Бесплатно

Rzecz wyobraźni

Текст
Автор:
0
Отзывы
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа

II

Ten jest centralny i najczęstszy, ale nie jedyny akt wyobraźni Bieńkowskiego. Jego najlepsze liryki powstają również w inny sposób. Zaliczam do nich wspaniałe w ohamowaniu uczuć indywidualnych, w ich zamianie na hołd obiektywny erotyki Gdy Ziemia oraz Prośba, zaliczam Rozmowę i Dwie ojczyzny, z prozy Bezwzględnych i Akt wyobraźni.

W precyzji Bieńkowskiego jest jakaś męska rzeczowość. Ona to sprawia, że te utwory, zbudowane z niesłychanie „cienkich” elementów, nigdy nie stają się – filigranowe. Zachodzi w nich jakieś podwójne działanie tej precyzji – kamienie stają się nieważkie jak pojęcia, pragnienia stają się dotkliwe i namacalne jak rzeczy. Najbardziej własne wyniki osiąga przeto Bieńkowski tam, gdzie udaje mu się utrzymać frazę poetycką na tym pograniczu rzeczowej dokładności pojęć i intelektualnego odrealnienia rzeczy samych. To pogranicze jest czymś więcej nad szukanie – jest jego najbardziej własnym stylem:

 
Gdy Ziemia kończąc już pobyt w przestrzeni
śmierć swą w ostatnim zacznie okrążeniu,
i wstrzyma serce, aby w takiej chwili
ziarna do wzejścia już się nie trudziły,
 
 
kiedy pragnienie zapomni o wodzie,
a ptak o gnieździe umierając w locie,
kamień za kamień zmówi swe milczenie,
i wiatr wywieje swe ostatnie tchnienie…
 
(Gdy Ziemia)

Doświadczenie poetyckie Bieńkowskiego posiada znaczenie szersze od sprawy jego indywidualnej wyobraźni i nie tylko jego obowiązuje. Bieńkowski jest jak dotąd jedynym poetą, który przezwyciężył martwy punkt, na jakim od lat utknął u nas problem nowatorstwa poetyckiego. Następcy poetów awangardowych drepcą w miejscu, nie uświadomiwszy sobie, jaka jest różnica pomiędzy formą poezji awangardowej a jej metodą – formę biorąc za metodę.

Metodą bowiem było właśnie skonstruowanie pewnej świadomej, o przewadze intelektu – wyobraźni; formą zaledwie to, że konstruowano ją, przemieszczając podmioty w obrazach, przerzucając normalne zależności na rzecz związków nieobecnych poza poezją itd. Metodą było stwarzanie nowych napięć twórczych, a jak się to miało odbywać – czy przez budowanie pewnej specjalnie odrealnionej liryki krajobrazowej bądź opisowo-dynamicznej, było to już zagadnienie zasadniczo wtórne, było to sprawą realizacji, która mogła być taka, ale nie musiała być taką wyłącznie.

Bieńkowski przejął samą metodę odrealnionych związków. Odrealnionych podobnie jak w awangardzie krakowskiej554, na podstawie intelektu, nie na podstawie irracjonalnej. Metodę tę przeprowadza jednak na materiale pojęć, na materiale funkcji wypełnianych przez zmysły. Nie ma u niego śladu tej roli, którą u Przybosia555 odgrywa dynamiczny krajobraz. Mowa nieustannie o programie i praktyce awangardy krakowskiej, a nie skrzydła futurystycznego polskiego, grupy „Nowej Sztuki”.

Przeprowadziwszy metodę w podatniejszy do władania nim świat znaków i pojęć, mógł Bieńkowski uprościć i uklasycznić wygląd wersyfikacyjny swoich utworów – w tym jego poezja jest z pozoru tradycyjna. Trzeba jednak pamiętać, jakie doświadczenia, prócz polskiej awangardy, skrywają się w jego liryce, by wiedzieć, jak bardzo taki sąd byłby niesłuszny i powierzchowny. Są to doświadczenia nadrealizmu, tutaj ujętego w rysy sprawdzalności intelektualnej, są dalej doświadczenia Supervielle'a556, brzmi jego La fable du monde, ale nie z rzeczy i jakości zmysłowych utworzona, lecz z przymiotów i potencji, kojarzonych w sposób tak świeży i nieoczekiwany, jak zdarzało się tylko w nadrealizmie. Słowem – mieści się najbardziej przodujące dziedzictwo poezji międzywojennej.

Tak przeprowadzona próba wyobraźni interweniuje we wszystkich składnikach tworzenia poetyckiego, ale nigdzie nie nadaje sobie wyłączności. Staje się władzą porządku i wyboru, w równej mierze przepuszczającą ludzkie co artystyczne wartości danej poezji. Bo znów pomyłką byłby sąd, że Bieńkowskiego wiąże ze światem tylko pewna skomplikowana i bardzo wypracowana więźba stylu. Tą wyobraźnią włada człowiek na wskroś nowoczesny, kierując ją ku pewnej postawie humanistycznej i moralnej, ku pewnemu stylowi człowieka.

Człowiek złożony przede wszystkim z dyscypliny intelektualnej i ścisłości wyobrażeń. Złożony z wyobrażeń odwołujących się najpierwej do sfery humanistycznej, do kręgu pojęć i znaczeń. Człowiek tak samo ziemski i pozbawiony metafizyki irracjonalnej jak w poezji Przybosia. Podobne zajmujący miejsce na ziemi.

Dopiero pod tym pokładem intelektu i ścisłości zdolny do bardzo ludzkich i bardzo oczywistych wzruszeń – ojczyzna, miłość, wierność, pamięć – wzruszeń, które dla niego tylko przez to stają się ważne, ponieważ osiągają formę daleką od łatwej bezpośredniości, a mimo to jakże bliską prostocie.

Takiej formy wzruszeń udziela Bieńkowski czytelnikowi w swoich najlepszych utworach i dlatego jego wystąpienie każe o poecie myśleć jako o najbardziej zarysowanej indywidualności poetyckiej powojennego czasu.

1945

Czytelnik przy tej przepowiedni o indywidualności najbardziej zarysowanej – pozostaje mocno zdziwiony. A Tadeusz Różewicz557? A inni?

Konieczny jest komentarz. Leżący przede mną na biurku tomik Bieńkowskiego nosi pod dedykacją datę – 17 lipca 1945. Niepokój Różewicza ukazał się dopiero w roku 1947. Lecz po zbiorze tym Różewicz kontynuuje, Bieńkowski po Sprawie wyobraźni – zamilka.

Literatura zna to miano – auctor unius libri558. Bardzo wysokie, rzadko komu nadawane miano: Malczewski559, Baudelaire560. Formalnie biorąc, po latach z górą dwunastu i przy braku publikacji po czasopismach, Bieńkowski to – auctor unius libri. Przekłada on. Znakomicie i wybrednie przekłada. Komentuje. Nieomylny bywa jego sąd i tylko najwyższej skali zjawisk artystycznych dotyczy. Z równym uznaniem czyta się jego uwagi o Ermitażu, o Saint-Exupérym561, o Gelsominie i La Stradzie562. Jego smak wybiera zjawiska wciąż nowe. Lecz poeta – milczy. Dlaczego?

 

Przygotowując tom niniejszy, przeczytałem ponownie i uważnie Sprawę wyobraźni. Cóż za znakomite zjawisko, nie spopielało, nie zetlało… Sąd o nim nie był egzaltacją krytyka piszącego w pustym jeszcze tle – lato 1945. Pamiętajcie! Dopiero wybuchała pierwsza bomba atomowa i dogasała wielka rzeź. Sąd ten w pełni wypada podtrzymać, a wraz z nim ówczesne, niespełnione później, złudzenie, że Bieńkowski będzie towarzyszem poetyckiej drogi Różewicza. Zbigniew Bieńkowski więc to (jak dotąd? na zawsze?) auctor unius libri, która pozostanie.

Dlaczego Bieńkowski jako poeta zamilkł i nadal milczy? Odpowiedź znajduje się poza wszelką kompetencją krytyka. Może on sam dokonał wyboru, jakiego zazwyczaj dokonywa dopiero CZAS. Czas, który z wielu napisanych utworów – coraz więcej przesiewa i odrzuca, aż pozostaną w pamięci tylko te, które są rzeczą konieczną danego poety. Wygląda, że Bieńkowski w swoim zbiorze pomieścił i wybrał tylko rzeczy konieczne.

Lecz czy całkowicie zamilkł poeta? Posłuchajmy Wiktora Hugo563La chanson des doreurs de proues:

 
Car la nature est eternelle
Et tranquille, et Dieu sous son aile
Abrite les vivants pensifs;
Nous chantons dans l'ombre sereine
Des chansons où se mele à peine
La vision des noirs récifs.
 
 
Nous laissons aux maîtres les palmes
Et les lauriers; nous sommes calmes
Tant qu'ils n'ont pas pris dans leur main
Les étoiles diminuées,
Tant que la fuite des nuées
Ne dépend pas d'un souffle humain.
 
 
L'été luit, les fleurs sont écloses,
Les seins blancs ont des pointes roses,
On chasse, on rit, les ouvriers
Chantent, et les moines s'ennuient;
Les vagues biches qui s'enfuient
Font tressaillir les levriers.
 

W przekładzie Bieńkowskiego:

 
Świat bowiem został już na wieki
Uspokojony, i opieki
Doznaje człek, gdy jest jej godny.
Pogodne więc śpiewamy pieśni,
Bo nam się nigdy nawet nie śni
Ponura wizja raf podwodnych.
 
 
Władcom zostawmy palmy, wieńce,
Sami oddajmy się piosence,
Spokojni, póki ich pazury
Nie tknęły jeszcze gwiazd maleńkich,
Dopóki człowiek, Bogu dzięki.
Nie umie tchnieniem pędzić chmury.
 
 
Lato. Już ziemia w kwiatach cała.
Różową sutkę ma pierś biała,
Gwar polowania, śmiechy, żarty,
Śpiew robotników, księża nuda;
Jedna sarenka drobna, chuda
Wprawiła w zachwyt wszystkie charty.
 

To trudniej aniżeli kongenialne. Bo całkowicie nowoczesne.

Czerwiec 1957

W ostatnim zeszycie „Twórczości” (lipiec 1957) publikuje Bieńkowski poemat Nieskończoność. Więc nie autor jednej książki! W tym samym numerze, pisząc o zgonie Staffa564, powiada Iwaszkiewicz565: „Poezja polska w chwili obecnej znajduje się w obfitym rozkwicie”.

Zaległe tomy Różewicza

I

Chciałbym omówić zaległe zbiory poetyckie Tadeusza Różewicza. Zaległe, a więc takie, wobec których jako krytyk posiadam zaległości: czytałem, lecz nie napisałem. Poeta Niepokoju i Czerwonej rękawiczki wie, że w tym sensie zaległe są wszystkie jego tomiki. Mimo to obowiązek swój pragnę ograniczyć jedynie do Równiny, Uśmiechów oraz Poematu otwartego.

Dlaczego do owych tomów jedynie? Każdy poeta przyjęty do wiadomości, mający już za sobą niespodzianki i olśnienia debiutu, a dopiero przed sobą lata, kiedy laur mało sprawdzalnego uznania wieńczyć będzie wszystko, co napisze – każdy podobny poeta, a Różewicz w tym właśnie znajduje się wieku metrykalnym i w tym okresie swojego rozwoju artystycznego, przebywa lata, kiedy mniej na jego dorobek zwraca się uwagę. Niedobre to lata. Gwiazda już wzeszła. Wiadomo, gdzie świeci. Ustalono jej miejsce na tle konstelacji. Kolej na gwiazdy następne. A ty wędruj już sam, poeto,

 
po kuli ziemskiej
z głową która jest zanurzona
we wszechświecie
 
(Kąciki – Poemat otwarty)

Równina i Poemat otwarty to zbiory, w których już widać pierwsze siwe włosy. Nie o starości myślę ani o wyczerpaniu twórczym. Takie poematy o nich świadczą, jak Równina, W środku życia czy Kryształowe wnętrze brudnego człowieka. Utwory introspekcyjne i autobiograficzne, lecz w odmiennym sensie, aniżeli to miało miejsce w pierwszych zbiorach Różewicza. Tam była obsesja, kompleks i skarga. Tutaj autobiografia partyzanckiego pokolenia staje się zapowiedzią filozoficznego uogólnienia, propozycją nowych ocen moralnych. To są pierwsze siwe włosy na sprawach oraz tematach dobrze i dawno Różewiczowi znanych.

Dlatego chcąc pisać o ostatnich zaległych zbiorach Różewicza, wypada zaczynać od samego początku. Od Niepokoju i Czerwonej rękawiczki. Dwanaście lat pisarstwa Różewicza w Polsce Ludowej rozpada się na trzy etapy z dobitnością nieledwie kliniczną. Powiedziałem – kliniczną. Kto pragnie śledzić niszczycielskie skutki jednego tylko wzorca narzucanego w latach 1949–1955 wszystkim poetom bez względu na ich indywidualności, kto pragnie ujrzeć skutki gwałtu na wyobraźni, gwałtu, na jaki w dobrej wierze sam poeta przyzwolił, ten niechaj czyta dzisiaj kolejne zbiory Różewicza. W sposób klinicznie dokładny i patologicznie doskonały skutki te odnajdzie.

Pierwszy etap: Niepokój i Czerwona rękawiczka. Różewicz autentyczny, z jego wyobraźnią i z jego indywidualnością. Z jego odzewem na lata hitlerowskiej okupacji i grozę czasów pogardy. Różewicz zmagający się z moralnym i poetyckim obowiązkiem wypowiedzi dla przeżyć i urazów, które nie wypowiedziane – dławią. Ten właśnie Różewicz w dziesięć lat później powie w Równinie:

 
Ale we mnie zebrały się obrazy
niewypowiedziane
którym nie nadano kształtu
barwy znaczenia
 
 
Ludzie z ustami zaklejonymi gipsem
 
 
Och jak kiełkuje
jak rośnie we mnie
milczące ziarno
umarłych owoców
idzie do światła
przebija ślepą glinę
mojego ciała
przełamuje zdrewniały język
 

Drugi etap: Pięć poematów, Czas który idzie, Srebrny kłos. Byłoby rzeczą głęboko niesprawiedliwą Różewiczowi samemu, a nie sprawcom, wystawiać dzisiaj rachunek za poczucie zażenowania i wstydu, jakie ogarnia latem 1956 przy czytaniu tych zbiorów. One są tym klinicznym preparatem, szczególnie Czas który idzie. – „Odwróćmy od przeszłości nasze puste oczy. Nad nami gołąb biały w świetle pióra moczy”. To nie rymowanka z „Płomyczka”. To także Różewicz.

W tym okresie wzruszenia, nagany i pochwały poetów polskich wyniosły się z kraju i poszły na optymistyczną emigrację. Skoro oburzano się, to na ohydnego króla Egiptu, brzuchatego Faruka. Tak! Bo ministrowie socjalistyczni byli podówczas nieomylni i nietykalni. Skoro chwalono, to robotników i górników zagłębi dyszących pod jarzmem kapitalizmu lub co dopiero wyzwolonych spod powyższego. Tak! Istnieje utwór Różewicza, który wyjątkowo jasno odsłania powody owej optymistycznej emigracji, zaś czytany latem 1956 brzmi jak kpina osiągnięta przez naiwną pochwałę:

 
zdarzało się: Robotnik widzi
poniewiera się jakaś część maszyny
leży na ziemi kabel wiązka drutu
na deszczu w śmieciach
Wzruszył ramionami
poszedł dalej
 
 
Potknie się o co
nawet nie spojrzy
kopnie ze złością
– Niech rdza zeżre
i co mnie do tego
 
 
A teraz
niech zobaczy na dziedzińcu
śrubkę byle jaką
kawałek metalu
podniesie obejrzy
rękawem obetrze
głową pokiwa
 
 
Niech zobaczy
leży coś na drodze
to się schyli
jak by dziecko
upadło na ziemię…
 

Gdzież to, gdzież to takie cuda, gdzież podobna oaza w ziemi brakoróbstwa? W Raciborzu, może Śremie, może Iłży, tam gdzie nie bywamy? Po prostu opuściłem tytuł utworu i jego trzy pierwsze wersety. Brzmią: „Dawniej, kiedy wielką elektrownię w Banhidzie mieli w kieszeni Anglicy”. Tytuł Troskliwość robotnicza o wspólne. Jak zaleca Ildefons Konstanty, ryłem w cyklopediach, w katalogach i słownikach, i w herbarzach, i w zielnikach. Nie dowiedziałem się mimo to, gdzie w krajach optymistycznej emigracji liryków leży BANHID…

Ale nawet wówczas poezję Różewicza przecina pewien rys głęboko dramatyczny, w Niepokoju i Czerwonej rękawiczce jeszcze niewidoczny. Do roku 1948 autor tych zbiorów przez nikogo nie był przymuszany wbrew jego wyobraźni. Później rozpoczyna się dramatyczny dialog owej wyobraźni z przymusem. Udaje ona, że odejście poety od niewyeksploatowanej i niewyczerpanej tematyki grozy nastąpiło dobrowolnie i słusznie. Lecz coraz zrywa się i zgrzyta protestem. Uśmiecha się sielankowo i w uśmiechu obnaża usta zalepione gipsem.

Ów dialog, ów dramatyczny sprzeciw w imię własnej wyobraźni to najbardziej uczciwa i dobrze o poecie świadcząca struna jego poezji na drugim etapie. Mówią o niej takie utwory, jak Nie śmiem, Obietnica, Wyznanie, Głowa w próżni, Odpowiedź, Poetyka, Świadek. Mimo wszystkie poczynione ustępstwa, mimo samouspokojenie niczym lekarstwo zadawane niepokojowi, ten dramatyczny dialog pozostał dla Różewicza nierozwiązany i nierozstrzygnięty:

 
 
Ty wiesz że jestem
ale nie wchodź nagle
do mego pokoju
 
 
mogłabyś zobaczyć
jak milczę
nad białą kartą
 
 
Czy można pisać o miłości
słysząc krzyki
zamordowanych i pohańbionych
czy można pisać
o śmierci
patrząc na twarzyczki
dzieci
 
 
Nie wchodź nagle
do mego pokoju
Zobaczysz niemego i
skrępowanego
świadka miłości
która zwycięża śmierć
 
(Świadek)

II

Od owego miejsca rozpoczyna się w Równinie, poszerza w Uśmiechach (chociaż mieszczą się w tym zbiorze utwory z różnych lat), zwycięża ostatecznie w Poemacie otwartym – dawna indywidualność i dawna wyobraźnia Tadeusza Różewicza. Zwyciężają dawne jego preokupacje moralno-polityczne.

Tak się to dokonywa, jak gdyby pod powierzchnią tematyki oficjalnie uprawianej przez poetę dojrzały w milczeniu rzeczywiste problemy jego wyobraźni i doszły do głosu, kiedy spadł łańcuch przymusu. Różewicz wypowiada to zjawisko ze świadomością rzadko spotykaną u artystów. Za najbardziej reprezentatywny utwór jego ostatnich zbiorów, utwór, jaki po nierozwiązanym i nierozstrzygniętym Świadku przynosi decyzję i wybór, uważam Słowo. Sam tytuł jest znamienny! Słowo o własnej prawdzie poety:

 
To słowo wypowiedziane
mimo woli
połknięte w połowie
rosło we mnie
huczało w opustoszałym
nagle świecie
 

Po latach z górą dziesięciu nie ma jednak nawrotów na minione pozycje. Nie ma ich szczególnie u artysty o rzetelnej i zdolnej do rozwoju wyobraźni. Sprawa obecnego Różewicza przedstawia się podobnie jak sprawa obecnego Adolfa Rudnickiego566. Pewna część materii i tkanki wyobrażeniowej pozostała niezmieniona, inna przybyła i narosła. W tym sensie Równina i, Poemat otwarty to zbiory, w jakich już widać pierwsze siwe włosy.

Ów proces nawrotu do siebie samego i jednoczesnego wzbogacenia w Równinie przebiega jeszcze kapryśnie i niekonsekwentnie. Jeszcze przeważają poematy skomponowane na optymistycznej emigracji – Głosy niepotrzebnych ludzi, Do Niemców na Zachodzie, Z uśmiechu uczynili potwora, Widnokręgi. Lecz już pojawia się autobiograficzna introspekcja, która nie jest zrzucaniem z sumienia i pamięci kompleksów okupacyjnych, ale propozycją moralną, propozycją filozoficzną.

Taki bowiem zdaje się być sens dwóch najlepszych utworów tomu: Pierwsza miłość, która go otwiera, Równina, która zamyka. (W tym ostatnim jeszcze ślady maniery polityczno-socrealistycznej, niepotrzebne ustępy V i VII, zwłaszcza ostatni, po kiego diabła ten Ezra Pound567?!) Istnieje pomiędzy nimi głęboka łączność. Na planie życiorysu i autobiografii Pierwsza miłość rozstrzyga rzecz podobną, jaką na planie wyobraźni i poezji rozstrzyga Równina. Tę mianowicie, że pozostając wiernym pamięci poetyckiej o latach faszyzmu i drugiej wojny światowej, pozostając wiernym własnej o nich prawdzie – poeta nie oddala się od rzeczywistości – o dziesięć lat późniejszej. „Tylko w szorstkich objęciach rzeczywistości bije serce”.

Zdobywając ponownie tę oczywistą prawdę, która oznacza powrót do siebie samego, Różewicz w tym samym akcie ideowego wyboru osiąga ośmielenie własnej wyobraźni. Osiąga prawo do niej. Ten krok dalej to całość Poematu otwartego. Krok dalej, a zarazem świadectwo, że nawroty bywają tylko pozorne.

O niewygasłej trwałości ponurego urazu okupacyjnego, nieuchronnego zaczadzenia śmiercią, wydają się świadczyć takie liryki, jak Ciało, Krzyczałem w nocy, Drewno, Chaskiel, Zostawcie nas, Mur. Wiersze te mocą zawartej w nich lakonicznej skargi nie ustępują równie zwartym i równie gorzkim akordom lirycznym dawnego Różewicza: Dwa wyroki, Dola, Ścigany, Był, Jatki. Nie wnoszą przeto wiele nowego. Potwierdzają obecność czadu. Przejmują akcentem już znanym. Podają go jak można najzwięźlej:

 
Krzyczałem w nocy
 
 
umarli stali
w moich oczach
cicho uśmiechnięci
 
 
ostrze z ciemności
wchodziło we mnie
zimne martwe
 
 
otwarło
moje wnętrzności
 

Nawroty bywają tylko pozorne. Za najcenniejsze w Poemacie otwartym uważam te utwory, gdzie Różewicz nie poddaje się już biernie obowiązkowi pamięci wobec cicho uśmiechniętych umarłych, lecz na tym obowiązku buduje dalej. Gdzie patrzy dalej i szerzej aniżeli tylko ku latom okupacji, partyzantki, obozów, masowej śmierci. Na przykładzie wypada objaśnić, co mam na myśli.

Będzie nim Pierwsza miłość. Kanwa poematu jest autobiograficzna i podobna do ankiety personalnej. „Miałem szesnaście lat szedłem przez park”. I wspomnienie pierwszej miłości, pierwszych łez. „Miałem osiemnaście lat. Biegłem polem”. I wspomnienie pierwszej śmierci, śmierci bliskiej osoby. „Łzo osiemnastoletniego pod niebem”. I uogólnienie polityczne, jakiemu poeta przypisuje moc obowiązującą na całe jego życie.

W Poemacie otwartym pierwszy z utworów nosi tytuł Zasłony. Jego kanwa jest również autobiograficzna, ale bez użycia cyfr i kalendarza. Jest autobiograficzna w sensie ogólnym, jako łańcuch koniecznych doświadczeń każdego pokolenia. „Zasłona dzieciństwa utkana z wielu słońc”. I z kolei piękna wizja, piękna i lakoniczna aluzja do każdego w ogóle dzieciństwa i towarzyszących mu wspomnień i wyobrażeń – psy grające na butelkach, papierowe czerwone nosy. „Zasłona młodości z błyskawic i chmur”. I w następstwie podobna aluzja do światopoglądowych rozczarowań wieku młodego, przedświt nadziei wieku dojrzałego, skrót życia ludzkiego w ogóle – opada zasłona młodości, rozdarta od nieba do ziemi.

Sądzę, że zestawienie jest dostatecznie wymowne. A także i wniosek – powracając do kanwy przeżyć własnych i do własnej wyobraźni, Różewicz patrzy obecnie szerzej i dalej aniżeli tylko ku latom i kompleksom okupacji. Ostroga, Na łonie natury, Czekam, Kryształowe wnętrze brudnego człowieka, a przede wszystkim utwór tak przejmujący jak W środku życia, tak kostyczny568 w swojej pozornie prozaicznej ekspresji jak To się złożyć nie może.

Ku jakim nowym sprawom spoziera poeta i jakim nowym możliwościom swojej wyobraźni pozwala rozkwitnąć?

III

Moralistyka i psychologia uprawiana dotąd przez Różewicza była jednowarstwowa. Weźmy jakikolwiek wiersz typowy dla najdawniejszej poetyki Różewicza:

 
Wyniosłem moje ciało
z głodu ognia i wojny
pochylony nad nim
śledziłem każde poruszenie
 
 
Zaparłem się siebie
zachowałem ciało
 
 
Oto ono istota ślepa i obca
lekkomyślny czy udźwignę
ten ciężar
 
(Ciało)

Ten utwór jest jednowarstwowy. Używając kilku obrazów i aluzji, poeta powtarza wciąż to samo: ratunek z wojny był tylko ratunkiem ciała. Nie wchodzi w głąb podobnego twierdzenia, nie drąży go i nie pokazuje perspektyw. Monodia uczuciowa, pieśń na jeden tylko głos. Brak jakichkolwiek głosów towarzyszących i pogłębiających.

W Poemacie otwartym znachodzą się jeszcze podobne monodie, zwłaszcza kiedy autor powraca do skarg i urazów okupacyjnych. Lecz nie posiadają wyłączności. Najciekawsze utwory zbioru przestają być jednowarstwowe i jednogłosowe. Kryształowe wnętrze brudnego człowieka jest w tej mierze chyba najwymowniejsze. W jakim sensie?

Jak w Zasłonach rozdzierały się i uogólniały zasłony biograficzne, tak tutaj rozdzierają się, mącą, nakładają na siebie – zasłony psychologiczne. „Wprowadzę was do mego wnętrza”. „Wchodzicie do mojego wnętrza drugiego”. „Oto trzecie wnętrze otwieram przed wami”. Za każdym otwarciem wrót nowe sprzeczności, nowe przeciwieństwa moralne i psychiczne. Poeta gromadzi je i wprawia w ruch. Tym gestom towarzyszą ironia i liryka, groteska i czułość. Utwór staje się wielowarstwowy. Aż gest ostatni otwiera krainę zgoła niespodziewaną:

 
Oto trzecie wnętrze
otwieram przed wami
wytrzyjcie nogi ręce i nosy
zamknijcie oczy
 
 
lilio biała
otwórz się do dna
korono opadnij
jedna przeczysta łza
ukryta przed światem
spójrzcie w kryształową kulę
co z oka mego spływa
 
 
Tu biegam wśród kwiatków
i wierszyków i odpadków
za gwiazdkami motylkami
tutaj zrzucam trzy plugawe skóry
tu się oblewam łzami
tu anielskimi świecę lokami
tu się suszą
moje zbrukane sukienki
za siedmioma górami
za siedmioma rzekami
 

Bardzo jest ujmująca ta liryczna kraina, ta łąka ironiczno-sielskiej zgody na siebie samego. Przez wiele prób i zasadzek goryczy trzeba było przejść po drodze do niej. I na podobnej łące naturalnymi się wydają kwiaty stylizowane. Ulubiony przez Żeromskiego569 cytat z Asnyka570 – „ta łza, co z oczu twoich spływa, jak ogień pali moją duszę”. I liryk Mickiewiczowski (Gdy tu mój trup) – „tam leżę śród bujnej i wonnej trawy, tam pędzę za wróblami, motylami”. Bo przecież chodzi o jakąś powszechną krainę wzruszeń, gdzie wszystkie kwiaty, własne i pożyczone, na równych są prawach – jeżeli uczuciu służą.

Ta kraina liryczna w pierwszych zbiorach Różewicza przeświecała rzadko spomiędzy gęstych chmur na firmamencie jego poezji. W latach odejścia od własnej wyobraźni jeszcze rzadziej. Mimo to Różewicz napisał podówczas garstkę liryk o tak urzekającej prostocie i pięknie, jak na przykład Jabłko, Drzewo z żalu, Pejzaż.

W Poemacie otwartym błękit liryczny mocniej się rozjaśnia i szerzej otwiera. Drewno, Kąciki, znakomity liryk o sabotierze571 Tadeusza Makowskiego572Kopytka, liryk trafiający w sedno jego malarstwa. Przede wszystkim zaś takie utwory, jak Wspomnienie pierwsze, Wspomnienie drugie oraz Życzenia. One są nowością w instrumentacji lirycznej Różewicza, nowością całkowicie potwierdzoną przez te utwory w Uśmiechach, w jakich prozaiczna i żartobliwa groteska posiada sens pełen wzruszenia. Wymieniam: Dytyramb na cześć teściowej, Odwiedziny dziadka, W gościnie u kuzyna proboszcza – przygoda poety czy Ballada o grzeszniku i liliach.

Na czym ta nowość polega? Cała wyobraźnia Różewicza jest gęsta od prozaizmów. Wysterczają one szorstko z jego materii poetyckiej. Nie pełniły wszakże dotąd funkcji lirycznej, nie poddawały się wzruszeniu. Obecnie zaczynają się poddawać. Wynika z tego zarówno rozszerzenie skali wzruszeń, jak też wynika wzbogacenie skali środków artystycznych właściwych temu autorowi.

Proszę porównać te dwa utwory, pierwszy z Czerwonej rękawiczki, drugi z Poematu otwartego. W pierwszym wzruszenie wypowiada się ogólnikowo i nastrojowo, nie obejmuje władzy nad prozaizmami. Typowa monodia. Drugi utwór wciąga prozaizmy, jest bogatszy i śmielszy. Wiele głosów w nim przemawia.

 
Oto gniazdo opuszczone
do którego powróci ptak
 
 
Drzewo czeka na liście
które odleciały
zapalając powietrze
 
 
Tylko ty jesteś dalsza
porzuciłaś mnie
aby nie wrócić więcej
do miejsca
w którym umarłaś
 
(Gniazdo opuszczone)
 
Staruszek rozejrzał się bacznie
błyskawicznie niezdarnie
chwycił niedopałek
ciśnięty na chodnik
przez młodzieńca który idzie
dalej
 
 
Niechby na ciebie staruszku
spadł deszcz egipskich papierosów
i wonnych cygar
 
 
Życzę ci aby świat
który obcina cię co świt
ostrym nożem
i zostawia jak kość
 
 
aby ten świat
przybrał dla ciebie formę
ciepłego pantofla
 
(Życzenia)

Tam – moment liryczny. Tutaj – zdarzenie liryczne. Liczba możliwych zdarzeń lirycznych jest nieograniczona. Otwierają się one dzisiaj przed Różewiczem, oby skutecznie i trwale.

554awangarda krakowska – grupa literacka działająca w latach 1922–1927 przy czasopiśmie „Zwrotnica”, prowadzonym przez Tadeusza Peipera, pomysłodawcy hasła „Miasto. Masa. Maszyna” i autora manifestu pod tym tytułem. Obok niego grupę tworzyli Jan Brzękowski, Jalu Kurek, Julian Przyboś i Adam Ważyk. [przypis edytorski]
555Przyboś, Julian (1901–1970) – poeta, eseista, przedstawiciel awangardy; awangardową poetykę łączył z tematem pracy, a w późniejszym okresie – także z motywami wiejskimi. [przypis edytorski]
556Supervielle, Jules (1884–1960) – pisarz i poeta fr., po matce z pochodzenia Bask, przyszedł na świat (podobnie jak Albert Samain) w stolicy Urugwaju, Montevideo; autor tomików poetyckich Poèmes (1919), Gravitations (1925), Les Amis inconnus (1934), La Fable du monde (1938) oraz powieści Le Voleur d'enfants (1926), L'Enfant de la haute mer (1931) i sztuk teatralnych La Belle au bois (1932), Robinson (1949); literaturze polskiej dzieła Supervielle'a przyswoiły dopiero tłumaczenia Zbigniewa Bieńkowskiego, Juliana Przybosia, Barbary Czałczyńskiej i Adama Ważyka (od 2 poł l. 60. do l. 80 XX w.). [przypis edytorski]
557Różewicz, Tadeusz (1921–2014) – poeta, dramaturg, w historii poezji polskiej zapisał się ascetycznymi wierszami zdającymi sprawę z doświadczenia II wojny światowej i Holokaustu, przedstawiciel teatru absurdu, często odwołujący się do rzeczywistości przedstawianej w prasie i do malarstwa awangardowego. [przypis edytorski]
559Malczewski, Antoni (1793–1826) – autor powieści poetyckiej Maria, poeta romantyczny tzw. szkoły ukraińskiej, pierwszy polski zdobywca Mont Blanc. [przypis edytorski]
560Baudelaire, Charles (1821–1867) – francuski poeta, krytyk sztuki, tłumacz Edgara Allana Poe, prekursor symbolizmu i poezji nowoczesnej, parnasista, dekadent. Uznawany za jednego z tzw. „poetów przeklętych”. Jego twórczość była kontrowersyjna, samego autora oskarżano o niemoralność ze względu na podejmowaną tematykę w swych utworach: dewiacje, rzekome popieranie satanizmu, prostytucja, życie marginesu społecznego itd. Najsłynniejszym dziełem Baudelaire'a są wydane w 1857 r. Kwiaty zła (Les fleurs du mal), znane również pod innym polskim tytułem – Kwiaty grzechu. [przypis edytorski]
561Saint-Exupéry, Antoine de (1900–1944) – pisarz i lotnik, autor Małego księcia. [przypis edytorski]
558auctor unius libri (łac.) – autor jednej książki. [przypis edytorski]
562La Strada – film w reżyserii Federico Felliniego (1954). [przypis edytorski]
563Hugo, Victor (1802–1885) – fr. poeta, dramaturg, powieściopisarz i publicysta; przedstawiciel postępowego nurtu w romantyzmie europejskim. Doniosłą rolę w rozwoju realistycznej powieści odegrały czołowe utwory Hugo m. in.: Człowiek śmiechu i Nędznicy; protestujące ostro przeciw krzywdzie społecznej. [przypis edytorski]
564Staff, Leopold (1878–1957) – poeta, eseista, tłumacz. Uznawany za przedstawiciela współczesnego klasycyzmu, łączony z parnasizmem i franciszkanizmem. Należał do trzech epok literackich, w refleksyjno-filozoficznej poezji łączył spontaniczną afirmację życia z postawą sceptyka-humanisty, nobilitował codzienność; tomiki poetyckie: Sny o potędze, Uśmiechy godzin, Martwa pogoda, Wiklina, symbolistyczne dramaty, przekłady. [przypis edytorski]
565Iwaszkiewicz, Jarosław (1894–1980) – poeta, prozaik, dramaturg, eseista, współautor libretta do opery Karola Szymanowskiego Król Roger; przed wojną jeden z założycieli grupy poetyckiej Skamander, po wojnie wieloletni prezes Związku Literatów Polskich. [przypis edytorski]
566Rudnicki, Adolf (1909–1990) – prozaik i eseista pochodzenia żydowskiego, autor sformułowania „epoka pieców”. [przypis edytorski]
567Pound, Ezra (1885–1972) – wybitny amerykański poeta modernistyczny, erudyta, autor cyklu Cantos (Pieśni), postać kontrowersyjna ze względu na fascynację włoskim faszyzmem. [przypis edytorski]
568kostyczny – uszczypliwy, złośliwy. [przypis edytorski]
569Żeromski, Stefan (1864–1925) – pseud. Maurycy Zych, Józef Katerla; prozaik, dramaturg, publicysta. Współtwórca i pierwszy prezes Związku Zawodowego Literatów Polskich, w 1924 założył oddział polskiego Pen Clubu. Główna tematyka jego pisarstwa to krzywda społeczna, zacofanie cywilizacyjne warstwy chłopskiej, etyczny obowiązek walki o sprawiedliwość i postęp, więź z tradycją walki narodowowyzwoleńczej, tematy historyczne związane z powstaniami, walka z rusyfikacją. Stworzył swoisty dla swego pisarstwa wzór bohatera, samotnego inteligenta-społecznika, który podejmuje zmaganie o dobro ogółu, a odrzuca przy tym szczęście prywatne. Napisał m.in.: Popioły, Przedwiośnie, Rozdziobią nas kruki, wrony, Różę, Syzyfowe prace, Urodę życia, Wierną rzekę, Ludzi bezdomnych. [przypis edytorski]
570Asnyk, Adam (1838–1897) – poeta, przedstawiciel pozytywizmu, członek Rządu Narodowego podczas powstania styczniowego. [przypis edytorski]
571sabotier (z fr.) – szewc. [przypis edytorski]
572Makowski, Tadeusz (1882–1932) – malarz, mimo akademickiego wykształcenia naśladujący sztukę prymitywną, często tworzący zgeometryzowane wizerunki dzieci. [przypis edytorski]

Другие книги автора