Бесплатно

Rzecz wyobraźni

Текст
Автор:
0
Отзывы
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа

V

Stanowisko Wata nie wyczerpuje się w utworach o charakterze dyskursywno-terminologicznym. Poetycko cenne wydaje się, kiedy wyobraźnia jego wyjdzie spomiędzy pojęć i prowadzących do nich cierpień, przystanie po sokratejsku wśród przechodniów, na ulicy, w barze, w niedzielnym parku, przy karuzeli. I wszędzie napotka – metafizykę.

Dziwaczną, o podwójnym korzeniu metafizykę: nadrealistycznym i egzystencjalistycznym. Metafizykę czy też raczej impresje metafizyczne. Nie o system bowiem w tych impresjach chodzi, których zbyt wiele i zbyt natrętnych spotyka się w dzisiejszej poezji i malarstwie, ażeby sprawę dało się załatwić odesłaniem takowej do akt. Wszystko to już było za Przybyszewskiego616, starzyzna! Ten bowiem gest, do złudzenia podobny pseudoklasycznemu odsyłaniu upiorów romantycznych pomiędzy duby smalone rodem z Nowych Aten Chmielowskiego617, w krystalicznej czystości swego ducha niezmiennie powtarza Julian Przyboś618, mniemając w podobnie krystalicznej czystości swoich intencji, że wciąż jeszcze otwiera pochód młodych…

O cóż chodzi? Widzenie nadrealistyczne posuwało się dwoma koleinami. W twórczości literackiej prowadziło do zasady rozluźnionych i nieoczekiwanych skojarzeń, do prymatu snu i niekontrolowanego przepływania wrażeń, bo tam owa zasada najpełniej się urzeczywistnia. W tej mierze Wat jakoś przedłuża, lecz w posępnej i gorzkiej tonacji, nie przez biologiczną afirmację, przedłuża doświadczenie polskich futurystów z grupy „Nowej Sztuki”.

Widzenie nadrealistyczne w malarstwie prowadziło do umieszczania obok siebie przedmiotów, które w rzeczywistości normalnej nie zwykły się ze sobą kontaktować, przedmiotów traktowanych nie jako pretekst malarski, lecz – werystycznie, natrętnie, opisowo. Przedmiotów, które tym sposobem dziwią się sobie – żeby tak powiedzieć – ontologicznie. Które stwierdzają, z jak dziwacznych elementów złożona jest całość bytu, skoro na te elementy popatrzeć oddzielnie, zdjąwszy z oczu bielmo oswojenia. „Rzeczy – notuje Sartre – o nich można by powiedzieć, że są to myśli, które zatrzymały się w drodze, które o sobie zapomniały, które zapomniały, co zamierzały myśleć i tak oto pozostały, roztrzęsione, ze śmiesznym sensikiem swoim, który przekracza ich granice”.

Ta odrębność, ów skończony charakter przedmiotów umieszczonych pośród obcego im morza zjawisk i objawów, kiedy przechodzi na człowieka, na jego egzystencję biologiczną, na troskę i cierpienie – staje się swoistą przesłanką egzystencjalizmu. Egzystencjalista wyciąga z niej dlatego wnioski metafizyczne, bo przecież z istoty jego stanowiska egzystencja posiada prymat przed uogólnieniem, przed ideą, przed właściwościami wspólnymi. Z istoty jego stanowiska każdy przedmiot to oddzielny, sam w sobie przedmiot, który dążąc do swego określenia, nieuchronnie i jednocześnie dąży do swojej śmierci, do zdarcia, do zniszczenia. Stół w pustej kawiarni, samotny stół wśród krzeseł. Rower oparty o narożnik domu, z rynną i skrzynką pocztową. To gdzieś w tych paryskich okolicach —

 
Przy cynku siedziała dziewka. Oczy miała utkwione
w kielichu, z którego ciągnęła przez słomkę ciecz rubinową.
Była wcale niestara. Tęga. Rysy brutalne,
charakter ubierał je w godność jednak, nawet w szlachectwo.
Wciąż jeszcze trwała zima. Ranek był cudnie słoneczny.
Paryż z mgły się wyłuskał tęczowo-akwamarynowej.
Za szybą i placem kościółek. Stamtąd dzwoniono właśnie.
Nie wiem z jakiego powodu…
 
 
Dziewka uniosła powieki. Jak baletnica unosi się
na czubkach palców. Ale jej burożółte źrenice
były skamieniałe. A jednak taiły w środku
płomyk, a może i światło – światło więzione w bursztynie.
To ją czyniło podobną do Sybilli Kumejskiej619,
zasiadłej na stołku przed cynkiem, z nogami rozstawionymi.
 
(W barze, gdzieś w okolicach Sèvres-Babylon)

Ten „kicz paryski” nakreślony został jak malowidło nadrealisty: dociekliwie, werystycznie, natrętnie, szczegół po szczególe. Kiedy to nastąpiło, metafizyka wkracza w bistro paryskie. Byle na zwykłą dziewkę spojrzeć z dostatecznym napięciem zdziwienia. W sposób, który wyodrębniając ją niczym przedmiot nadrealistyczny, jednocześnie jej egzystencję, jej wygląd cielesny czyni czymś filozoficznie zaskakującym. Nie darmo Toulouse-Lautrec zostaje wymieniony w dalszym ciągu. Bo on uczył takiego patrzenia na dziewki, jako składnik fauny ludzkiej, dziwiącej się sobie w każdym niepowtarzalnym egzemplarzu. Na innych tekstach świata – zboża pod wiatrem, obłoki pod słońcem, dachy i młyny – uczył też podobnego spojrzenia van Gogh.

VI

Wydaje się, że tym właśnie spojrzeniem w swoich najlepszych tekstach opatrzony jest Aleksander Wat. Proszę nie posądzać piszącego, że wprowadzając to skojarzenie, przypisuje polskiemu poecie rangę odkrywczą równą tym nawiedzonym i obolałym, że usiłuje go aż tak wysoko podciągać. Ci nawiedzeni malarze to dzisiaj klasycy, i tylko o to chodzi – o sięganie do klasyków, których propozycje moralno-artystyczne stają się aktualne w osobistym przypadku Wata.

Na progu bowiem doświadczeń i przemyśleń, przez który myśl egzystencjalistów nie może przekroczyć, do którego ustawicznie i upornie powraca, stawano w niejednej już epoce przełomu, lecz próg ten przekraczano. Te dwa teksty (Sen i Podróżni) pochodzą spod pióra Adama Mickiewicza i na sztandarze tego kierunku śmiało mogłyby być wypisane, gdyby nie to, że w zapisie jego myśli stanowią zaledwie jeden ścieg.

 
Dwoiste życie nasze: sen ma świat udzielny
Śród otchłani, nazwanych bytem i nicestwem,
Nazwanych, lecz nieznanych – sen ma świat udzielny,
Z rzetelną władzą rządząc nad marnym królestwem.
—–
Błądzącym wśród ciasnego dni naszych przestworza
Życie jest wąską ścieżką łączącą dwa morza:
Wszyscy z przepaści mglistej w przepaść lecim mroczną.
 

Powróćmy do paryskiego kiczu z dziewką z Toulouse-Lautreca. Obecne w nim natrętne widzenie prowadzi do egzystencjalizmu – ażeby tak powiedzieć – posadzonego na stołku w bistro. Takie ostre i natrętne widzenie miewał niekiedy Tuwim, kiedy pisał Szczury, Buty, Nagłe spojrzenie, kiedy wyszydzał dzieci: „Czemu obłędnie tarzasz się w piasku, chudy pędraku z spiczastą głową?” Lecz jego ostre widzenie pozostawało ekspresjonistycznym, nie wyłaniało wniosków filozoficznych.

Utwory Aleksandra Wata, w których z przenikliwego patrzenia na rzeczy codzienne osadzone w bycie, w egzystencji swojej – rodzi się specyficzna materia poetycka, te jego utwory są na pewno najbardziej interesujące artystycznie. Paryża i Włoch one dotyczą. To nie przypadek, nie sprawa tematu jedynie. Sam poeta wyjaśnia powody bezlitosnego zapatrzenia: „To nie ogrody Hesperyd. Cywilizacje chore i delikatne nie owocują już”. Dlatego przejmujący tytuł owego cyklu, gdzie nad chaotyczną materią poetycką Watowi najlepiej udało się zapanować: „obce miejsca, obce twarze”. Te „obce” dla Europejczyka miejsca to Paryż, Wenecja, Florencja, Rzym, Sycylia…

Powie ktoś, że jest w tym paradoks przekornego pesymisty, który puszczony w podróż, o jakiej marzą najmłodsi poeci, co w ogóle świata nie widzieli, dokładnie, miejscowość po miejscowości, zapisuje, gdzie mu było najbardziej obco. Znów nie o to chodzi. W rytmie obrazów i w historiozoficznym rytmie tych utworów słychać wyraźnie scytyjskie kopyta, których sprawcą jest Aleksander Błok620. Tak samo urzekały go ginące cywilizacje i „ślad mongolskiego konia na złotym piasku, który zasypał miast labirynty”. Tyle, że poeta, który na dawniej zburzone cywilizacje przyjechał po prostu z Warszawy, argumentów i obserwacji ma jeszcze więcej. Te same kozy stają się dziedzicem ruiny rzymskiej co warszawskiej, tak samo się pasą na Awentynie621 co Kredytowej czy Traugutta.

 

Pewnie, że jest w tym cyklu dyskusja z samym sobą. Bywa, że poeta każe ucałować „dłoń spracowaną starego miasta Paryża”. Nie ten gest wszakże zwycięża. Zwycięża egzystencjalizm na co dzień, samotność wśród bytu na co dzień, wszędzie napotkać się dająca. Wśród reliktów zagęszczonej ludzkiej cywilizacji w sposób specjalny. Samotny stół w pustej kawiarni. Rower oparty o narożnik domu. Jaskrawe smużki alkoholów w kieliszkach na kontuarze. Te ostatnie zdania to nie tylko tematy, ale zarazem rozwiązania myślowe owych tematów u artysty, którego płótna uparcie przychodzą na myśl, kiedy czytać W Tourettes sur Loup czy W barze, gdzieś w okolicach Sèvres-Babylon.

Józef Czapski622. Jego nieduża ilościowo, wstrząsająca w malarskiej ekspresji wystawa krążyła latem po Polsce. Kto wystawę tę pamięta, kto ma w oczach jej wymowę i dociekliwą obserwację sięgającą swymi źródłami aż Daumiera623, ten zgodzi się, że Czapski podaje dokument jakże podobny do aneksu pióra Wata. Zwłaszcza że po stronie aktualnych zjawisk malarskich nie jest to dokument jedyny i odosobniony. Dlatego zaś na malarzy zwracam uwagę, bo zawsze to, co istotne, to, co wiele umysłów obchodzi, to, co oznacza wspólną zalążnię filozoficzną-dokonywa się w kilku gałęziach sztuki jednocześnie.

Kto pamięta malarstwo Marka Żuławskiego624 w jego obecnej fazie, kto od tej strony spojrzał na pośmiertną wystawę Andrzeja Wróblewskiego – wybieram przykłady najbardziej wymowne i dobitne – ten znowuż się zgodzi, że dokumenty podobne tak się mnożą, iż oznaczają nową jakość atmosfery twórczej. Zakochani, którzy są wciąż samotni, od całego świata odcięci i właściwie od siebie odcięci również, którzy wędrują po niewiadomych przestrzeniach rzeczywistości wyzbytej z realnych atrybutów. Autobusy i tramwaje, które wymijają się, jakby były kosmicznym pojazdem. Ich wnętrza z absolutnie samotnym i pozbawionym twarzy kierowcą, wszystko to podobna co w wierszach Wata miazga filozoficzna, wyraz zawodu.

O ile odwołanie się do Toulouse-Lautreca czy van Gogha przypominało dalekie latarnie morskie wskazujące kierunek, to tutaj jesteśmy we wspólnym, polskim porcie. Taki on jest prawdziwie, na jaki stać opuszczone, jałowe wybrzeża w kraju

 
za spłakanym niebem
za siermiężnymi chmurami
za ubłoconym listopadem
za łzawymi świeczkami
u posępnych twoich mogił
ojczyzno
 
(Kołysanka dla konających)

VII

Możemy już obecnie, aczkolwiek opis i sproblematyzowanie postawy moralno-poetyckiej Aleksandra Wata nie zostało jeszcze doprowadzone do końca, aczkolwiek czeka jeszcze dyskusja z tą postawą – postawić pierwsze wnioski. Nie ulega wątpliwości, że w poezji naszej od kilku lat kształtuje się zupełnie nowa sytuacja, wytwarza się swoista i odmienna materia poetycka. Próby wtłoczenia tej sytuacji i tej materii w dotychczas obowiązujące i skrystalizowane wyraźnie poetyki okazują się niemożliwe i ciasne. Sytuacja ta określa się nie tylko debiutem szeregu młodych i wiele rokujących poetów, ale bodaj jeszcze dobitniej przemianami, które zachodzą u tworzących wciąż poetów poprzednich pokoleń, jak wreszcie nową hierarchią podejmowanych inspiracji – ku czemu zaś ta nowa sytuacja prowadzi, co z nowych inspiracji się ostanie, nie można przewidzieć.

Można się tylko opowiedzieć. I to konkretnie, analitycznie, poprzez sam sposób postępowania krytycznego i wybór głównych dla tego postępowania autorów. Konkretnie i analitycznie, deklaracje pozostawiając tym, którzy się czują do nich powołani – z wieku, temperamentu czy poczucia, że nigdy nie błądzili. W równym stopniu mają dzisiaj to poczucie Artur Sandauer625 co Leon Kruczkowski626. Bardzo ciekawe!

Opowiadam się za kierunkiem szukania nowej materii poetyckiej obranym przez Wata (i nie tylko jego jednego), chociaż nie mogę przyjąć i uznać ostatecznego rozwiązania moralno-filozoficznego, które on proponuje. Chociaż wiem, że w tym wypadku słowu „materia” trzeba również przywrócić dalszą odmiankę znaczeniową, jaką posiada ono w języku polskim. Materia, czyli ropa wydzielająca się z ran niezagojonych, otwartych. Spojrzenie z dystansu i obiektywny spokój kompozycji w poezji leczą rany, w Wierszach Wata brakuje tego spojrzenia i tego spokoju w stopniu proporcjonalnym do podniety pozaartystycznej.

Opowiadając się, trzeba wskazać konkretne argumenty i ich granicę. Przede wszystkim to, co czyni Wat, leży na linii tego ośmielenia wyobraźni, tego nadania jej nowego ruchu, bez których uwiędłaby ona w podwójnej niewoli. W tej, w której istotnie więdła. A mianowicie oschłego lakonizmu, szkicu metaforycznym piórkiem, rodem z ducha krakowskiej awangardy i Przybosia osobiście. Oraz ostrożnej, wymierzonej uprawy uczuć statystycznie i przeciętnie górujących, wzruszeń, które od mikrofonu po akademię rocznicową uznają istnienie świadomości, nigdzie poza ich granicami. Oczywista, że pierwszego sprawcy nie pomawiam o udział w drugim dziele.

To ośmielenie wyobraźni dokonywa się głównie w rejonach, które były magicznie zakazane. Ci, którzy na widok zapadni otwartych w te rejony wołają ostrzegawczo – bełkot, bełkot! – o jednym zapominają. O tym mianowicie, że ucząc się nowego języka, zawsze początkowo bełkoczemy, i nie w tym rzecz, ażeby wobec tego zaniechać nauki nowej mowy, lecz w porę dopilnować, czy rzeczywiście kształtuje się i krystalizuje nowa składnia. Pozwólmy poetom na naukę nowej mowy, na poszerzenie złóż świadomości poza metaforyczny szkic piórkiem, radiowy mikrofon czy narodową akademię. Oraz dopilnujmy, ażeby rozwinęła się składnia.

Zapadnie otwierające się u Wata ku owym złożom wskazują na wyraźne łączności z tym odłamem najmłodszej poezji, który najdalej idzie w kierunku ośmielenia wyobraźni. U niego osobiście – problematyka podświadomości w jej symbolice znanej psychoanalitykom, w symbolice wód niszczycielskich, snów perseweracyjnych.

Cóż czyni trzeci Anioł w Apokalipsie? Na dźwięk jego trąby na trzecią część wszystkich wód ziemskich spada gwiazda zowiąca się Piołun. „I obróciła się trzecia część w piołun, a wielu ludzi pomarło od wód, iż gorzkie się stały”. Symbole wód niszczycielskich, zarówno obecne w zaraniu filozofii, w systemie Heraklita627, co niesione przez rzeki Hadesu628, co wypływające w badaniach nad podświadomością i erotyką, te symbole natrętnie są obecne we wzorach filozoficzno-moralnych tworzonych przez Wata. Sięgają one również snów. Przeplatają się z występującą w snach tkanka zupełnie luźnych i chaotycznych skojarzeń. Przykładem najbardziej znamiennym cały cykl Sny. Z innych przypomnijmy Senilia:

 
Gdy byłem dzieckiem młodzieńcem,
sny moje były piękne!
Może i śmieszne niekiedy, może i dziwne, może i przerażające,
piękne – zawsze!
 
 
Kobra nawet, przed którąm uciekał – daremnie – na szafy wysokie,
blask rozsiewała klejnotów ze skarbca Saby królowej!…
 
 
Głowa nawet, głowa Absalona629, wśród lian i gałęzi więziona
– oczy jej szły za mną wszędzie, oczy płomiennookie —
jak piękna była ta głowa w gniewie i srogiej sile!…
 
 
Nawet gdy z brzóz syberyjskich sfruwałem, szaman zdziczały —
o, jak świetliście białe skrzydła mnie niosły motyle!…
 

Dlatego ów tekst wyróżniam, ponieważ możliwy jest także jego inny tytuł. Oraz inny autor. Tytuł – Juvenilia; inny autor – Jerzy Harasymowicz630. Podobnie urzeczony i podobnie pochylony nad przepływaniem ciemnych snów w łożysku podświadomości. Harasymowicz – także możliwy do podpisania pod drugim Motywów saraceńskich, Wielkanocą, Z serii: Imagerie d'Epinal, Sługa królowej Kandaki.

 

Takie zaś zbieżności pomiędzy przedstawicielami zupełnie różnych pokoleń i szkół poetyckich należą do podstawowych cech obecnej sytuacji w poezji. Z nich właśnie kształtuje się jej charakter – wspólne troski i wspólne niebezpieczeństwa. Lekarz psychoanalityk przede wszystkim pozwala dojść do głosu stłumionym lękom, kompleksom i snom, zanim diagnozę postawi. Jeśliby tego wstępnego procesu zaniechał lub nieskładną opowieść pacjenta do kosza odrzucił, pomiędzy śmieci, winien co rychlej zmienić zawód. Z krytykiem bywa podobnie.

VIII

Zbiór Wata zamykają dwa utwory mitotwórcze, które znów ku innej prowadzą genealogii i wspólnocie ujęcia: Odjazd na Sycylię oraz Wieczór – Noc – Ranek. W tym drugim, dając przypisy, odsłaniając rąbek autointerpretacji, poeta wskazuje na Jałową ziemię Eliota631. Pozostawiając komparatystom to nazwisko oraz inne, też z poezji angielskiej, spieszę do tekstu naszego poety.

Jak u Wata? Odjazd na Sycylię to propozycja wyjazdu na wyspy szczęśliwe. Zdaniem poety cywilizacja świata przyszłego jeszcze nie owocuje lub czyni to w sposobie przerażającym. Przypominam wizję Kata Cybernetycznego. Cywilizacje Zachodu są chore i już nie owocują. Ich naśladowanie poprzez młodsze narody było faktem spóźnionym, czymś w rodzaju pogrobowego dziecka. To oznaczają powracające kilkakrotnie w utworze słowa: „gestykulacje poronne! zapatrzonych w miraże cywilizacji chorej i delikatnej”.

Może jednak – taką nadzieję wyrażają przede wszystkim ustępy 3 oraz 6 – istnieją ziemie i lądy wyjęte spod tego podwójnego prawa. Może

 
Są krzaki, na których
na których jagody spełniają się jeszcze w dnia purpurze.
Tam gdzie jaszczurki mruczą słońcem dnia upite,
szczęście tam pływa leniwie noc objąwszy ramieniem.
 

Te jaszczurki trochę się poecie pomyliły z kotami. To one mruczą w słońcu, nie ten złocistozielonkawy poślad po dino- czy ichtiozaurach. W imię tak pojętej nadziei następuje – odjazd na Sycylię. Sama zaś nadzieja to jedna więcej powtórka mitu o wyspach szczęśliwych. Od identycznego też motywu – jaszczurka w słońcu – rozpoczyna się poemat, który tamten mit rozwieje, a powoła do życia nowy:

 
Zdejm sandały. Te kamienie
święte są. Martwa jaszczurka
legła jak klejnot z nieba rzucony.
Tymi schodami uciekał Orestes632.
W łodzi z rudymi żaglami
Erynie 633ścigają go.
 
(Wieczór – Noc – Ranek)

Komentarz poety przypomina, że Orestes nigdy (Wieczór – Noc – Ranek) nie był na Sycylii. Przypomina zatem, że mit bohatera ściganego przez boginie zemsty z innych powodów pojawia się jako przeciwstawny temat kompozycji aniżeli wierność artystyczna wobec owej wyspy, wierność nawet w legendzie.

Ów temat przeciwstawny rozrasta się o wizję dodatkową, dotyczącą Erynii. Ich obecność nie zostaje powierzona starym rekwizytom, starym wyobrażeniom antycznym. Nic zabawniejszego w teatrze, jak aktoreczki w postrzępionych szatkach, zaopatrzone w krwawe pazury, wśród ujadanego rytmu szczypiące pozytywnego herosa. Erynie stają się przeto obecne poprzez zmitologizowanie elementów współczesnej cywilizacji. Reflektory samochodów i smugi świateł, tnące z górskich szos przestrzenie nocy, oto one.

 
Od grzechu do odkupienia
droga prowadzi schodami najpierw
potem serpentyną
po której gonią się dzikie Buicki
z zapalonymi pharami.
 

Komentarz poety powiada, że dalszą postacią wymyśloną jest „czarna piękność z Oklahomy z oczyma łani”, fotografująca Etnę, kiedy u jej szczytu żarzą się jeszcze resztki dnia. Owa czarna piękność to trzeci główny temat utworu. Zdaje się on oznaczać, że do cywilizacyjnej próchnicy sycylijskiej przybywa jeszcze jeden pokład kulturowy, taki wszakże, który w dalszym wywodzie wyobraźni również się zmitologizuje. Bo czarna piękność, „dziewka z music-hallu”, to zarazem matka-Demeter634 poszukująca córki-Persefony635. Ta zginęła w wypadku, zginie też Demeter. Mit zostaje poprawiony w sposobie apokaliptycznym, nie według jego antycznego przebiegu. „Rosa śmierci kapnęła na wargę jej uszminkowaną. Dzień ją zobaczy w całunie. Czarną Demeter w białym płótnie”.

Nie pierwszy ze współczesnych twórców polskich Wat został urzeczony wyspą, która będąc wielkim cmentarzyskiem zmarłych cywilizacji – jak na żyznej mogile, w narastającej próchnicy, ujawnia i przyjmuje wciąż nowe kwiaty. Urzekła ona wyobraźnię Karola Szymanowskiego636, zaś we wstępie do Książki o Sycylii Iwaszkiewicza637 czytamy: „Pierwsze zaraz przybycie na Sycylię wywołało w psychice mojej uraz, zagłębienie sączące się do dziś dnia posoką…” Więc też u niego sprawa Demeter i Persefony, Prozerpiny i Kory stanowi na Sycylii umieszczoną mitologiczną podkładkę opowiadania o daremnej miłości – Powrót Prozerpiny.

Niestety. Zabiegu Irzykowskiego638 nie da się przeprowadzić wobec całego tekstu, zbyt długo musiałby on potrwać. Bo to, co czynię, jest powtórzeniem zabiegu, którym kiedyś w odczycie radiowym wobec dytyrambu Przybosia Lipiec posłużył się był Karol Irzykowski. Dosyć, że mając być ucieczką na wyspę szczęśliwą, poemat staje się ponownym zamknięciem łańcucha pesymistycznych dowodów. Czarna piękność amerykańska zostaje jednym z apokaliptycznych aniołów, nowym w ich rzędzie – podobnie jak anioł egzystencji w ogóle.

Ponadto, w ciągu poematu, stary rybak Luigi ma lat siedemdziesiąt cztery i wieczorem łódź szykuje na połów – „łódź do ostatniej szykuje posługi”. O świcie czółna wracają z połowu. Lecz – „Luigi na połów już nigdy nie wyjedzie”.

To prawda, że wcześniej czy później, o wieczorze lub o świcie, każdemu z nas to imię przypadnie. Lecz nie jest rzeczą obojętną, którędy do śmierci dojdziemy. Kończę bowiem opis, kończę próbę sproblematyzowania, zaczynam dyskusję. Na razie w tej postaci, że cytat z Mickiewicza, podany dotąd w urywku, podaję w całości. Poeta bowiem wie, że nie jest rzeczą obojętną, którędy dojdziemy, i chociaż zatrzymuje swoją myśl na progu alegorycznej i staroświeckiej świątyni, w przybytku tym nie mieszka nicość:

 
Błądzącym wśród ciasnego dni naszych przestworza
Życie jest wąską ścieżką łączącą dwa morza:
Wszyscy z przepaści mglistej w przepaść lecim mroczną.
Jedni najprościej dążą i najrychlej spoczną,
Drugich ciągną na stronę łudzące widoki:
Plony, ogrojce wdzięków lub sławy opoki.
Szczęśliwi! jeśli goniąc mary wyobraźni,
Przed końcem drogi znajdą Świątynię przyjaźni!
 
616Przybyszewski, Stanisław (1868–1927) – pisarz, dramaturg, poeta, twórca manifestu Młodej Polski (Confiteor), jeden z pierwszych ekspresjonistów w literaturze europejskiej, skandalista, członek cyganerii krakowskiej, redaktor krakowskiego „Życia”, artystyczny przywódca Młodej Polski. Pisał m.in.: powieści (Dzieci szatana, Homo sapiens), dramaty (Śnieg, Matka), poematy prozą, eseje, wspomnienia. [przypis edytorski]
617Chmielowski, Benedykt (1700–1763) – ksiądz katolicki, autor późnobarokowej encyklopedii Nowe Ateny. [przypis edytorski]
618Przyboś, Julian (1901–1970) – poeta, eseista, przedstawiciel awangardy; awangardową poetykę łączył z tematem pracy, a w późniejszym okresie – także z motywami wiejskimi. [przypis edytorski]
619Sybilla Kumejska – w staroż. Grecji i Rzymie imię Sybilla oznaczało po prostu prorokinię; najsławniejsze są dwie: kumeńska i tyburtyńska. [przypis edytorski]
620Błok, Aleksander (1880–1921) – rosyjski poeta i dramaturg, przedstawiciel symbolizmu. [przypis edytorski]
621Awentyn – jedno ze wzgórz, na których położony jest Rzym. [przypis edytorski]
622Czapski, Józef (1896–1993) – malarz, przedstawiciel koloryzmu, pisarz, eseista, żołnierz armii Andersa, prowadził skazane na porażkę poszukiwania polskich oficerów zabitych w Katyniu. [przypis edytorski]
623Daumier, Honoré (1808–1879) – grafik i malarz francuski, przedstawiciel realizmu. [przypis edytorski]
624Żuławski, Marek (1908–1985) – malarz i grafik. [przypis edytorski]
625Sandauer, Artur (1913–1989) – krytyk literacki, tłumacz i eseista, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego; występował przeciw socrealizmowi przed rokiem 1956. [przypis edytorski]
626Kruczkowski, Leon (1900–1962) – pisarz, dramaturg i publicysta, wielokrotny poseł na sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. [przypis edytorski]
627Heraklit z Efezu (ok. 540–480 p.n.e.) – filozof gr., zaliczany do jońskiej szkoły filozofii przyrody; za zasadę pierwotną (arche) wszechświata uważał ogień, za cechę bytu zaś zmienność, nieustanne zanikanie i stawanie się (co wyraził w sławnym zdaniu „wszystko płynie”). [przypis edytorski]
628Hades (mit. gr.) – podziemna kraina umarłych. [przypis edytorski]
629Absalom (bibl.) – syn króla Dawida i Maaki (2Sm 3,2–3). Zabił on swojego przyrodniego brata Ammona (syna Dawida i Achinoam), w ramach odwetu za to, że Ammon zgwałcił rodzoną siostrę Absaloma, Tamar (2 Sm 13,1–29). Dumny ze swoich długich włosów, zginął w wojnie domowej przeciw ojcu, gdy uciekając zaczepił włosami o gałęzie drzewa i nie zdołał się wyswobodzić przed nadejściem pogoni. [przypis edytorski]
630Harasymowicz, Jerzy (1933–1999) – poeta, związany z Bieszczadami, odwołujący się do kultury łemkowskiej. [przypis edytorski]
631Eliot, Tomas Stearns (1888–1965) – anglojęzyczny poeta modernizmu, laureat Nagrody Nobla (1948), autor m. in. poematu Ziemia jałowa (1922). [przypis edytorski]
632Orestes (mit. gr.) – królewicz mykeński, aby pomścić śmierć ojca, Agamemnona, zabił swoją matkę, Klitajmestrę, za co był ścigany przez Erynie, boginie sprawiedliwości. [przypis edytorski]
633Erynie (mit. gr.) – boginie zemsty. [przypis edytorski]
634Demeter (mit. gr.) – bogini zbóż, pól uprawnych i rolnictwa, siostra Zeusa. [przypis edytorski]
635Persefona (mit. gr.) – córka Zeusa i Demeter, porwana przez Hadesa i uczyniona jego żoną; wraz z nim władczyni podziemia. [przypis edytorski]
636Szymanowski, Karol (1882–1937) – kompozytor i pianista, autor m. in. muzyki do baletu Harnasie. [przypis edytorski]
637Iwaszkiewicz, Jarosław (1894–1980) – poeta, prozaik, dramaturg, eseista, współautor libretta do opery Karola Szymanowskiego Król Roger; przed wojną jeden z założycieli grupy poetyckiej Skamander, po wojnie wieloletni prezes Związku Literatów Polskich. [przypis edytorski]
638Irzykowski, Karol (1873–1944) – polski pisarz, dramaturg, krytyk literacki i filmowy. Autor licznych szkiców, np. Słoń wśród porcelany (1934), Dziesiąta muza (1924), Czyn i słowo (1913) oraz powieści psychoanalitycznej Pałuba (1903). [przypis edytorski]

Другие книги автора