Tasuta

Wcielające się idee czasu

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

A jakie było takiego Rzymu życie? Oto na dworze Cezara zbytki najwyszukańsze, a wśród ludu i niewolników nędza nieopisana. Tam i tu starość zgrzybiała, brak mocy, sprężystości ducha; tam aby światem zawładnąć i uczuć się jego panem, – tu aby strącić [w] niewolę i ucisk.

Więc jak religia była obumarła, tak i potęga dziejowa Rzymu obumarła. Spełniły się czasy i prorocy, mówiąc słowami pisma, i wybijała godzina przyjścia Messyasza. Była ogólna posucha w duszy narodów, a spieka tyranii i żądz wyuzdanych wypaliła wszystkie szlachetne uczucia, i było pragnienie nowéj religii, jak deszczu coby ludom z nieba ochłodę przyniosła. Jak dom, z którego ludzie wymarli, jak świątynia, z któréj ołtarze wyniesiono, stał świat pustkami – bez Boga; i świat wewnętrzny człowieka stał pustkami – bez Boga, i ozwać się musiało w głębi duszy ludów owo pragnienie gorące, owa żądza niepohamowana, jaką – wedle pisma – przepełnione były dusze ojców i patryarchów w piekłach zatrzymanych, co wołali: ziemio rozstąp się, a wydaj nam zbawiciela! Był światu [potrzebny] deszcz, ale jak po każdéj spiece, przyszedł z burzą i nawałnicą; ukazał się światu Bóg – Bóg-człowiek, ale ukazał się jak niegdyś na górze Synai, w grzmotach i błyskawicach. Tą burzą, tym grzmotem i piorunami były gminoruchy13, niby chmury nawalne, od północy zstępujące.

Gminoruchy zatém miały dwojakie przeznaczenie: zniszczyć Rzym i zniszczyć pogaństwo; dać materyał dla ducha dziejów i dla ducha religii nowéj; a tém obojgiem uczynić krok ze starych do średnich wieków. W czwartém i piątém stuleciu odbył się rozkład chemiczny olbrzymiego politycznego ciała Rzymu na zachodzie. Dzicz różnoplemienna, od Azyi i północy ruszona, obsiadła trupa jak robactwo plugawe, i jak robactwo spychało się nawzajem z obfitego łupu.

Zkąd taki napływ ludów barbarzyńskich, zkąd te ich wędrówki równoczesne ku granicom państwa rzymskiego – trudno odgadnąć, gdy dzieje tych ludów są niewiadome. Zapewne że być tam musiały miejscowe materyalne jakieś przyczyny, atoli w zbiegu tych wszystkich okoliczności do przypadkowych policzyć ich nie można. Jest tu wyraźna praca ducha dziejowego, dla którego ludy są materyą, posłuszną prawom jego.

Germanowie przed innymi azyatyckimi ludami spełnili tę pracę ducha. W psychologiczném ich usposobieniu, należy szukać powodu, dla czego im właśnie dostało się to posłannictwo. Wszystkie objawy plemiennego charakteru germańskiego dadzą się odnieść do jednego pierwiastka duchowego, którym się ten naród przed innymi uwydatnił i odznaczył. Tą władzą ducha którą Germanie posiadają w tak wielkiéj nad innemi władzami przewadze, że się nią psychologicznie od innoplemieńców wyróżnili – jest czucie głębokie (Gemüth), czucie ducha, skierowane nie do rzeczy zmysłowych ale do nadzmysłowych. Jest to siła dośrodkowa ducha, a odśrodkowa materyi; jest oderwanie się od ziemi i stosunków rzeczywistych, a przyczepienie się do nieba, przeniesienie się w sfery ducha, w głębie wnętrza swego; jest wygórowany indywidualizm i rozosobnienie w życiu, w umnictwie14 roztrysk fantazyi, jest mistycyzm, zaduma, spekulacya, przeważne życie ducha nad ciałem i uczuciem zmysłowém, wolność osobista i duchowa.

Chrystyanizm ma ten sam duchowy pierwiastek. Zasadą jego jest miłość Boga i miłość bliźniego. Atoli nie jest to miłość zmysłowa ale miłość w duchu. Same wzruszenia serca, jako to litości i miłosierdzia, z duchowych płynąć muszą pobudek, jeżeli mają być cnotami chrześciańskiemi. Miłość bliźniego jest to miłość w Chrystusie wyzwolona od żądz ciała i wszelkiego ziemskiego interesu. Zbawienie jest wolnością zupełną ducha, ale dopiéro po za grobem, wyzwolonego z więzów ciała i ze stosunków światowych. Królestwo Boże nie jest z tego świata. A przed tym jednym interesem zbawienia nikną wszystkie interesa światowe.

Kiedy zatém chrystyanizm w postaci ducha szukał materyi ludowéj, w którąby się przyoblekł, dość było na zetknięciu się dwóch tak sobie podobnych pierwiastków, aby się jak najsilniéj ujęły, spoiły i w jeden narodowy ukształciły organizm.

Takie usposobienie Germanów, jakeśmy je powyżéj psychologicznie oznaczyli, było wbrew charakterowi Rzymian przeciwne. Rzym był czysto materyalny, praktyczny. Sama religia już za Romula i Numy czasów była mu narzędziem polityczném. Jéj przepisy i ustawy nie wypłynęły z czucia ale z rozumu. Rzym nie miał zmysłu duchowego dla zadumy, mistycyzmu, spekulacyi. Obszary niezmierne ducha nieskończonego, które wnętrze ludzkie roztwiera, były dla niego terra incognita, i dla tego nie zdobył się na filozofię. Rzym był dośrodkowy, uniwersalny i niszczył wszelką indywidualność. Potężny i silny jak koliste sklepienia jego budowli, nie znał fantastyczności i nisko stał w dziedzinie umnictwa, nawet w poezyi.

Otóż kiedy dwa narody tak przeciwnych, antipodycznych charakterów, wzięły się w zapasy, musiała być walka wytracenia, i nie było pojednania. Stary, spoisty Rzym uległ, a dzikie, młodzieńcze, fantastyczne Germany zwyciężyły, i świat następnych, średnich wieków, stał się germańskim.

Missyą zatém narodów germańskich było: zniszczyć Rzym, a po jego zniszczeniu świat pogański zamienić na świat chrześciański.

Missyę tę rozpoczęli Gotowie, a dokonali Frankowie. Pierwszych dla tego zowie Ammianus Marcellinus, pisarz 4-go stulecia, perniciem orbis Romani. A Klodoweusz król Franków w końcu 5-go wieku zyskał dla siebie i dla swych następców od stolicy apostolskiéj przydomek najbardziéj chrześciańskiego (christianissimus), którym to tytułem poszczycają się do końca królowie Francyi.

Był to wielki czas kiedy Gotowie ukazali się na scenie dziejowéj – czas jaki tylko co tysiąc albo co dwa tysiące lat się wraca; czas w którym duch dziejów odbywa olbrzymią pracę wcielania się swego, kiedy nie już słowo staje się ciałem, ale wielka idea wieku staje się narodem; czas w którym odbywa się metampsychoza ludów, i duch dziejowy przechodzi z jednego narodu w drugi; kiedy jedne narody będące ciałem jego dotychczasowém obumierają i opadają zeń, i on kroczy nagi, w całéj wielkości ducha wypuszczonego z więzów ciała, aż się poczepi świeżéj, nowéj materyi ludowéj i oblecze nowém cielskiem. To ciało obumarłe, opadające – to Rzym; duch nagi – to chrześciaństwo z całą swą wielkością i siłą tysiąców tysięcy męczenników; ciało nowe w które się duch obleka – to Germany.

Był to wielki i tragiczny czas! Bo starożytne wieki wyrosły i wcieliły się w Rzym, i ten Rzym teraz, a w nim cała starożytność, leżał jak olbrzym na łożu boleści w trzy wiekowych kurczach śmierci; otoczyły go dwie przeciwne potęgi: gminoruchy i chrześciaństwo – niby duch ciemności i jasności, dwie mocy15 przeciwne nad łożem umierającego. Obie mają jeden cel: pogrzebać ciało, podzielić się jego puścizną i objąć rządy świata.

Gotowie i Frankowie zniszczyli panowanie Rzymu na zachodzie i sami nowe podnieśli dzielnice, czém materyalnie dokonaną została pierwsza połowa missyi ludów germańskich. Drugą połową było: zostać piastunami chrześciaństwa na rozwaliskach pogańskiego świata.

Napady Gotów na granice państwa rzymskiego w pierwszéj połowie trzeciego wieku zmusiły cesarza Aureliana, że im zdał prowincyę Dacyą16 na siedliska. Wtenczas to, w takiém już pobliżu Konstantynopola, zetknęły się z sobą dwa spokrewnione duchowe pierwiastki – i nauka Chrystusa przeszła do Gotów. W sto lat późniéj (360), już Ulfilas biskup mezogocki tłomaczył pismo św. na język gocki, już brał czynny udział w sporach dogmatycznych kościoła, i już podpisywał zasady Aryuszowe na zborze w Rimini. Aryanizm pozwalający odbywać obrządki i nabożeństwo w ojczystym języku szybko się rozkrzewił nietylko między Gotami ale i innymi ludami germańskimi. Za Gotami chrzcili się na Aryanów Wandale, Burgundowie, Swewowie, Longobardy; tak że powiedzieć można, iż się odszczepieństwem poczęło i odszczepieństwem skończyło posłannictwo chrześciańskie u Germanów.

Pod południowém niebem Hiszpanii i Włoch wyradza się w Gotach plemienność germańska. Słabieje i zaciera się północna sprężystość ducha w krajach fig i pomarańczy. Trzeba było do potoków dziejów napływu świeżéj krwi germańskiéj, trzeba było nowego ludu współplemiennego o młodzieńczych, krzepkich siłach, na któregoby się zlało posłannictwo, początkowo przez Gotów przejęte. Powstaje u północy, w samym końcu 5-go wieku, potężny naród Franków. Wedle podań Grzegorza z Tours, był to lud rosły, o jasnych włosach, opięto się noszący. Obyczaje i sposób życia jak u innych Germanów. Duma, niepohamowana żądza mordu i zemsty, rozkiełznane zamiłowanie wolności, nareszcie zdrada i niewiara cechowały Franków. Znajdujemy ich po raz pierwszy w okolicach Moguncyi w środku III-go wieku. Następnie posuwali się Renem aż do ujścia i zajmowali dzisiejsze Niderlandy. Nazwisko Franków, znaczące Wolnych, obejmowało wiele połączonych ludów, jako to Sigambrów, Chattów, Chamanów i innych pomniejszych. Pod Merowingami, w długiém następstwie królów, wyrósł ten naród na młodziana, i pod Klodoweuszem uczuł się w swojéj sile. Zwycięstwo odniesione nad Allemanami w bitwie pod Zülpich (496) wprowadza Franków na scenę dziejową. Na tych to polach, gdzie się wedle podań kronikarzy, Klodoweuszowi miał okazać znak krzyża na niebie17, na onych polach przeszło posłannictwo z Gotów na Franków. Nic prawdziwszego nad owe godło18 krzyża: „in hoc signo vinces19”.

 
13gminoruchy (daw. neol.) – ruchy ludowe, rewolucje. [przypis edytorski]
14umnictwio (daw. neol.) – nauka, rozumowo-intuicyjne pojmowanie. [przypis edytorski]
15dwie mocy (daw.) – dziś popr. forma: dwie moce. [przypis edytorski]
16prowincyę Dacyą (daw.) – dziś popr. forma: prowincję Dację. [przypis edytorski]
17pod Zülpich (…) Na tych to polach, gdzie się wedle podań kronikarzy, Klodoweuszowi miał okazać znak krzyża na niebie – autor pomieszał dwa różne wydarzenia: legendarny znak krzyża na niebie (ze słowami „in hoc signo vinces”) ukazał się nie Chlodwigowi („Klodoweuszowi”) przed bitwą od Zülpich (Tolbiac) w 496, lecz Konstantynowi Wielkiemu przed zwycięstwem nad Maksencjuszem przy Moście Mulwijskim w 312. Podczas bitwy pod Zülpich Chlodwig, widząc katastrofalną sytuację, miał modlić się do Boga swojej żony i ślubować, że się nawróci i ochrzci, jeśli uniknie klęski. Po czym losy bitwy się odwróciły: zginął król Alamanów i jego wojska poszły w rozsypkę. Opowieść pochodzi od Grzegorza z Tours, który jednak nie wspomina o żadnym krzyżu na niebie, choć w podsumowaniu wydarzeń nazywa Chlodwiga „kolejnym Konstantynem”. [przypis edytorski]
18owe godło (daw.) – dziś popr. forma: owo godło. [przypis edytorski]
19in hoc signo vinces (łac.) – pod tym znakiem zwyciężysz. [przypis edytorski]