Бесплатно

Rzecz wyobraźni

Текст
Автор:
0
Отзывы
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа

Miasto Kair

Nie gubiąc wątku rozpoczętego w Odzie tak pełnej lirycznego zamieszania monetarnego – przejdźmy do utworu, który nosi tytuł Kair. Nie jest to poetyczne przeczucie konfliktów i niedoszłych wojen o Kanał Sueski. Bo takich faktów jak najazdy izraelskich czołgów na Egipt, wedle doskonałych wzorów hitlerowskiej taktyki pancernej wykonywane, nie przewidzieli najbardziej zagorzali katastrofiści i fantaści. Nawet w Wilnie, które było największym w Europie ośrodkiem drukarstwa w języku hebrajskim i żydowskim.

Kair Zagórskiego leży na podobnej mapie poetyckiej co na przykład Ważyka526Inkipo, końskie miasto. Z którym pożegnał się ten poeta w roku 1940, a obecnie tylną bramą powraca. „Zegnaj, miasto, które sławili mistyfikatorzy!” Powraca, skoro przekonał się, że plac Konstytucji w nowej Warszawie to również jest jakieś Inkipo i również sławili go mistyfikatorzy!

Tylko sześć państw po owym posunięciu Banku Anglii wytrwało przy pełnej walucie złotej. Stany Zjednoczone, Francja, Szwajcaria, Holandia, Belgia. I szóste – Polska. W wyliczonym kontekście mogłoby to oznaczać, że ekonomika kapitalistyczna Polski międzywojennej była równie mocna co towarzyszących jej krajów. Była zaś ona tak chwiejna i płochliwa, że za wszelką cenę należało uniknąć wstrząsów. Mimo to weksle gwarancyjne i umowy kredytowane na dłuższe terminy spisywano w dwóch walutach – złotym polskim i dolarze amerykańskim. Publicznie i naukowo pisało się i mówiło o dwuwalutowości polskiej ekonomiki.

Istniały pozory dobrobytu, wystawy w miastach naszego kraju były przepełnione. Kryzys gospodarczy według kapitalistycznego przebiegu bynajmniej nie oznacza – młodszemu pokoleniu trzeba to dokładnie wyjaśnić – ażeby wystawy i sklepy zostały wymiecione z towarów. Wprost przeciwnie. Są one zatłoczone aż do obrzydliwości, ponieważ nie ma komu kupować. Prasa ówczesna donosiła częstokroć o rozbijaniu szyb przez bezrobotnych i kradzieżach z witryn. W ekonomice socjalistycznej, której wyznacznikiem są kolejki po wszystko i wszędzie, niebezpieczeństwo takie nie grozi. Towar chodliwy ma szczególne właściwości. Takiego przymiotnika w ogóle nie pamiętam z przedwojennego języka polskiego. Słownik Warszawski również przynosi tylko znaczenie spotykane w gwarach – chodliwy, czyli trwały, dobrze się noszący, niezdarty, np. suknia chodliwa.

Otóż towar chodliwy w nowym znaczeniu tego przymiotnika nie tylko nie zalega wystaw i witryn, lecz w ogóle się na nich nie ujawnia. Chyba od razu w sklepie prywatnym, dokąd z handlu uspołecznionego przeciekł. Takiej odmianki znaczeniowej również nie znam z języka polskiego formacji kapitalistycznej.

W związku z pozornym dobrobytem Jerzy Zagórski trafnie notuje, co niżej. Chciałbym przypomnieć, że pewna młoda osoba, czytając niedawno Zaklęte rewiry Worcella527, wiele z podawanych potraw uważała za zmyślone, jako że nigdy się z nimi nie zetknęła. Podobnie zmyślone, co na przykład dania na wielkich przyjęciach w książkach Witkacego. Przypuszczamy, że także na ucztach malarskich u Waliszewskiego528, gdzie jada się tylko kolorystyczne pozory. Tekstowi Zagórskiego chyba to nie grozi.

 
Miasta są pełne pokarmów:
Więc przede wszystkim orzechy, figi, nugaty, daktyle,
Torty, biskwity i kremy,
Wszystko, co słodkie i tłuste,
Pokostem jak słodką polewą zakłada gardła i usta
I brzuchy jak słonie, jak słonie rozdyma okrągło i mile.
 
 
Pasztety, szynki i boczki, kiełbasy litewskie i z lędźwi:
Od płatków różowo-białych w przełyku ślina się lęgnie.
 
 
Pamiętam, jak w mieście niemieckim na czele trzydziestu chłopców
Wkroczyłem w groźnym porządku do wielkiej masarni, wielkiej,
I wziąłem, co trzeba (nie płacąc), od kupców chciwych i obcych,
A potem między przyjaciół rozdałem trzysta serdelków.
 
(Kair)

Sądząc po ilości specyficznie polskich produktów masarskich (niczym w Pieśni o ziemi naszej Pola529 gastronomiczny skrót Litwy szlacheckiej „łosie chrapy i niedźwiedzie łapy”) – można by sądzić, że poecie chodzi o Kielce czy Kalisz, gdyby leżały na sarmackich wyspach niezmiennie szczęśliwych te miasta i nie pustoszyły ich najazdy oraz handel spółdzielczo-miejsko-państwowy. Kontekst wszakże wskazuje, że miasto Zagórskiego, że jego Kair wyjaśnić się daje nie tyle na tle rzeczywistym, co w związku z poezją poprzedniego pokolenia.

Nowatorzy polscy pierwszego dziesięciolecia międzywojennego swoje optymistyczne marzenia na temat miasta, masy, maszyny osadzali na tle urbanistycznym, wymierzonym na wyrost, w Polsce niespotykanym. Śnili na jawie wielkie metropolie. Krakowski Hawełka dorastał wymiarów paryskich domów towarowych.

W generacji Zagórskiego takie marzenie otrzymuje w łeb. W obrębie nowatorstwa wiejski, pesymistyczno-lenartowiczowski Czechowicz530 zajmuje miejsce urbanistycznego Peipera531. Kryzys ówczesny to także przegrana mitu o tym, że kraj między Zbąszyniem a Pińskiem, Zaleszczykami a Wejherowem zdolny jest dopędzić po torze kapitalizmu i cywilizacji urbanistycznej kraje w tej mierze przodujące.

Cóż czyni Zagórski? „Z klocków układam KAIR – zabawne miasto w powietrzu”. Miasto nie istniejące, złożone z marzenia optymistycznych nowatorów i rozczarowania następnej generacji. „Co właściwie znaczy Inkipo, to nieludzkie urojenie?” – pytał Ważyk. Znaczyć może również:

 
Miasta są pełne rozkoszy, arcydzieł w ulicznych koszach,
Dzieł naukowych w czytelniach, podróży, fotomontaży,
Wind do podziemnych metro sunących sprawnie i szczelnie,
Bulgotu w ogromnych piecach, gdzie chałwę na gazie prażą.
 
 
Miasta są pełne wystaw, świateł, okrzyków i kwiatów,
Domów z kamienia i z cegieł, ze szkła, z metalu, z żelbetu,
Stalowych konstrukcji, które ogniem w łomocie się splata…
 

Utwór pochodzi z roku 1932. Kryzys gospodarczy lat 1929–1934 już dotarł do Polski. Jednak nie zachwiał optymizmu ustrojowego ówczesnych wybitnych ekonomistów polskich. Zauważyli oni wstrząs, opisywali go i traktowali jako zwierzę całkowicie oswojone. „Kryzys obecny jest niewątpliwie kryzysem cyklicznym, kryzysem powstającym i znikającym na skutek dynamiki kapitalizmu” (Ferdynand Zweig O programach walki z kryzysem). „Po przypływie morza następuje odpływ, po latach tłustych niezmienna kolej wypadków niesie z sobą falę lat chudych” (Adam Krzyżanowski Demograficzne oblicze kryzysu). Ta ostatnia metafora o podłożu biblijnym jest prawie że poetycka.

Nawet fakty tak skądinąd bolesne dla osób, które zostały nimi dotknięte, nie zachwiewają spokoju ekonomistów. „Przesilenie przyczyniło się do wzrostu ilości samobójstw, które stwierdzono w miastach (nie na wsi). Chodzi tu jednak o cyfry drobne, niewywierające wpływu na falowanie cyfr całkowitej śmiertelności” (Krzyżanowski).

Niełatwo zadowolić łakomych na wielkie cyfry ekonomistów! Zaś w wielkich liczbach obserwowali oni: „Spada ilość małżeństw z 286 tys. w r. 1923 na 238 tys. w roku załamania się złotego, tj. w r. 1925, po czym wzrasta nieprzerwanie, osiągając 300 tys. z drobną przewyżką w latach 1929 i 1930. Ludność raduje się pomyślną koniunkturą tych lat i wierzy w jej trwałość. Doznaje rozczarowania w roku następnym, który zaznacza się znacznym spadkiem, bo wynoszącym 9 proc. cyfry z roku 1930. Liczba małżeństw w roku 1931 wynosiła tylko 273 tys.” (Krzyżanowski).

 

Słowem – ekonomiści dalecy byli od zwątpienia. Za nieśmiertelnym przykładem Wolterowskiego532 Panglosa obserwowali najlepiej urządzony ze światów w trybie przypływu i odpływu. Inaczej poeta wileński:

 
Tak samo my, oddaleni od czasów na nas idących,
Nie wiedząc, jak będą brzmiały melodie jutro tętniące,
Nie dosyć wsłuchani w szumy Białowież i pszczyńskich borów,
W ryk bydła na wielkich kołchozach, dudniących turkotem traktorów,
Stawiamy z materii nietrwałej jak ulep ciasta
Dalekie, egzotyczne i nieznane miasta
Dla turystów, co przyjdą za lat dwa tysiące.
 
(Kair)

Tak kończy młody poeta wizję Kairu. Nietrudno odpowiedzieć, że miasto o tej nazwie nie leży obok Inkipo jedynie. Niestety – w Polsce ono leży, nie tylko katastroficznej, lecz i dzisiejszej. Bo w jej miastach po chwilę obecną ani wind nie ma do kolei podziemnych, ani kolei samych, ani budowli ze szkła i metalu, ani świateł, okrzyków i kwiatów.

Kair w jakimś wymiarze jest również utworem klasycystycznym. Daje się pomieścić w ówczesnej teorii gatunków poetyckich. Jakkolwiek złożony w wielu ogniwach z fantasmagorii, nie różni się zasadniczo od listu poetyckiego. Tyle że jego adres, że dopełnienie materii marzenia – za dwa tysiące lat. Taki zaś adres to adres katastroficzny.

Listu poetyckiego dotyczą zasady poezji dydaktycznej. O „kształtach dydaktycznych” powiada Euzebiusz Słowacki: „Gdy poeta ogarnia rozumem swoim pewne prawdy, tyczące się obyczajów, sztuk albo umiejętności; gdy te prawdy, przez swoją ważność i wielkość, mogą dać wiele zatrudnienia jego imaginacji i wzbudzić w nim poetyczny zapał; natenczas opiewa je wierszem, a rodzaj poezji stąd powstający nazywamy dydaktycznym, czyli uczącym.

Bajka o wojnie

Jerzy Zagórski533 w Czasie Lota nie przedrukował utworu pod tym tytułem. W komentarzu do katastrofizmu musi on jednak być uwzględniony. Nadrealistyczna, udziwniona polityka stanowi bowiem istotne ogniwo tego zjawiska. Nadrealistyczna w chwili powstawania podobnych Bajek o wojnie. Nie po drugiej wojnie światowej i nie w momencie atomowego uzbrojenia wszystkich armii świata, zabłąkanych pocisków zdalnie kierowanych, samoistnych wybuchów reaktorów atomowych, lotów pasażerskich przez biegun, podbojów wykonywanych przez państwo o nazwie Izrael – „powstanie Anglików przeciw Szkotom i kapitalistom z Cejlonu doprowadziło do ostatecznej likwidacji szeregu mandatów. Kolonie, które stały się polskimi, miały bardzo utrudniony dostęp do metropolii”. Przepraszam. To już urywek z Bajki o wojnie.

W Nienasyceniu Witkiewicza534 toczy generał Kocmołuchowicz straszliwą wojnę z najazdem Chińczyków zalewających całą Europę. Upadają religie, świat zatopiony zostaje w wielkiej orgii historiozoficzno-intelektualnej. Jakby wyolbrzymioną gębę gombrowiczowską pisarz przyprawił patetycznym wizjom historyków, Gibbona535 czy Ferrero, o wielkości i upadku świata starożytnego.

„Już się ma pod koniec starożytnemu światu. Wszystko, co w nim żyło, psuje się, rozprzęga i szaleje: bogi i ludzie szaleją. A jako Jowisz, pan na niebie, tak Rzym, pan na ziemi, kona i szaleje”. Znał to Krasiński536. Oczywista, że źródła i pokrewieństwa Witkacego są bliższe – w teoriach kulturowych takich filozofów, jak Oswald Spengler537, autor Untergang des Abendlandes538. Echa podobne brzmią również w takich dziełach, jak Dola człowiecza Malraux539, bez wysiłku pamięć je odczytuje w głośnym filmie Eisensteina540Burza nad Azją. Potomek duchowy Tamerlana541 wypędza współczesnych imperialistów i handlarzy futer.

Podobne wojny toczą się także w opowieści Wata542Żyd wieczny tułacz. Jej bohaterem jest baron Gould, urodzony w getcie w Zebrzydowie – z miasteczek rzeczywistych może to być Płońsk, Stryj, Jędrzejów. Jego fantastyczna kariera życiowa opiera się na założeniu ideowym tej treści, iż nowy porządek na świecie można zbudować godząc komunizm z katolicyzmem, tworząc „marksizm neokatolicki czy katolicyzm, teokrację komunistyczną” i że do wypełnienia tego zadania powołani są Żydzi. W tym celu powinni oni przede wszystkim opanować hierarchię kościelną. Brzmi w tym wszystkim echo dyskusji Naphty z Settembrinim w Czarodziejskiej górze Tomasza Manna543.

Jakoż co rozgrywa się (jako przepowiednia) w naszych latach, ponieważ to wcielenie prastarej legendy Ahaswerusa544 wydane zostało w roku 1927 i początek drugiej połowy stulecia był już terenem przepowiedni: „Dziesięć lat później widywano w Rzymie coraz więcej kleryków o długich krogulczych nosach, o oczach zamglonych kosmiczną melancholią. W roku 1965 został obrany papieżem Urban IX, niegdyś sekretarz barona Goulda, ongi Natan, talmudysta z Zebrzydowa. Rok ten rozpoczyna nowy okres historii ludzkości. Papież Urban IX zmobilizował Europę do wojny świętej z nadciągającą Azją. Ogromne hordy chińskie, zorganizowane przez apologetów Azji, Niemców i komunistów rosyjskich, ruszyły na podbój świata, niszcząc wszystko po drodze. Nawałnica mongolska została zatrzymana nad wschodnią granicą Polski. Rozstrzygająca bitwa toczyła się w pobliżu Zebrzydowa. Sam papież Urban IX stał na czele wojska. Po długiej walce zadał klęskę wojskom chińskim, które wycofały się, tracąc setki tysięcy zabitych i rannych. Europa była ocalona. Europa przeżywała okres niebywałej dotąd egzaltacji. Papież był dyktatorem świata. Reformy ekonomiczne spoiły złamany kręgosłup Europy. Ubogie, odzwyczajone od luksusu społeczeństwa wróciły do prostoty, do komunistycznej gospodarki klasztorów. W r. 1985 baron Gould został kanonizowany. W połowie w. XXII nie było ani jednego kleryka pochodzenia aryjskiego”.

Nietrudno dostrzec, jak do katastroficznego proroctwa o żółtym niebezpieczeństwie mieszają się echa innej modnej podówczas teorii – nowego średniowiecza według Mikołaja Berdiajewa545. W takim kontekście zrozumiały się staje Zagórskiego Sen o Piotrze (również nie przedrukowany, z cyklu Kołysanka pozostał w wyborze poezji jedynie szczątek – Bajka o zimie). Podmiot liryczny owego snu wyrusza na podbój świata. Z tych samych krajów politycznego nadrealizmu wyrusza co u Witkiewicza i Wata:

 
 
Nad złocisty blask twojej hostii
wołam: ciągnie krok Tamerlana.
Mam ja własnych biskupów Ostii,
Barcelony i Mediolanu.
[……]
Wszyscy jesteśmy z Chin,
prawych dynastie bez liku,
lewi niosą głowy na spisach.
 

Na tego rodzaju gatunek poetycki nie ma już określeń w poetyce klasycystycznej. Powstawała ona bowiem przed doświadczeniem symbolizmu. Nawet wśród kształtów heroicznych czy epickich nie dają się te określenia odnaleźć.

Szczątek też tylko pozostał z cyklu Kaukaz. W pełnym tym cyklu Polska urządza wielką wyprawę wzdłuż północnych brzegów Czarnomorza aż po Kaukaz, słowo Ararat jest zawołaniem bojowym postępujących armii. „Lamparcia wyprawa uralska” tak się zowie to przekrzywione echo wyprawy Piłsudskiego na Kijów. Rosja sowiecka wycofuje się na linię Uralu, na całą awanturę właściwie nie reaguje. Toczą się dalsze przedziwne wydarzenia, Litwa usiłuje opanować Polskę. By skończyć z korytarzem pomorskim – „Polsce dano na odczepkę tę trochę jezior mazurskich”.

„Po odwróceniu biegu Wołgi w przeciwnym kierunku i wybudowaniu w Zatoce Beringa olbrzymich tam, odwracających zimne prądy morskie, stawiano w północnej Syberii miasta o niesłychanym wymiarze. W tych miastach wszystkie dachy były kryte (ogromny nakład kosztów) miedzią i cynkiem. Były to swojego rodzaju baterie elektryczne o niezmiernym napięciu”.

Jaka jest metoda w tym szaleństwie? Bardzo oczywista. W tych wojnach i najazdach, w tym kpiąco-tragicznym pomieszaniu nieprawdopodobieństw politycznych, sojuszów i kombinacji nie z tej ziemi kryje się doświadczenie i przeświadczenie, że skoro z załamaniem gospodarki światowej, skoro z wplątaniem kraju w jej tryby historia gwałtownie krok zmienia i przyspiesza, wszystko jest możliwe, wszystko, co niewyobrażalne. Nadejdą przebiegi i działania polityczne, tak pełne przypadku, niespodzianki i pozornego absurdu jako koniecznego współczynnika dziejów, że nikt ich konkretnego wyglądu nie jest w stanie przewidzieć. Tak jak nikt nie przewidział rzeczywistego przebiegu pierwszej wojny światowej ani jej wyniku we wszystkich konkretnych rozwiązaniach. Podobnie drugiej wojny.

Nadrealistyczna kombinacja polityczna jest wyprzedzeniem w poezji tego faktu. Rzeczywistego przebiegu wydarzeń, w których to, co nieprzewidziane, i to, co z pozoru, irracjonalne – właśnie odsłania nowe konieczności, nowe prawidłowości, rzeczywistą i dotąd ukrytą pod pozorem siatkę dziejów. Wskazuje ta kombinacja na tę warstwę materii poetyckiej, o której powiada Zagórski: „Ciemniej, co roku ciemniej. I coraz dalej płyniemy od przezroczystych brzegów”. Materia to w istocie swojej symboliczna i dlatego jej odpowiedników nie znajdujemy w pseudoklasycznej teorii.

Mówiąc prościej: cała ta urojona historia „lamparciej wyprawy uralskiej” o tyle nie jest urojona, ponieważ jakoś się spełniła w wyprawie Hitlera na Związek Radziecki, i taką właśnie aluzją, podobnym adresem brzmi dzisiaj odczytana. Tamy w poprzek Morza Beringa brzmią stalinowskim planem przekształcenia przyrody. Bywa, że poeci trafiają bardziej od zawodowych polityków, że wizja nazywa lepiej niż traktat.

Czemu wszakże tym zdobywczym mocarstwem, tym podmiotem historii o niebywałej potędze staje się dla katastrofistów, mimo że w Polsce B. na ogół się oni wychowali, własny ich kraj? Odrywają się od niego zamorskie kolonie. Armia polska jest niedościgła. Reżim sanacyjny w Polsce zareagował na wielki wstrząs gospodarczy wzmożeniem propagandy mocarstwowej. Jej dalszym ciągiem będą elementy polskiego faszyzmu i przymierza sanacji z nacjonalistami, dopiero kiełkujące, kiedy debiutuje krąg wilnian.

Liga Morska i Kolonialna, tak się nazywała, w całym kraju prowadziła afiszową i barwną propagandę, w coraz to innej części Afryki lokując postulowane polskie kolonie. Spodziewano się później, że może Mussolini podaruje coś ze swoich podbojów. Jako teren szczególnie sposobny, a nawet zaopatrzony w uprawnienia historyczne – książki i wyprawy podróżnicze Lepeckiego546, Fiedlera547 – wytypowano Madagaskar, ponieważ królował na nim ongiś polski szlachcic i węgierski hrabia – Maurycy Beniowski. W powieściach wypływała już z Gdyni wojenna armada polska, by tłumić w posiadłościach afrykańskich bunty kolorowych.

Młodsi czytelnicy zapewne sądzą, że streszczam dalszy ciąg Kaukazu czy Bajki o wojnie. Niestety, spisuję wspomnienia autentyczne, nadzieje przechodzące przez całą prasę ówczesną. Wraz z twierdzeniem, że czołgi niemieckie są z papy, ponieważ Hitler nie ma stali. Otóż – cała ta podszewka według kroju Ligi Morskiej i Kolonialnej występuje również pośród inteligenckich dzieci katastroficznych. Polityczny nadrealizm i polityczna groteska zarówno widnieją w przebiegu przewidzeń na przyszłość, jak w samym ich politycznym zapłonie – mocarstwo polskie miesza karty w talii wielkich rozgrywek światowych.

Nawiasem mówiąc, w tym miejscu tragiczność przechodzi w kpinę. W tym miejscu zlewają się one w stop jednolitej groteski, ponurego niedopełnienia, ustawicznej niedojrzałości. Jest to przęsło, które ostatecznie zostanie wzniesione i nazwane w Transatlantyku Gombrowicza548. Poprzez nie prowadzi również droga do prozy Hłaski, z jej prowokacyjnym, brutalnym niedopełnieniem wszelkich celów i wszelkich marzeń. Cytuję z przedmowy do Transatlantyku:

„Cóż stało na przeszkodzie – pełnemu rozwinięciu naszej działalności państwowej, politycznej, artystycznej, co łamało nam głos, zaprawiało sztucznością nasze reakcje i wtrącało nas w sferę działania kurczowego, niezrównoważonego, oscylującego pomiędzy górnością szaleństwa a najbardziej płaskim kanciarstwem i kombinatorstwem? Byliśmy, my Polacy, cząstką tworu za słabego, aby żyć naprawdę, dość silnego jednak, aby upierać się przy życiu. Półżycie Polski nas paraliżowało”.

Na płaszczyźnie katastroficznej toż samo: wzniosłe szaleństwo wielkich awantur kosmicznych i historiozoficznych i kolonie na prawach sprzedaży kolumny Zygmunta wyłudzone od Mussoliniego, ponieważ obydwa narody są katolickie i w Rzymie mieszka papież. Cytaty z Króla-Ducha i pacyfikacja wsi ukraińskiej.

Przypuszczam, że czytelnik rozumie już i wybacza, dlaczego przy Czasie Lota odstąpiłem od recenzji. Debiut pokolenia Zagórskiego na tym odcinku, jaki jego kręgowi wileńskiemu przypadł – a jest to przecież wśród prozaików generacja Andrzejewskiego549, Gombrowicza, Rudnickiego550, Brezy551 – bardziej się domaga wspomnienia i komentarza aniżeli oceny. Tej bowiem, po latach dwudziestu pięciu, dokonywa sam Zagórski i wystarczy zacytować strofę całość zbioru kończącą:

 
To, co chciałem o sobie rzec,
Powiedziałem o pokoleniu,
Które do dna sięgało cieniów,
A na oślep musiało biec.
 
(Czas Lota)

O poezji Bieńkowskiego

I

Podstawową dążność poezji Zbigniewa Bieńkowskiego552 (Sprawa wyobraźni, Kraków 1945) ochrzciłbym terminem – jedność w obliczu precyzji.

Objaśniam. Którykolwiek z tekstów poetyckich Bieńkowskiego otworzyć, uderza, że w bardzo zwartej budowie utworu znaki rzeczywistości fizycznej, pojęcia, nazwy uczuć, zmysłów i wrażeń sąsiadują tuż obok siebie.

 
Wierzchołek górski umawiam z doliną,
gwiazdkę ze śniegu z gwiazdą z astronomii,
krok teraźniejszy ze śladem co zginął,
a myśl o szczęściu z zapomnieniem o nim.
 
(Wychodzę z kształtu)

Z tak bliskiego ustawienia nazwań równie dalekich powstawać może i nieraz w poezji powstawała konfuzja, wiodąca wiersz w plazmę i mgławicę. Tymczasem u Bieńkowskiego powstaje właśnie precyzja i nie zamącona przejrzystość. Dzieje się to zapewne dlatego, ponieważ władzą porządkującą w tej poezji jest intelekt i ścisłość. Władzą porządkującą elementy znacznie szersze od jakiegokolwiek intelektualizmu, a nie jakąś władzą wyłączną, zdaną na siebie tylko. Dlatego to podkreślam, ponieważ siła dokładności może łudzić, jakoby ona tylko działała w poezji Bieńkowskiego i nadawała jej filozofujący charakter. Nic podobnego. Intelekt jest tu jak filtr, przepuszczający płyny, by ułożyły się na dokładnie wyznaczonych miejscach, a nie jest jak zbiornik, z którego wyłącznie się czerpie.

Przykładem tej filtrującej i ustalającej roli niech będzie początek Bajki o nicości:

 
Na początku nie było nic.
Ani miast, ani wsi, ani lądu, ani morza, ani Ziemi, ani księżyca.
Ani żadnej rzeczy z kształtu, powonienia lub wyglądu.
Ani jej zaprzeczenia.
Nie było miejsca i oddalenia.
Nie było wzrostu i zanikania.
Nie było ani barwy (bez światła), ani dźwięku (bez tonu),
ani żadnej materii (nawet z pomyślenia).
Nie było ani przedtem, ani dawno, ani bardzo dawno.
Było tylko nigdy człowieka.
 

Trudno w bardziej precyzyjny sposób ujawnić poetycko narastanie nicości, skończenie niewyobrażalnej: proste nieistnienie rzeczy fizycznych, dalej nieistnienie ich jako kształtów pod zmysły, nieistnienie stosunków pomiędzy rzeczami, aż do nieistnienia czasu, najbardziej nieuchwytnego, skoro ma być nazwane. „Było tylko nigdy człowieka”. Tak realizowaną dążność nazywam jednością świata w obliczu precyzji wyobraźni.

Istnieje w tej jedności pewien akt centralny. Znajduję go tylko u Bieńkowskiego i nie dostrzegam podobieństwa u nikogo więcej. Jest nim oczyszczenie pola ze zwykłych jakości, które zmysły zwykły pełnić w poezji. Słuch służy słyszeniu, wzrok rejestracji barw i kształtów i to przystosowanie naiwno-realistyczne nigdzie nie zostało zaatakowane w samej swej podstawie. Fakty słyszenia barwnego to zjawisko inne, nieświadome.

Tymczasem Bieńkowskiemu chodzi o to, by zmysłom świadomie nadać funkcje inne od normalnych. Albo też, sprawa jeszcze ważniejsza, przyjęte działania zmysłów pragnie on uczynić elementem swobody poetyckiej. Jego akt wyobraźni zamierza być aktem sięgającym w samą konstytucję zmysłów. Intelekt chciałby zapanować nad samymi naczyniami fizycznymi, którymi rzeczywistość przepływa w poezję.

Ta sprawa przewodnia pojawia się przede wszystkim w prozie poetyckiej Bieńkowskiego. Z niepospolitym, nieposiadającym u nas żadnej analogii w tym gatunku Aktem wyobraźni na czele. Jest w tym poemacie coś na kształt wersetów opiewających, jak powstał, a jak mógł był powstać świat wyobraźni poetyckiej. „Zastanawiano się dopiero nad wyborem specjalności dla zmysłów, które nie były jeszcze wtedy tak bardzo pewne swoich uzdolnień. Ręce miały wówczas równe szanse jak i oczy, by być dalekosiężne […] Usta, jak wszystkie zmysły, umiały myśleć wtedy! Myślały o słowach. Wyobrażały sobie ich dźwięczność i formy utrwalania”.

Mieści się w tych słowach coś więcej nad komentarz do własnej wyobraźni poety. Poeta, niwelując, podważając normalne działanie zmysłów, wątpiąc o ich skończonym kształcie, z samej tej funkcji poetyckiego wątpienia czyni element budowy.

Porównanie wyjaśni lepiej, co mam na myśli. Przy lekturze Bieńkowskiego narzucał mi się ustawicznie nie poeta jakiś, lecz – Kartezjusz553. Czytając Bieńkowskiego, odczytałem na nowo Rozprawę o metodzie. Są tam słowa: „Nim ktoś zacznie przebudowywać dom, w którym mieszka, nie dość jest zburzyć go i gromadzić zapas materiałów oraz zgodzić architektów lub też ćwiczyć się samemu w architekturze, wreszcie postarać się o jakiś inny domek, gdzie by się mógł wygodnie pomieścić przez czas, kiedy będzie pracował nad nowym”.

Otóż Bieńkowski jest jak człowiek, który, przebudowując dom, w jakim wszyscy poeci zwykli mieszkać, równocześnie żadnego domku zastępczego sobie nie sklecił. Przebudowując – mieszka; podważając fundament – stawia. W samo istnienie zmysłów wprowadzając element zastanowienia i niespodzianki intelektualnej – osiąga najbardziej własne wyniki swej poezji.

Jeden z najpiękniejszych zwrotów poematu Bezwzględni, zwrot głoszący, że polegli są wciąż obecni, brzmi: „W każdym krajobrazie dostrzegam wasz, dla niepoznaki rozwiany w powietrzu, wzrok, jak chciwie wypatruje dróg i rozdroży moich spojrzeń. Między dźwiękiem a uchem słyszę wyraźnie rozlegające się, czujniej niż milczenie, wasze zasłuchanie”.

Momenty o niemniej ostatecznym napięciu prawdy i precyzji osiąga Bieńkowski w podobny sposób – pisząc to, mam na myśli przede wszystkim pełne wzruszenia eksklamacje Prośby. Nie ma w nich ani słowa o miłości, a jest prawda prośby i hołdu bardziej dojmująca nad wszystko, co czytałem od wielu lat:

 
Nim słuch muzykę do ciszy ułoży,
usłysz mnie – abym się rozległ.
Nim wzrok za widok bez powrotu zajdzie, ujrzyj mnie – abym widniał.
 
526Ważyk, Adam – właśc. Adam Wagman (1905–1982) poeta tłumacz i eseista, przedstawiciel Awangardy Krakowskiej, po wojnie socrealista, a następnie autor krytycznego wobec stalinizmu Poematu dla dorosłych (1955). [przypis edytorski]
527Worcell, Henryk – właśc. Tadeusz Kurtyka (1909–1982) prozaik i publicysta, debiutował w roku 1936 powieścią Zaklęte rewiry. [przypis edytorski]
528Waliszewski, Zygmunt (1897–1936) – malarz, należący do grupy kapistów. [przypis edytorski]
529Pol, Wincenty (1807–1872) – poeta, geograf-samouk, kawaler orderu Virtuti Militari uzyskanego w powstaniu listopadowym. [przypis edytorski]
530Czechowicz, Józef (1903–1939) – poeta, przedstawiciel tzw. II awangardy, reprezentant katastrofizmu, redaktor pisma literackiego „Reflektor” oraz pism dla dzieci „Płomyk” i „Płomyczek”. [przypis edytorski]
531Peiper, Tadeusz (1891–1969) – poeta, krytyk i teoretyk sztuki, przedstawiciel awangardy, redaktor czasopisma „Zwrotnica”, twórca koncepcji „zdania rozkwitającego”. [przypis edytorski]
532Wolter – właśc. François-Marie Arouet (1694–1778), francuski filozof, publicysta i wolnomyśliciel. [przypis edytorski]
533Zagórski, Jerzy (1907–1984) – poeta i prozaik, wraz z Czesławem Miłoszem współtwórca przedwojennej grupy poetyckiej Żagary. [przypis edytorski]
534Witkiewicz, Stanisław Ignacy (1885–1939) – malarz, fotografik, pisarz, dramaturg, filozof i teoretyk sztuki, twórca Teorii Czystej Formy, znany z ekscentrycznego stylu życia. [przypis edytorski]
535Gibbon, Edward (1737–1794)– wybitny bryt. historyk oświeceniowy, autor sześciotomowej monografii Zmierzch i upadek Cesarstwa Rzymskiego (1776–1788). [przypis edytorski]
536Krasiński, Zygmunt (1812–1859) – dramatopisarz, poeta i prozaik, przedstawiciel polskiego romantyzmu (jeden z tzw. trójcy wieszczów). Najwybitniejsze dzieło, Nie-Boską komedię, prozatorski dramat romantyczny o rewolucji, przedstawiający racje i winy obu walczących stron, opublikował mając zaledwie 23 lata (1835). Twórca radykalnej odmiany mesjanizmu polskiego. Najważniejsze dzieła: Nie-Boska komedia, Irydion, Psalmy przyszłości oraz listy. [przypis edytorski]
537Spengler, Oswald (1880–1936) – niemiecki filozof i historiozof, autor bestsellerowej książki Zmierzch Zachodu (1917), przewidującej upadek cywilizacji europejskiej. [przypis edytorski]
539Malraux, Andre (1901–1976) – francuski pisarz i eseista, zainteresowany Orientem, pełnił urząd ministra kultury. [przypis edytorski]
540Eisenstein, Siergiej (1898–1948) – rosyjski reżyser, współtwórca radzieckiej szkoły montażu. [przypis edytorski]
541Timur Chromy – znany też jako Tamerlan, (1336–1405), chan Złotej Ordy i twórca wielkiego mongolsko–tatarskiego imperium, które rozpadło się po jego śmierci. [przypis edytorski]
538Untergang des Abendlandes – w Polsce wydano to dzieło jako Zmierzch Zachodu. [przypis edytorski]
542Wat, Aleksander – właśc. Aleksander Chwat (1900–1967), poeta, tłumacz, autor wspomnień, w młodości związany z futuryzmem, w czasie II wojny światowej więzień NKWD, od 1961 na emigracji. [przypis edytorski]
543Mann, Tomasz (1875–1955) – niemiecki prozaik, laureat Nagrody Nobla w roku 1929, autor m. in powieści Czarodziejska góra (1924) i Doktor Faustus (1947). [przypis edytorski]
544Ahaswerus – Żyd Wieczny Tułacz, który według legendy miał znieważyć Chrystusa idącego na śmierć, i za karę musiał tułać się po świecie aż do jego powrotu w dzień Sądu Ostatecznego. [przypis edytorski]
545Berdiajew, Nikołaj (1874–1948) – rosyjski filozof chrześcijański, w młodości marksista. [przypis edytorski]
546Lepecki, Mieczysław (1897–1969) – pisarz i podróżnik. [przypis edytorski]
547Fiedler, Arkady (1894–1985) – podróżnik, reportażysta i prozaik, autor książek Ryby śpiewają w Ukajali, Kanada pachnąca żywicą oraz Dywizjon 303. [przypis edytorski]
548Gombrowicz, Witold (1904–1969) – pisarz i dramaturg, autor powieści Ferdydurke i Trans-atlantyk, dramatu Ślub oraz Dzienników. Charakterystyczna była dla niego przekorna pochwała niedojrzałości oraz zwrócenie uwagi na rolę narzuconej zewnątrz formy („gęby”) w kontaktach międzyludzkich. [przypis edytorski]
549Andrzejewski, Jerzy (1909–1983) – prozaik i publicysta, autor m. in. powieści Popiół i diament oraz Miazga. Opozycjonista, współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników. [przypis edytorski]
550Rudnicki, Adolf (1909–1990) – prozaik i eseista pochodzenia żydowskiego, autor sformułowania „epoka pieców”. [przypis edytorski]
551Breza, Tadeusz (1905–1970) – prozaik, publicysta i dyplomata, autor m. in. eseistycznej książki Spiżowa Brama, poświęconej funkcjonowaniu Watykanu. [przypis edytorski]
552Bieńkowski, Zbigniew (1913–1994) – poeta, tłumacz literatury francuskiej i rosyjskiej, żołnierz Armii Krajowej. [przypis edytorski]
553Kartezjusz – René Descartes (1596–1650), francuski fizyk, matematyk i filozof, prekursor europejskiej filozofii nowożytnej. W swoich rozważaniach wyszedł z założenia, że wobec każdego stwierdzenia możliwe jest sformułowanie twierdzenia przeciwnego. W wątpliwość nie można poddać tylko samego wątpienia, które jest aktem myśli, zatem musi istnieć też ktoś, kto te myśli formułuje: dubito ergo cogito ergo sum (łac. wątpię więc myślę, więc jestem). Posługując się metodą dedukcji zbudował najważniejszy od czasów Arystotelesa system filozoficzny, zawarty w jego Rozprawie o metodzie (1637). [przypis edytorski]

Другие книги автора