Tasuta

Podróże Guliwera

Tekst
Märgi loetuks
Podróże Guliwera
Podróże Guliwera
Audioraamat
Loeb Karol Kunysz
Lisateave
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

Rozdział piąty

Guliwer na rozkaz swego pana opisuje mu stan Anglii i tłumaczy, co rozpala wojnę miedzy monarchami europejskimi. Opis konstytucji angielskiej.

Czytelnik raczy uważyć138, iż to, co ma czytać, jest krótkim zbiorem różnych rozmów, które przez przeciąg dwuletni miewałem z Houyhnhnmem, panem moim. Im bardziej postępowałem w umiejętności języka i wprawiałem się w łatwość mówienia, tym częstsze pan mój ze mną miewał rozmowy obligując, abym mu wszystko jak najdokładniej opowiadał. Przełożyłem mu jak najlepiej stan Europy. Mówiłem z nim o rzemiosłach, rękodziełach, handlu, naukach, a odpowiedzi moje na jego zapytania były niewyczerpaną rozmów materią. Ale tutaj samą tylko wyrażę istotę rozmowy, którąśmy o ojczyźnie mojej mieli, i zachowując ile możności porządek, na czas i okoliczności poboczne nie będę miał względu, trzymając się tylko jak najściślej prawdy. To mnie tylko niespokojnym czyni, iż trudno mi będzie rozmowy i gruntowne rozumowania mego pana wyrażać z należytą przyjemnością i mocą. Ale proszę czytelnika mego, aby słabości i nieudolności mojej darować raczył, przypisując to nieco także barbarzyństwu języka angielskiego, w którym się teraz muszę tłumaczyć.

Czyniąc tedy zadość rozkazom mego pana, opowiedziałem mu dnia jednego ostatnią rewolucję zaszłą w Anglii przez wkroczenie księcia Orańskiego i wojnę, którą ten ambitny książę miał potem z królem francuskim. Przydałem, że obecnie nam panująca królowa ciągnęła tę wojnę, w którą wdały się największe mocarstwa chrześcijańskie. Rzekłem mu, że ta nieszczęśliwa wojna, która jeszcze trwa, mogła dotąd około miliona zgubić Jahusów, że podczas niej więcej niż sto miast było oblężonych i dobytych i więcej niż pięćset okrętów spalonych lub w morzu zatopionych.

Spytał mnie naówczas, jakie pospolicie bywają przyczyny i pobudki naszych niezgód i tego, co ja nazywałem wojną. Odpowiedziałem, że przyczyny są niezliczone, ale podam mu tylko główniejsze. Częstokroć przyczyną wojny bywa ambicja niektórych monarchów, którym się zdaje, że nie dosyć posiadają ziemi i poddanych. Czasem polityka ministrów, którzy chcą, żeby niekontente poddaństwo miało się czym zabawiać i zapomniało o ich nikczemnych rządach. Rozmaitość poglądów pozbawiła życia miliony ludzi. Jeden na przykład mniema, że ciało jest chlebem, drugi – że chleb ciałem; jeden, że sok pewnego owocu jest krwią, drugi – że winem; jednemu się zdaje, że gwizdać jest uczynkiem dobrym, drugiemu, że jest zbrodnią; jeden pragnie całować kawałek drzewa, drugi wrzucić go w ogień; jeden mówi, że trzeba nosić odzież białą, drugi – że czarną, czerwoną, szarą; sprzeczają się, jak się ubierać: czy suknia ma być długa, czy krótka, ciasna czy szeroka, brudna czy czysta. Przydałem, iż wojny nasze nigdy nie bywają dłuższe i krwawsze139 jak te, które powstają przez rozmaitość zdań, szczególnie kiedy przedmioty, o które zaczął się spór, najmniejszej nie mają wagi.

Czasem dwóch monarchów miewa ze sobą wojnę przez to, że obydwaj chcą z państwa wyzuć trzeciego, choć żaden do tego nie ma prawa. Czasem jeden monarcha bije drugiego z bojaźni, żeby tamten na niego nie uderzył. Wszczyna się przeciw sąsiadowi swemu wojnę raz dlatego, że jest zbyt mocny, drugi raz, że zbyt słaby. Często ten sąsiad ma to, na czym nam zbywa, a my to mamy, czego jemu brakuje; natenczas bijemy się, dopóki nie zabiorą nam naszego lub nie oddadzą swego. Usprawiedliwioną jest rzeczą nieść wojnę w kraj, gdy się go widzi spustoszonym przez głód, powietrze albo niezgody wewnętrzne. Ma który pan miasto, które otacza mała jaka prowincja – otóż materia do wojny, aby ją zagarnąć i zaokrąglić swoje posiadłości. Jest naród jaki prosty i słaby, trzeba go zawojować i wymordowawszy jego połowę, drugą wziąć w kajdany, a to dla przyprowadzenia go do obyczajności. Najchwalebniejszą wojnę toczy monarcha, będąc od narodu jakiego o posiłek proszony, przychodzi wtedy na odsiecz i wypędziwszy najeźdźcę, sam obejmuje państwo, które obronił, a monarchę, który go na pomoc wezwał, zabija, bierze w kajdany albo na wygnanie wysyła. Bliskość krwi, związki małżeństwa są także przyczyną wojny między monarchami. Im bliżsi krewni, tym prędzej stają się nieprzyjaciółmi. Narody ubogie są zgłodniałe, bogate – ambitne. Głód z ambicją będą zawsze i wiecznie w niezgodzie. Z tych przyczyn rzemiosło wojskowe jest u nas najzaszczytniejsze. Człowiek wojskowy jest to jeden Jahu płatny, aby z zimną krwią zabijał sobie podobnych, którzy mu najmniejszego zła nie uczynili. W północnej Europie jest wielu ubogich monarchów, którzy, nie będąc w stanie sami wojny prowadzić, wynajmują swoje wojska innym, bogatszym narodom; trzy czwarte żołdu zatrzymują dla siebie, co jest ich najlepszym dochodem.

– To, co mi powiadasz o przyczynach waszych wojen – rzekł mi mój pan Houyhnhnm – daje mi wysokie wyobrażenie o waszym rozumie. Szczęściem dla was, że będąc tak złośliwi, nie jesteście w stanie wyrządzania wiele złego, przez co hańba jest większa od niebezpieczeństwa. Przyrodzenie dało wam usta płaskie na twarzy płaskiej, przeto nie widzę, jak byście się ze sobą gryźć mogli, chyba za wzajemnym pozwoleniem. A co do pazurów, które macie u nóg przednich i tylnych, są one tak słabe i krótkie, że nasz Jahu mógłby sam jeden takich jak ty dwunastu rozszarpać. Więc cokolwiek mi mówisz o strasznych skutkach waszych okrutnych wojen, na których tyle ginie ludzi, muszę myśleć, że mi powiadasz rzecz, która nie jest.

Nie mogłem się wstrzymać od trząśnienia głową i uśmiechu z prostoty mego pana. Umiejąc nieco sztukę wojenną, opisałem mu obszernie nasze armaty, karabiny, proch, kule, bagnety, pałasze. Odmalowałem mu oblężenia, odwroty, wycieczki, miny, kontrminy, szturmy i zasypywanie gradem kul, wytłumaczyłem mu nasze bitwy wodne. Wystawiłem mu przed oczy ogromne okręty z tysiącem majtków pogrążone na dno morskie, bitwy, w których każda strona traci po dwadzieścia tysięcy ludzi; jęki ranionych, krzyk bijących się, członki w powietrzu latające, ogień, dym, ciemności, zamieszanie. Opisałem mu potem nasze potyczki na ziemi, śmierć pod kopytami końskimi, ucieczkę, pościg, zwycięstwo, pola zasłane trupami dla pożywienia psów, wilków i ptaków na padlinie żerujących, grabież, łupiestwo, gwałcenie niewiast, pożary i zniszczenie. Dla poszczycenia się nieco męstwem i odwagą moich współziomków dodałem, żem widział, jak podczas jednego oblężenia wysadzili oni jakich stu nieprzyjaciół w powietrze, a tyleż podczas potyczki wodnej, tak że rozproszone członki żołnierzy zdawały się z chmur padać, co niewypowiedzianie miły widok sprawiało naszym oczom.

Chciałem mówić dalej i jeszcze coś pięknie opisać, gdy Jego Cześć rozkazał, abym zamilkł.

– Natura Jahu – rzekł mi – tak jest zła, że mogę wszystkiemu wierzyć, co opowiadałeś, skoro mu przypisujesz moc i sposobność równą jego złości. Dotychczas, choć miałem złe myśli o tym zwierzęciu, nigdy jednak nie były podobne do tych, których mnie teraz nabawiłeś. Zwiększyłeś mój wstręt do Jahusów, a twoja mowa pomieszała mi umysł i w taki mnie stan wprawiła, w jakim nie znajdowałem się nigdy. Boję się, aby zmysły moje, przerażone strasznymi wyobrażeniami, któreś w nie wraził, nie zaczęły się do nich przyzwyczajać. Nienawidzę wszystkich Jahusów mego kraju, ale nie ganię ich więcej za nienawistne własności jak gnnayha (drapieżnego ptaka) za jego okrucieństwa, albo ostry kamień, że kopyta kaleczy. Ale żeby stworzenie, które się szczyci, iż ma w dziale swym rozum, miało tak obrzydliwe uczynki popełniać i na tak straszne puszczać się zbrodnie, tego ja pojąć nie mogę i mniemać muszę, że rozum zepsuty gorszy jest od okrucieństwa samego. Lecz, mówiąc szczerze, czy rozum wasz jest rozumem prawdziwym? Czy nie jest on tylko talentem udzielonym wam od natury, abyście przezeń pogorszyli wasze naturalne przywary, podobnie jak niespokojna powierzchnia wody, odbijając obraz niekształtny, czyni go nie tylko większym, ale i szpetniejszym?

Ale – przydał – dosyć już mówiłeś mi o tym, co nazywasz wojną. Jest jeszcze inny artykuł interesujący moją ciekawość. Powiedziałeś mi, że na statku miałeś ze sobą nieszczęśliwych, którzy musieli opuścić swoją ojczyznę, że zrujnowani zostali przez procesy i że prawo ich do tego opłakanego stanu przywiodło. Jak prawo, którego przeznaczeniem jest być dla każdego obroną, może stać się powodem do czyjejś zguby? Nadto, cóż to jest prawo i czym są jego wykonawcy? Alboż wasza natura i rozum nie są zdolne przepisywać jasno, co powinniście czynić, a czego się chronić?

Odpowiedziałem Jego Czci, żem nie bardzo biegły w prawie, a tę małą, którą o prawnictwie140 mam wiadomość, zaczerpnąłem od patronów, których niegdyś radziłem się w sprawach moich. Wszelako gotowy jestem mu opowiedzieć, co w tej mierze wiedziałem.

– Mamy takich – mówiłem – co się udają na prawnictwo i tłumaczenie prawa. Uczą się od pierwszych lat przedziwnej sztuki dowodzenia wykrętną mową, że czarne jest białe, a białe – czarne, a to w zależności od tego, za co im płacą. Im cały naród jest podległy.

 

Dajmy na to, że sąsiad mój chce mieć moją krowę, więc zaraz idzie do patrona, to jest do uczonego tłumacza prawa, i obiecuje mu nagrodę, jeżeliby mógł dowieść, że ta krowa nie należy do mnie. Ja także muszę uciekać się do jakiego patrona tego samego kunsztu, aby sprawy mojej bronił, bo mi prawo nie pozwala bronić się samemu. Owóż ja, co mam oczywistą za sobą sprawiedliwość, znajduję się w dwojakim kłopocie. Pierwszy, że patron, którego uprosiłem do bronienia mej sprawy, jest podług stanu i ducha swojej profesji przyzwyczajony od młodości do fałszu, tak że kiedy mu dają do bronienia sprawę czystą i jasną, nie wie, jak się ma wtedy obrócić i co począć. Drugi kłopot, iż ten sam patron, mimo oczywistości interesu ode mnie poruczonego, dla stosowania się do zwyczaju swoich współbraci i dla uczynienia jak najdłuższej zwłoki musi go zawikłać, inaczej byłby od swoich zganiony, że psuje rzemiosło i zły przykład daje. Gdy się tak dzieje, są tylko dwa sposoby uwolnienia się od napaści. Pierwszym sposobem jest udać się do patrona przeciwnej strony i przekupić go, dając mu we dwójnasób więcej, niż się spodziewa od swego klienta, a zdradzi go, przedstawiając jego sprawę jako niesprawiedliwą. Drugim sposobem jest zalecić memu patronowi, aby sprawę moją bronił nieco pokrętnie i dał niejako do zrozumienia sędziom, że krowa moja może w rzeczy samej nie do mnie, ale do mego sąsiada należy. Taka obrona przeprowadzona z należytą zręcznością najlepiej zapewni mi przychylność sędziów. Trzeba bowiem wiedzieć, że sędziowie są to osoby upoważnione do rozstrzygania we wszystkich sprawach tyczących się własności obywateli, jako też w sprawach kryminalnych. Wybierają ich z najbieglejszych prawników, którzy przez starość lub lenistwo nie są zdatni więcej do swego rzemiosła.

Gdy więc przez całe swoje życie walczyli przeciwko prawdzie i sprawiedliwości, czują w sobie nieprzezwyciężoną skłonność do sprzyjania oszustwu, krzywoprzysięstwu i uciemiężeniu, tak że sam znałem niektórych, co woleli nie przyjąć ofiarowanej sobie nagrody od strony mającej sprawiedliwość za sobą niż obrazić swój stan, działając przeciwko naturze swojej i duchowi swego urzędu.

Jest to maksymą u sędziów, że cokolwiek osądzono przedtem, osądzono dobrze. Dlatego z wielką starannością chowają wszystkie dawniejsze dekrety, nawet te, które dyktowała niewiadomość141 i które są przeciwne słuszności i zdrowemu rozumowi. Nazywają je precedensami, czyli zbiorem zasad prawnych. Przywodzi się je jako mające powagę dla usprawiedliwienia najniesprawiedliwszych zdań i sędziowie zawsze się do nich stosują i sądzą podług tych przykładów.

Wreszcie sędziowie zawsze z premedytacją uchylają się od wglądu w istotę sprawy, lecz namiętnie i długo roztrząsają okoliczności nic wspólnego ze sprawą niemające. Na przykład w przypadku mojej krowy nie będą się starali odkryć, jakie mój przeciwnik ma do niej prawo, lecz czy jest czerwona, czy czarna, czy ma rogi długie, czy krótkie, czy pole, na którym się pasie, jest okrągłe, czy czworograniaste, czy w oborze, czy na łące ją doją, na co chorowała i tak dalej. Potem udają się po radę do dawnych dekretów. Sprawę do czasu zwlekają i w dziesięć, dwadzieścia lub trzydzieści lat do końca doprowadzają.

Ludzie prawni mają swój język osobny, mają słowa sobie tylko właściwe, mają wyrazy, których drudzy nie rozumieją. W tym to pięknym języku pisane są prawa. Są one rozmnożone bez końca i mają niezliczone odmiany. Widzisz, że w takowym labiryncie zupełnie pomieszali istotę prawdy i fałszu, sprawiedliwości i krzywdy, i że gdyby który cudzoziemiec o trzysta mil od kraju mego urodzony zechciał się ze mną prawować o moje dziedzictwo, w imieniu moim od trzechset lat pozostające, może by potrzeba lat trzydziestu dla zakończenia i zupełnego rozstrzygnięcia tej trudnej sprawy.

W procesach osób oskarżonych o zbrodnię stanu metoda używana jest daleko krótsza i godniejsza zalecenia. Sędzia stara się wybadać sposób myślenia rządu i poznawszy go, może uratować lub kazać powiesić zbrodniarza, zachowując przy tym jak najściślej wszystkie formalności prawnicze.

– To szkoda – przerwał mój pan – że osoby mające tak wielki dowcip142 i przymioty nie używają ich na dobre. Czyżby nie było lepiej, żeby nauczali innych mądrości i cnoty i żeby światła swojego udzielali powszechności? Gdyż ci uczeni ludzie bez wątpienia posiadają wszystkie umiejętności.

– Bynajmniej – odezwałem się – oni znają tylko swoje rzemiosło, a więcej nic zgoła. Są to najprostsi ludzie na świecie we wszystkich innych materiach. Nienawidzą literatury i innych umiejętności, a w zwyczajnym towarzyskim życiu są przykrzy, nudni, prostacy, grubianie. Zawsze i wszędzie gotowi są do przeinaczenia zdrowego rozsądku i przekręcania każdej rzeczy, o której się mówi.

Rozdział szósty

Dalsze opisanie stanu Anglii za królowej Anny. Charakter pierwszego ministra na niektórych europejskich dworach.

Pan mój nie mógł pojąć, dlaczego ten cały rodzaj prawników tak się głowi, tyle zachodu i trudu sobie zadaje jedynie po to, by sprzymierzając się z niesprawiedliwością krzywdzić zwierzęta własnego gatunku.

– Co ty rozumiesz – mówił – przez tę nagrodę, którą się obiecuje patronowi, gdy mu się jaką sprawę powierza?

– Są to pieniądze – odpowiedziałem, lubo trudno mi było wytłumaczyć, co to są pieniądze. Przedłożyłem mu różne gatunki naszych monet i metali, w których są bite. Dałem mu poznać wielki ich pożytek, mówiąc, że kiedy Jahu ma wiele pieniędzy, naówczas może mieć piękne odzienie, piękne domy, piękne dobra, wyśmienite stoły i do wyboru swego wszystkie najpiękniejsze kobiety; że ponieważ pieniądze jedynie dają dostęp do tych wszystkich rzeczy, więc dla tej przyczyny nigdy nie możemy mieć dosyć pieniędzy, by je wydawać lub gromadzić, będąc z natury skłonni do nieumiarkowania albo sknerstwa; że bogaty próżniak żyje z pracy ubogiego, który poci się od rana do wieczora, nie mając jednego momentu odpoczynku. Są tysiące biednych na jednego bogacza. Masa naszego ludu przymuszona jest pracować co dzień za nędzną zapłatą, aby kilku w największym zbytku żyć mogło. Długo jeszcze o tych sprawach szczegółowo mówiłem, ale Jego Cześć nie był kontent z mych wypowiedzi.

– Ech! – odezwał się pan mój – azaliż wszystkie zwierzęta nie mają równego prawa do owoców, które ziemia wydaje dla ich wyżywienia, a szczególnie te, które innym przewodzą? Ale cóż ty rozumiesz – rzekł mi – przez stół wyśmienity? Gdyś mi napomknął, że mając pieniądze, można go mieć w twoim kraju?

Wtedy zacząłem mu tłumaczyć najwyborniejsze potrawy, którymi pospolicie bywają zastawiane stoły bogaczy. Przedłożyłem różne sposoby, jakimi gotują mięsiwa. Rzekłem, iż dla zaprawienia tych potraw, a osobliwie dla sprowadzenia napojów, sosów i wielu innych smakołyków, budujemy okręty i puszczamy się w długie podróże do czterech części świata, tak dalece, że dla jednego śniadania dystyngowanej samicy potrzeba pierwej cały glob ziemski ze trzy razy dokoła objechać.

– Kraj wasz – przerwał – musi być bardzo nędzny, jeśli nie ma czym wyżywić swoich mieszkańców. Dziwi mnie niepomiernie, że tak rozległy kraj, jaki mi opisałeś, nie ma świeżej wody i abyście mieli co pić, musicie napoje zza morza sprowadzać.

– Anglia, ojczyzna moja – odpowiedziałem – wydaje żywności trzy razy więcej, niżeli jej mieszkańcy mogą potrzebować, wyborne napoje robimy z soków niektórych owoców lub wyciągamy z niektórych zbóż, słowem, niczego nam nie brakuje co do przyrodzonych potrzeb. Ale dla dogodzenia zbytkowi i niepowściągliwości samców oraz próżności naszych samic wysyłamy do cudzych krajów większą część potrzebnych nam płodów, a stamtąd w zamian przywozimy choroby, szaleństwo i występek. Tym się tłumaczy, że wielka rzesza ludzi przymuszona jest szukać utrzymania, chwytając się żebraniny, rozbojów, złodziejstwa, oszustwa, podstępu, potwarzy, pochlebstwa, przekupstwa, fałszerstwa, hazardu, kłamstwa; zmuszona jest płaszczyć się albo rozbijać, sprzedawać głosy, uciekać się do trucicielstwa, nierządu, obłudy, oszczerstwa, krzywoprzysięstwa i temu podobnych sposobów. Niemało kosztowało mnie trudu wytłumaczyć panu memu znaczenie tych słów.

Nie dlatego podejmujemy trud sprowadzania win z cudzych krajów, abyśmy w kraju nie mieli wody i innych bardzo dobrych napojów, ale dlatego, iż wino sprawuje wesołość, odbierając nam rozsądek, wypędza z umysłu naszego myśli poważne, napełnia nam głowę tysiącznymi głupstwami, wzbudza w nas nadzieje, rozprasza bojaźń, uwalnia nas na niejaki czas od tyranii rozumu, odejmuje nam możność używania naszych członków i wpędza w głęboki sen. Budzimy się z tego snu chorzy i smutni i używanie tego napoju staje się przyczyną chorób, które życie nasze czynią nieprzyjemnym i krótkim.

– Lud ubogi – mówiłem dalej – utrzymuje się, dostarczając bogatym wszystkich rzeczy, których oni potrzebują, i wytwarzając wszystko dla własnego użytku. Na przykład, gdy jestem w moim kraju i odzieję się jak należy, noszę na sobie dzieło stu rzemieślników. Jeszcze raz tyle rąk musi się przykładać do wybudowania i przyozdobienia mego domu, a jeszcze pięć razy więcej potrzeba dla ubrania mej żony.

Potem opisałem mu inny rodzaj ludzi, utrzymujących się z leczenia chorych. Już przedtem powiedziałem Jego Czci, że znaczna część towarzyszy moich poumierała w podróży z choroby, lecz wielką miałem trudność do zwalczenia, nim mógł to zrozumieć. Pojmował, że Houyhnhnm może na kilka dni przed śmiercią czuć się słaby i ociężały albo skaleczyć sobie przypadkiem nogę. Nie mógł natomiast zrozumieć, że natura, która we wszystkich swoich dziełach jest arcydoskonała, może dopuścić, aby w ciałach tworzyły się choroby. Sądził, że to żadnym sposobem być nie może, i prosił, abym mu wytłumaczył przyczynę tego nienaturalnego nieszczęścia. Musiałem mu więc tłumaczyć naturę i przyczyny różnych naszych chorób. Mówiłem, iż jadamy, choć się nam jeść nie chce, pijemy nie mając pragnienia, przepędzamy noce na łykaniu trunków mocnych, nic przy tym nie jedząc, które palą nasze wnętrzności, rujnują żołądek i po wszystkich członkach rozpraszają niemoc i słabość śmiertelną, że wiele u nas jest samic z nierządu żyjących, co mają pewien jad, którego udzielają swoim gachom, że z tą nieszczęśliwą chorobą, równie jak i z innymi, rodzimy się i odbieramy ją od naszych rodziców razem z krwią. Na koniec, że nie skończyłbym mówić, gdybym mu chciał opisać wszystkie nasze choroby, ponieważ będzie ich przynajmniej pięćset lub sześćset, rozciągających się na wszystkie członki naszego ciała, a każda jego część bądź zewnętrzna, bądź wewnętrzna ma znowu sobie właściwe choroby.

Dla uleczenia, przydałem, tego wszystkiego są niektórzy Jahusowie, co się poświęcają uczeniu ciała ludzkiego i rozumieją, że przez skuteczne lekarstwa mogą wykorzeniać choroby, walczyć z samą naturą i życie nasze przedłużać. Będąc sam tegoż kunsztu, przedłożyłem z ukontentowaniem Jego Czci sposoby naszych doktorów i tajemnice umiejętności lekarskiej.

– Wszystkie nasze choroby – rzekłem – pochodzą z pełności żołądka, skąd doktorowie nasi rozumnie wnoszą, że potrzebne jest wypróżnienie bądź przez womity, bądź przez stolec. Do tego potrzeba ziół, minerałów, gum, olejków, skorup, soli, soków, traw morskich, ekskrementów, kory z drzew, węży, gadzin, ryb, żab, pająków, ciała i kości trupów i z tego wszystkiego robią oni napój tak przykry i obrzydliwy, że po skosztowaniu go wzrusza się cała natura człowieka. To lekarstwo każą nam doktorowie nasi pić na wypróżnienie, jak oni nazywają, górą przez womity. Na wypróżnienie dołem dobierają oni z magazynów swoich innych lekarstw i albo je nam każą pić jak tamte, albo też wpuszczają w nas one przez tył.

Takowe lekarstwo czyści wnętrzności i wypróżnia je z wielkim natężeniem ze wszystkiego, co tylko w nich się znajduje. Nazywają to purgacją albo lewatywą.

Przyrodzenie, mówią arcydowcipnisie, dało nam otwór górny, widomy, dla nabierania w siebie pokarmów, otwór zaś sekretny, dolny, dla wyrzucania tychże. Choroba odmienia przyrodzony porządek ciała i dlatego, aby lekarstwo ten porządek przywróciło, trzeba odmienić użycie tych otworów, to jest połykać spodnim, a wypróżniać się górnym. Mamy także choroby, które nie mają w sobie nic z istoty, tylko samo urojenie; dla tych chorób lekarze wymyślili urojone sposoby leczenia. Mają one osobne nazwy i osobne lekarstwa. Na te choroby cierpią prawie bezustannie nasze samice.

 

Najbardziej odznaczają się ludzie tego stanu w prognozowaniu i rzadko się w tym mylą. W chorobach prawdziwych, mających złośliwy charakter, przepowiadają zwyczajnie śmierć, która jest zawsze w ich mocy, co się zaś tyczy polepszenia, nigdy z pewnością przepowiedzieć tego nie mogą. W przypadku zaś, kiedy wbrew temu, co mówią, stan chorego zaczyna się polepszać, umieją odpowiednią dawką tak to urządzić, aby nie uważano ich za fałszywych proroków.

Osobliwie stają się pożyteczni mężom i żonom niemogącym żyć ze sobą w zgodzie, starszym synom, ministrom stanu, a często władcom.

Już nieraz rozmawiałem z moim panem o naturze rzadzenia w ogólności, a osobliwie o naszej wybornej konstytucji, słusznie wzbudzajcej podziwienie i zazdrość – całego świata. Gdym wspomniał teraz przypadkiem o ministrze, rozkazał mi, abym mu powiedział, jaki to gatunek Jahusów nazwisko to ma oznaczać.

– Pierwszy minister – odpowiedziałem mu – jest to istota bez radości i smutku, bez miłości i nienawiści, bez litości i gniewu, niemająca żadnych innych namiętności poza pragnieniem bogactw, władzy i tytułów. Używa on do wszystkiego swej mowy, wyjąwszy do wynurzenia swych myśli; nigdy nie mówi prawdy, jak tylko w zamiarze, ażeby ją trzymano za kłamstwo, nigdy kłamstwa, jak tylko, żeby je za prawdę uważano. Ci, o których źle mówi, mogą być pewni swego wywyższenia, ci, których chwali – niezawodnej zguby; przyrzeczenie zaś ministra, osobliwie wzmocnione przysięgą, jest najgorszą oznaką. Każdy roztropny usuwa się wtedy i traci wszelkie nadzieje.

Są trzy metody, przez które Jahu może się stać ministrem: pierwsza, iż umie rozporządzać z roztropnością żoną, córką lub siostrą swoją, druga – zdradzić i zniszczyć swego poprzednika, trzecia – powstawać z zapalczywością we wszystkich publicznych zgromadzeniach na zepsucie dworu. Roztropny monarcha wybiera osobliwie tych, którzy używają ostatniej metody, bo ci fanatycy stają się ministrami najposłuszniejszymi woli i namiętnościom swego pana. Mając wszystkie urzędy do swej dyspozycji, łatwo im jest utrzymać się przy swoich miejscach, przekupując urzędami większą część senatu lub Wielkiej Rady. Na koniec, aby nie zdawać rachunku, zaopatrują się w akt zabezpieczający (tu opisałem mu znaczenie jego) i zbogaceni143 łupem, usuwają się od urzędów.

Pałac pierwszego ministra jest szkołą tego rzemiosła: pazie, lokaje i odźwierni, naśladując pilnie swego pana, stają się ministrami w swoich funkcjach i nabywają wielkiej biegłości w trzech głównych przymiotach: w bezwstydzie, kłamstwie i przekupstwie. Przez to podchlebiają się im osoby pierwszej rangi i często zdarza się, iż przez chytrość i bezwstyd, przechodząc przez różne stopnie, stają się następcami swego pana.

Pierwszym ministrem rządzi zazwyczaj stara lubieżnica lub lokaj-faworyt i są to jakby kanały, przez które rozchodzą się wszystkie łaski, można ich też słusznie nazywać rządcami kraju w ostatniej instancji.

Jednego dnia pan mój uczynił mi komplement, na który nie zasłużyłem. Gdy rozmawiałem z nim o osobach znacznych w Anglii, rzekł, iż pewno pochodzę ze szlachetnej jakiej familii, bo w kształcie, kolorze i czystości przewyższam wszystkie Jahusy jego kraju, chociaż w sile i szybkości nie mogę się z nimi równać.

– To bez wątpienia pochodzi – mówił – z różności sposobu życia i stąd nie tylko masz władzę mowy, ale też niejakie początki rozumu, dzięki czemu przyjaciele moi poczytują cię za dziw natury.

Uważaj tylko – mówił dalej – że między Houyhnhnmami szpakowate i białe nie są tak piękne jak gniade, siwo-jabłkowite i kare. Nie rodzą się z tymi samymi przymiotami co tamte i dla tej przyczyny zostają przez całe życie w stanie sług, nie myśląc nigdy o wyniesieniu się do stanu panów, co byłoby uważane w kraju za rzecz szkodliwą i przeciwną naturze.

Podziękowałem Jego Czci jak najuniżeniej za dobre o mnie rozumienie, ale upewniłem go o pochodzeniu moim bardzo niskim, ponieważ narodziłem się tylko z prostych, uczciwych rodziców, którzy mi dosyć dobre dali wychowanie. Rzekłem, że nasza szlachta wcale nie odpowiada wyobrażeniom, które o niej Jego Cześć powziął. Nasza młódź szlachecka chowa się od dzieciństwa w próżniactwie i zbytkach, skoro zaś wiek po temu, wyniszcza się z samicami rozpustnymi i zepsutymi i dostaje od nich nienawistnych chorób. Potem, straciwszy swój majątek i widząc bliską ruinę, żeni się. Z kim? Z samicą podłego urodzenia, brzydką, chorowitą, ale bogatą, którą darzy nienawiścią i wzgardą. Takowe ciała nie uchybią rodzić dzieci niedołężnych, brzydkich, chorowitych, a ród taki rzadko dociąga do czwartego pokolenia, chyba że żona zapobieży144 temu, poszukawszy wśród sąsiadów lub służby zdrowego ojca dla swych dzieci, aby w ten sposób polepszyć krew i przedłużyć ród. Ciało suche, szczupłe, słabe, chorowite tak poszło w nieomylny znak szlacheckiego pochodzenia, że skoro tylko urodzi się syn silny i zdrowy, zaraz wnoszą, że pani matka jego przypuściła do łask swoich stajennego lub woźnicę. Wady duszy odpowiadają niedołężności ciała: melancholia, głupota, nieumiejętność, kaprysy, lubieżność i duma są zwyczajnymi przymiotami charakteru tej klasy.

Bez przyzwolenia tych szlachetnych osób żadne prawo nie może zostać ustanowione ani zniesione lub odmienione i zarazem stanowią one sąd najwyższy, od którego nie ma żadnej apelacji.

138uważyć – dziś: zauważyć; zwrócić uwagę. [przypis edytorski]
139krwawszy – dziś popr.: bardziej krwawy. [przypis edytorski]
140prawnictwo – dziś: prawo. [przypis edytorski]
141niewiadomość – nieświadomość, niewiedza. [przypis edytorski]
142dowcip (daw.) – inteligencja. [przypis edytorski]
143zbogacony – dziś: wzbogacony. [przypis edytorski]
144zapobieży – dziś popr. forma: zapobiegnie. [przypis edytorski]