnie, bez oporu.
508508 W przychylnej postaci — tu: przy pozorach przychylności.
509509 koligaci — krewniacy.
510510 Towarzystwo — społeczeństwo.
511511 nie czuje, co woła — nie czuje ten, który woła.
512512 bez czoła — bezczelny, bezwstydny.
513513 Niegdyś mędrzec ponury... — Jean–Jacques Rousseau, filozof francuski głoszący hasła powrotu do natury, ucieczki od szkodliwych wpływów cywilizacji, która nakłada na człowieka więzy zależności i nierówności społecznej.