Tasuta

Gargantua i Pantagruel

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

Rozdział sześćdziesiąty siódmy. Jako Panurg pofajdał się z piekielnego strachu i na wielkiego kota Sadłożreja myślał, że to diabeł

Na ten huk Panurg, jak zwariowany kozieł, wypadł w koszuli ze swej kryjówki, z jedną tylko nogą odzianą w pludry, z brodą całą oprószoną okruszynami chleba; zaś w garści trzymał potężnego kota, czepiającego się silnie drugiej nogawicy. I, poruszając wargami jak małpa, która szuka wszy na głowie, trzęsąc się i dzwoniąc zębami, bieżał prosto ku bratu Janowi siedzącemu w kuczki wpodle1047 steru i żarliwie prosił go, aby ulitował się nad nim i wziął go pod ochronę swego kordelasa. Zarazem przysięgał i zaklinał się na swoje posiadłości w Papimanii, iż w tejże chwili widział wszystkich diabłów hasających po okręcie.

– Patrz, mój przyjacielu – mówił – mój bracie, mój ojcze duchowny, wszyscy diabli zmówili się tu dziś na wesele. Jeszcześ w życiu nie widział takich przygotowań do piekielnego bankietu. Widzisz ten dym z kuchni piekielnych? – (To mówiąc, pokazywał dym z armat, wznoszący się ponad okręty.) – W życiuś nie widział tylu dusz potępionych. I wiesz ty co? Patrz, mój przyjacielu, takie są słodkie, takie przylipeczki, takie gładyszki: powiedziałbyś doprawdy, że to jakaś ambrozja styksowa. Myślałem (niech mi Bóg odpuści), że to są dusze angielskie. I rozumiem, że tego rana musieli panowie Ternes i Dessay spustoszyć i w pień wyciąć Wyspę Końską koło Szkocji, wraz z wszystkimi Anglikami, którzy niegdyś zdobyli ją podstępem1048.

Brat Jan, zbliżywszy się, uczuł jakowyś zapach, cale odmienny niż woń armatniego prochu. Zaczem wyciągnął Panurga na środek i spostrzegł, że koszulę miał całkiem ofajdaną i świeżo ubabraną łajnem. Jako iż siła kurczliwa nerwu zaciskającego mięsień nazwany sphincter (to jest dziurę w zadku) rozluźniła się wskutek gwałtownej trwogi, jaką powziął ze swoich fantastycznych wizyj, zważywszy, iż odgłos takiej kanonady straszliwszy jest jeszcze słyszany w dolnych kajutach niż na pokładzie. Bowiem jest to jeden z objawów i przypadłości strachu, iż otwiera się zazwyczaj od niego zasówka owego seraju, w którym czasowo przechowuje się materia kałowa.

Jako przykład może służyć messer Pandolf z Kassyny, Sieneńczyk, który, przejeżdżając pocztą przez Szambery i zajechawszy do roztropnego oberżysty Wineta, wziął widły z obory i rzekł doń: „Da Roma in qua io non son andato del corpo. Di gratia, piglia in mano questa forcha, et fa mi paura1049”. Winet ujął widły i począł nimi wywijać, jakoby udając, iż zamierza go uderzyć. Ale Sieneńczyk rzekł mu: „Se tu non fai altramente, tu non fai nulla. Pero sforzati di adoperarli piu qua guagliarmente1050”. Zaczem Winet zadał mu widłami cios tak potężny między kark i szyję, iż powalił go na ziemię z zadartymi nogami. Następnie, krztusząc się i śmiejąc na całe gardło, rzekł mu: „Tam do kroćset diabłów! To się nazywa Datum Camberiaci1051”. I ledwie zdążył Sieneńczyk spuścić pludry, bowiem w jednej chwili sfajdał się bardziej obficie, niżby to sprawiło dziesięć bawołów i czternastu prałatów ostiackich. Zaczem ów Sieneńczyk podziękował uprzejmie Winetowi i rzekł mu: „Io ti ringratio, bel messere. Cosi Facendo tu m'hai esparmiata la speza d'un servitiale1052”.

Drugim przykładem jest król Angielski, Edward piąty. Mistrz Franciszek Wilon1053, wygnany z Francji, szukał u niego schronienia. Król przyjął go tak poufale, iż nic mu nie ukrywał z najdrobniejszych spraw swego domu. Jednego dnia, ów król załatwiając swoje potrzeby, pokazał Wilonowi herby Francji wymalowane na ścianie i rzekł doń:

– Widzisz, w jakiej rewerencji mam twoich królów francuskich. Nie gdzie indziej chowam ich godła, jeno w tym tu ustępie, koło mego stolca.

– Tam do kroćset! – odparł Wilon. – Bardzoś1054 Wasza Królewska Mość jest przezorna, roztropna, uważna i baczna na swoje zdrowie i bardzo dobrze obsłużona od swego uczonego lekarza, imć Tomasza Linacera1055! Ów, widząc, iż W. K. M. z natury, na stare lata, cierpi na zatwardzenie żołądka i że codziennie trzeba jej do zadka pchać aptekarza, chcę powiedzieć klistyrę, gdyż inaczej niełatwo wam jest sobie ulżyć, kazał z wielką bystrością umysłu, w osobliwej a zacnej przezorności, tutaj, a nie gdzie indziej wymalować owe godła Francji. Bowiem od samego pozierania na nie dostajesz W. K. M. takiego pietra i strachu tak przeraźliwego, iż wraz fajdasz pod siebie jak osiemnaście berneńskich bawołów. Gdyby były wymalowane w innym miejscu waszego domu, w komnacie, sali, kaplicy, galerii albo gdzie indziej, do kroćset bomb! fajdałbyś Wasza Królewska Mość, gdzie byś stał, natychmiast skorobyś je tylko ujrzał. I mniemam, że gdybyś W. K. M. miał jeszcze tu wymalowaną wielką oryflamę Francji, na jej widok wypuściłbyś W. K. M. zadkiem wszystkie flaki z brzucha, do samej podszewki. I hem, hem, atque iterum1056, hem!

 
Na toż hodował mnie Paryż-matka
I strzegli święci anieli,
Abym dziś ciężar swojego zadka
Na własnej ważył gardzieli1057?
 

Tedy ja, powiadam, obwieś spod ciemnej gwiazdy, nieznający świata, nieświadom obyczajów, przybywszy tu z W. K. M., dziwiłem się, że w Waszym kabinecie dałeś W. K. M. rozpiąć sobie pludry. Daję słowo, myślałem, że tam za tapetą albo we framudze łóżka, znajduje się twój stolec. Inaczej bardzo by mi się zdało osobliwe rozpinać się w pokoju, aby tak daleko prowadzić się na wychód. Czy to nie była prawdziwie głupia myśl? W tym tkwiła całkiem inna tajemnica, dalibóg! Dobrześ W. K. M. uczynił, czyniąc w ten sposób. Powiadam: tak dobrze, że lepiej byś nie mógł uczynić. Każ się W. K. M. zawsze wcześnie, z daleka, zawczasu rozpinać. Bowiem, gdybyś W. K. M. wszedł, nie będąc rozpięty, i ujrzał te tu godła (zważ to W. K. M. dobrze), dno waszych pludrów spełniłoby czynności wychodu, basenu i krzesła stolcowego.

 

Brat Jan, zatykając nos lewą ręką, wskazującym palcem prawej pokazywał Pantagruelowi koszulę Panurga. Pantagruel, widząc go tak wzruszonym, przerażonym, drżącym, nieprzytomnym, ofajdanym i podrapanym pazurami słynnego kota Sadłożreja, nie mógł się powstrzymać od śmiechu i rzekł:

– Co ty wyprawiasz z tym kotem?

– Z kotem? – odparł Panurg – niech mnie licho porwie, jeślim nie myślał, że to jest mały diabełek ledwie wypierzony, którego udało mi się przyłapać ukradkiem. Do diabła z tym diabłem! Rozorał mi skórę na kształt rakowej brody.

To mówiąc prasnął kotem o ziemię.

– Idźże – rzekł Pantagruel – idźże, na Boga, obmyć się, oczyścić, ochłonąć, wziąć czystą koszulę i przebrać się.

– Myślicie – rzekł Panurg – że ja się bałem? Ani podobieństwa. Mam, dalibóg, więcej odwagi, niż gdybym tyle much połknął, ile się ich zarobi w pasztecie w całym Paryżu od dnia świętego Jana aż do Wszystkich Świętych. Ha, ha, ha!

Hej! Cóż to takiego, u diabła? Wy to nazywacie łajnem, g…nem, nawozem, bobkiem, gnojem, bździnami? A ja twierdzę, że to jest szafran hibernijski. Ho, ho, hi, hi. To szafran hibernijski. Hej, ha! Pijmy.

Księga piąta i ostatnia
Heroicznych czynów i rzeczeń dobrego Pantagruela ułożona przez Mistrza Franciszka Rabelego, doktora medycyny

 
Jak to! Rabelais umarł? Oto nowa księga:
Nie, lepsza jego cząstka odżyła na nowo,
By nam po raz ostatni zesłać twórcze słowo,
Przez które nieśmiertelnych On żywota sięga.
 
Natura uiszczająca się z długu1058

Do łaskawych czytelników

Bibosze niestrudzone i wy, szacowne francmistrze! Skoro macie nieco wolnego czasu, a ja też nie mam innej pilniejszej sprawy na głowie, zapytuję was, pytając w ten oto sposób: dlaczego używają teraz pospolitego przysłowia: świat nie jest już durny? „Durny” jest to wyraz langwedocki i znaczy niesolony, bez soli, bez smaku, mdły; przez metaforę znaczy szalony, głupi, pozbawiony mózgu, niespełna rozumu. Czy chcielibyście powiedzieć (jako w istocie można by logicznie wnioskować), że wprzódy, dawniej, świat był durny, a że teraz stał się mądry? Z jakiej przyczyny i w jakim stopniu był durny? Jakich i ile warunków wymaganych było, aby go przywieść do rozumu? Dlaczego był durny? Dlaczego miałby być mądrzejszy? W czym widzicie jego dawniejszą durność? W czym widzicie jego rozum obecny? Kto go uczynił durnym? Kto go uczynił mądrym? Czy większa jest liczba tych, którym podobał się w stanie dureństwa, czy tych, którym podoba się w stanie rozumu? Ile czasu był durny? Ile czasu będzie mądry? Skąd się wzięło poprzednie szaleństwo? Skąd się wziął następny rozsądek? Dlaczego w tym czasie, a nie później, wzięło koniec dawne szaleństwo? Dlaczego w tym czasie, a nie przedtem, zaczął się obecny rozsądek? Jakie zło płynęło dla nas z poprzedniego szaleństwa? Jakie dobro nam płynie z późniejszego rozumu? Jak zdołano uprzątnąć dawne szaleństwo? Jak zdołano wprowadzić dzisiejszy rozsądek?

Odpowiedzcie, jeśli macie wolę: innego zaklęcia nie użyję wobec Waszych Dostojności, lękając się uchybić waszej ojcowskiej powadze. Nie wstydźcie się, przyprawcie o konfuzję Imć Kusego, nieprzyjaciela Raju, nieprzyjaciela prawdy. Odwagi, dzieci: jeśliście mi druhy, popijcie trzy albo pięć kolejek, na pierwszą część kazania, a potem odpowiedzcie na moje zapytanie; jeśli zasię trzymacie z nim, a kysz, Satanas! Bowiem przysięgam wam na wielkie Huruburu, że jeżeli nie dopomożecie mi do rozwiązania rzeczonego problemu, już teraz oto żałuję, że go wam przedłożyłem. Bowiem to jest dla mnie takie utrapienie, jak gdybym wilka trzymał za uszy, bez żadnej nadziei pomocy znikąd. Co? Hę? Aha, rozumiem: nie macie ochoty odpowiadać. Tedy i ja nie ruszę z miejsca, na mą brodę: jeno przytoczę wam to, co przepowiedział prorocznym duchem jeden czcigodny doktor, autor książki zaintytułowanej Dudy prałatów. Co on powiada, ten hultaj? Słuchajcie, kuśki garbate, słuchajcie:

 
W rok ten jubilo-fidrygało-górny
Świat nasz przewidzi, ciemny wprzód i durny.
 

No? Słyszeliście? Skapowaliście? Doktor jest starożytny, słowa lakonicznie, sentencje skotyńsko-ciemne1059, jakkolwiek dotyczą przedmiotu, który sam z siebie jest głęboki i trudny. Najlepsi wykładacze tego dobrego ojca tłumaczą, że ponieważ rok jubileuszowy przekracza trzydziestkę, lata jego znajdą się pomieszczone w bieżącym roku tysiąc pięćset pięćdziesiątym. A zatem, skoro nadejdzie wiosna, świat nie będzie już nazywany durnym. Głupcy, których liczba jest nieskończona, jako zaświadcza Salomon, zginą od wścieklizny i wszelkie odmiany głupoty zanikną: które również są niezliczone, jako powiada Awicenna, maniae infinitae sunt species. Która głupota, podczas mrozów zimowych, była wpędzona do wnętrza, teraz zasię objawia się na powierzchni i pęcznieje od soku jako drzewa na wiosnę. Doświadczenie nam to wykazuje, wiecie o tym, patrzycie na to. I niegdyś zostało to zbadane przez wielkiego poczciwca Hipokratesa, Aphorism. Verae etenim maniae, etc. Świat zatem, zmądrzawszy, nie będzie się już obawiał kwiatu bobowego1060 z początkiem wiosny, to znaczy (jako możecie, ze szklenicą w dłoni a ze łzą w oku, żałośliwie uwierzyć) nie będzie zagrożony w czas postu mnogością książek, które zdają się kwietne, kwieciste i kwitnące jako piękne motylki, ale w istocie są nudne, omierzłe, niebezpieczne, cierniste i mętne jak gryzmoły Heraklita, ciemne jak liczby Pitagorasa (który był królem bobu, świadkiem Horacy). Bowiem przepadną i już nie dostaną się do niczyjej ręki, i nikt nie będzie ich czytał ani oglądał. Takie było ich przeznaczenie i taki im jest pisany koniec.

W miejsce tych nastąpiło królestwo bobu w strączkach, to znaczy owe ucieszne, soczyste księgi pantagrueliczne, które w dzisiejszym dniu mają sławę dobrego odbytu1061, w oczekiwaniu roku następnego jubileuszu; cały świat rzucił się do czytania tych ksiąg, dlatego też nazwany jest roztropnym. Oto wasz problem załatwiony i rozwiązany; nie kłopoczcież sobie tym więcej głowy, dobrzy ludzie. Odkrząknijcie mi tu siarczyście raz i drugi i pociągnijcie dziewięć łyczków, nie odejmując: za zdrowie dobrego winka, na pohybel lichwiarzom i innej kanalii: niech się sami obwieszą. Sporo mnie będą kosztowały postronki, jeśli ten dobry czas potrwa: bowiem zobowiązuję się dostarczyć im tego towaru szczodrze, bez zapłaty, ile tylko razy który zechce się obwiesić, oszczędzając na zarobku kata.

Abyście tedy mieli udział w tej nadchodzącej mądrości, a zaś stali się wyzwoleni od dawnej głupoty, wymażcie zaraz oto z tablic waszych symbol starego filozofa o złotej nodze1062, mocą którego zabronił wam użytku i jadania bobu. Uważajcie za rzecz prawdziwą i stwierdzoną, iż wam go zabronił w podobnej intencji, jak pewien lekarz mądrala, rodzony siostrzeniec swego wuja, zabraniał chorym skrzydełka kuropatwy, kupra pulardy i szyjki gołębia, powiadając: ala mala, cropium dubium, collum bonum pelle remota1063, zachowując te smakołyczki dla swojej gęby, a chorym zostawiając jeno kosteczki do ogryzania. Po nim przyszły niejakie kapuzie pały, które zabraniają nam bobu, to znaczy ksiąg pantagruelicznych, naśladując w tym Filoksena i Gnata Sycylijczyka, starożytnych nauczycieli ich mniszej i brzusznej rozkoszy, którzy, wśród pełnej uczty, kiedy im obnoszono najsmakowitsze kąski, pluli na potrawy, aby przez obrzydzenie nikt inny prócz nich nie tknął się półmiska. Tak też owa wstrętna, parszywa, zasmarkana, zawszona mnisza czereda, publicznie i prywatnie okazuje wzgardę tym smakownym księgom i pluje na nie szpetnie w swoim bezwstydzie. I jakkolwiek posiadamy dziś i czytamy, w naszym języku gallickim, wiele doskonałych pism, tak wierszem, jako też i mową niewiązaną, i niewiele już pozostało zabytków z gotyckiej okapturzonej ciemnoty, postanowiłem mimo to kwakać i gęgać jako gęś (powiada przysłowie) między łabędziami raczej niżbym, wśród tylu wdzięcznych poetów i zdatnych mówców, miał być zgoła za niemego uważany. Wolej1064 mi jest odgrywać rolę wiejskiego prostaka między tyloma wymownymi aktorami tej dostojnej sceny niżbym miał z własnej woli pozostać w rzędzie tych, którzy liczą się jeno za gnuśne pospólstwo, chwytają muchy poziewając, strzygą uszami niby osieł arkadyjski przy muzyce i jeno kiwaniem głowy okazują, iż biorą udział w tym naszym ziemskim widowisku.

Powziąwszy ten wybór i postanowienie, mniemałem, iż nie ściągnę na się hańby, jeśli potrząsnę nieco tą moją beczką diogeniczną, abyście mi snać1065 nie powiedzieli, iż nie umiem sobie znaleźć przykładu.

 

Patrzę oto na całe mnóstwo Kolinetów, Marotów, Druetów, Sandżelesów, Salelów, Masuelsów1066 i na długą centurię innych poetów i pisarzy gallickich.

I widzę, że owi, długo namieszkawszy się na górze parnaskiej, w szkole Apollina, i napiwszy się ze źródła kabalińskiego pełnym kubkiem w towarzystwie Muz, przynoszą nam, do wiekuistej fabryki naszej pospolitej mowy, jeno sam marmur paryjski, alabaster, porfir, przedni cement królewski; rozprawiają jeno o samych czynach heroicznych, rzeczach wielkich, materiach stromych, poważnych i trudnych, a wszystko przy pomocy retoryki kunsztownej i ozdobnej; w pismach swych sączą jeno sam nektar boski, wino szacowne, smaczne, śmiejące, muszkat delikatny i rozkoszny. A chwała ta nie ogranicza się do samych mężczyzn: i damy mają w niej udział. Między tymi jedna, zrodzona z królewskiej krwi Francji1067, której nie godzi się wspomnieć bez oddania jej wszelakiej czci, cały wiek swój wprawiła w zdumienie, tak przez pisma i wymysły niepospolite, jak przez ozdobność mowy i czarodziejskiego stylu. Naśladujcie tych, jeżeli umiecie; co się mnie tyczy, nie czuję się na siłach, aby iść w ich ślady: nie każdemu jest dano mieszkać i bawić w Koryncie. Do wzniesienia świątyni Salomona każdy dostarczył sztukę złota; sypać pełnymi garściami nie każdy by uzdolił. Skoro tedy nie jest w mojej mocy tak dzielnie władać sztuką architektoniczną jako oni, gotów oto jestem czynić to, co czynił ów Reynald z Montobanu, to jest posługiwać murarzom, gotować strawę dla majstrów i, skoro nie mogę być ich towarzyszem, chcę być słuchaczem, wierę1068 niestrudzonym, ich boskich i wspaniałych pism.

Ha! Strach was oblatuje, wy, Zoile1069 nieżyczliwi i zazdrośni; owo idźcie się obwiesić i sami sobie obierzcie drzewo po temu: na powrósłach wam nie zbraknie. I przysięgam tu przed moim Helikonem, w obliczu boskich Muz, iż, jeżeli mam jeszcze przed sobą czas życia jednego psa i trzech wron do przeżycia w zdrowiu i czerstwości, tak jak go przeżył ów święty wódz żydowski1070, a także Ksenofil muzyk i Demonaks filozof, tedy, za pomocą argumentów niezbitych i racyj nieodpartych, dowiodę w żywe oczy wszelakim starym łataczom materii sto i tysiąc razy nicowanych, wszelakim handlarzom starego żelastwa łacińskiego, archiwariuszom starych słów łacińskich zleżałych i spleśniałych, iż nasza pospolita mowa nie jest tak szpetna, tak nieudolna, tak uboga i godna wzgardy, jak oni mniemają1071. I także pokornie proszę ich o łaskę osobliwą. Kiedy niegdyś Febus rozdzielił wszystkie skarby pomiędzy wielkich poetów, znalazło się przy nich wszelako miejsce i zatrudnienie dla Ezopa i jego bajki; podobnie i mnie (zważywszy, iż nie zabiegam się o wyższą rangę), niechaj zechcą bez wzgardy przyjąć za skromnego ryparografa1072, malarza rzeczy lada jakich, ucznia Pyrejkusowego. Przyzwolą mi to, pewien jestem, bowiem są to wszystko ludzie tak dobrzy, tak ludzcy, uprzejmi i wyrozumiali, że nie można bardziej. Wówczas dopiero (słuchajcie, pijaki; słuchajcie pedgoryki), skoro ta dostojna kompania zechce się nimi ucieszyć, skoro je będzie czytać na swoich zebrańkach, święcąc podniosłe misteria w nich zawarte, wówczas dopiero księgi te dojdą do szczególnej godności i reputacji, jako w podobnym wypadku uczynił Aleksander Wielki z księgami znamienitej filozofii ułożonymi przez Arystotelesa.

Hej, hej! Brzuch przy brzuchu, hej, co za picie dopieroż, co za wyżerka! Dlatego, pijaki, ostrzegam was zawczasu i w sposobnej godzinie: poczyńcie dobre zapasy tych ksiąg, póki ich starczy, po sklepach księgarzy. I nie tylko łuskajcie je z wierzchu, ale pożerajcie jako specyfik kordialny1073 i wchłaniajcie w siebie: wówczas poznacie, ile dobrego się w nich mieści dla wszystkich wdzięcznych obłuskiwaczy bobu. Teraz oto przynoszę wam piękny i luby koszyczek, zerwany w tym samym ogrodzie, co insze poprzedzające, błagając was z winnym uszanowaniem, abyście przyjęli ten dar łaskawym sercem, oczekując czegoś godniejszego z następnym przylotem jaskółek.

Rozdział pierwszy. O tym, jako Pantagruel przybył do Wyspy Dzwonnej i jakiśmy tam hałas usłyszeli1074

Jadąc dalej naszą drogą, żeglowaliśmy przez trzy dni, nie widząc nic zgoła; czwartego ujrzeliśmy ziemię, a pilot objaśnił nas, że to jest Wyspa Dzwonna: jakoż usłyszeliśmy dźwięk płynący z daleka, powtarzający się i uporczywy; i zdało się naszym uszom, jakoby to były dzwony duże, małe i pośrednie, dzwoniące razem, jak to bywa w Paryżu, w Turze, w Żerdzi, Nancie i indziej, w dnie uroczystego święta. Im bardziej zbliżaliśmy się, tym bardziej wzmagało się to dzwonienie.

Przypuszczaliśmy, iż to jest może Dodona ze swymi kociołkami albo portyk, tak zwany Heptafona, w Olimpii, albo też nieustający dźwięk owego kolosa wznoszącego się na grobowcu Memnona w Tebach egipskich, albo też szczękanie, które niegdyś słyszano wpodle1075 grobowca na Liparze1076, jednej z wysp eolidzkich; ale chorografia nie zgadzała się z tym.

– Podejrzewam – rzekł Pantagruel – że to snać1077 rój pszczół zerwał się w powietrze i że, dla przywabienia go z powrotem, całe sąsiedztwo czyni tu ów hałas garnków, kotłów, patelni, cymbałów korybańskich Cybeli, wielkiej matki bogów. Słuchajmy.

Przysunąwszy się bliżej, usłyszeliśmy, pośród nieustannego dźwięku dzwonów, niezmordowany śpiew ludzi tam przebywających: przynajmniej tak się nam zdawało. Dlatego też, zanim przybiliśmy do Wyspy Dzwonnej, za radą Pantagruela wylądowaliśmy za pomocą szalupy koło małej skałki, w pobliżu której ujrzeliśmy domek pustelniczy i mały ogródek.

Tam znaleźliśmy poczciwego pustelnika imieniem Pludriana, rodem z Ględzia1078, który nam dał całkowite wytłumaczenie tego dzwonienia i uczcił nas w osobliwy sposób. Kazał nam przez cztery dni z rzędu pościć, twierdząc, iż inaczej nie będziemy przyjęci na Wyspie Dzwonnej, bowiem wówczas był post Czterech-Czasów.

– Nie rozumiem zgoła – rzekł Panurg – tej zagadki: to byłby raczej czas Czterech-Wiatrów, bowiem poszcząc, będziemy nadziani jeno wiatrem. Jakże to? Nie macie tu lepszej rozrywki niż poszczenie? To mi się widzi bardzo chuda rozrywka; obeszlibyśmy się chętnie bez tych wszystkich świąt żywotnych.

– W moim Donacie – rzekł brat Jan – znajduję jeno trzy czasy: przeszły, teraźniejszy i przyszły; ten czwarty musi być snać na piwo dla lokaja.

– To jest – rzekł Epistemon – aoristus, pochodzący od przeszłego bardzo licho dokonanego Greków i łacinników, w czasie pyskatym i pstrokatym ubiegłym. Ale cierpliwości, powiadają trędowaci.

– To, co wam tu mówię – rzekł pustelnik – jest rzecz zgoła niezbita i niewzruszona: kto się sprzeciwia, ten jest heretyk i wart jedynie ognia.

– Ślicznie mówicie, ojczulku – rzekł Panurg – będąc na morzu, o wiele więcej obawiam się zmoknąć niż oparzyć; więcej utopić się niż spłonąć.

– Dobrze, pośćmy tedy w imię boskie; ale ja już się tak długo napościłem, że posty mi podgryzły całe mięso przy kości i obawiam się bardzo, że w końcu bastiony mego cielska pójdą w rozsypkę.

– Jeszcze o co innego się boję, to jest abym wam nie obmierzł z moim poszczeniem, bowiem nie rozumiem się na tym i bardzo mi z nim nie do twarzy, jak wielu mi mówiło: i chętnie wierzę. Co do mnie, powiadam, niewiele dbam o poszczenie: nie masz nic łatwiejszego i tańszego; o wiele bardziej troskam się o to, aby nie pościć na zapas, bowiem w tym celu trzeba zawczasu się krzątać, co by posłać do młyna i włożyć do garnka. Pośćmy, w imię boskie, skorośmy trafili na te ferie głodowe; już dawno nie miałem z nimi do czynienia.

– Jeśli więc trzeba pościć – rzekł Pantagruel – nie ma innej rady, jeno trza nam się z tym szybko uporać, niby z kawałkiem złej drogi. Chciałbym także trochę przepatrzeć moje papiery i zbadać, czy studia równie dobrze szły mi na morzu, co na lądzie, ile że Platon, chcąc opisać człowieka głupiego, nierozgarniętego i nieuka, porównuje go do ludzi chowanych na morzu w okręcie, jakobyśmy rzekli, ludzi chowanych w beczce, którzy światu przyglądali się jeno przez dziurkę.

Posty nasze były bardzo straszne i przeraźliwe, bowiem pierwszego dnia pościliśmy do stu czartów, drugiego do czarnego diaska, trzeciego do ciężkiej cholery, czwartego do us…nej śmierci. Takie było rozkazanie wróżek.

1047wpodle (daw.) – przy, obok. [przypis edytorski]
1048Wyspę Końską koło Szkocji, wraz z wszystkimi Anglikami, którzy niegdyś zdobyli ją podstępem – Za Henryka II, w r. 1548. [przypis tłumacza]
1049Da Roma in qua io non son andato del corpo. Di gratia, piglia in mano questa forcha, et fa mi paura – Od Rzymu aż dotąd nie byłem ze stolcem. Proszę cię, weź do garści te widły i nastrasz mnie. [przypis tłumacza]
1050Se tu non fai altramente, tu non fai nulla. Pero sforzati di adoperarli piu guagliarmente – Jeśli nie weźmiesz się do tego inaczej, nic nie wskórasz. Dlatego wytęż się, aby się zabrać ostrzej do rzeczy. [przypis tłumacza]
1051Datum Camberiaci – „Dan w Chamberi”; parodia terminu edyktów królewskich. [przypis tłumacza]
1052Io ti ringratio, bel messere. Cosi Facendo tu m' hai esparmiata la speza d'un servitiale – Dziękuję wam, zacny panie. Tak czyniąc, oszczędziłeś mi wydatku na lewatywę. [przypis tłumacza]
1053Franciszek Wilon właśc. Villon, François (1431/1432–1463) – średniowieczny poeta fr., magister Sorbony, członek organizacji złodziejskiej i awanturnik; jego doświadczenia z paryskiego półświatka i więzień stały się kanwą poematu Wielki Testament (ok. 1461). [przypis edytorski]
1054bardzoś (…) jest przezorna – przykład konstrukcji z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: bardzo jesteś przezorna. [przypis edytorski]
1055Tomasz Linacer – Lekarz nadworny Henryka VII i VIII. [przypis tłumacza]
1056atque iterum (łac.) – i na odwrót. [przypis edytorski]
1057Na toż hodował mnie Paryż-matka (…) ważył gardzieli – Wolny przekład wiersza, który, wedle legendy, poeta Villon miał zaimprowizować, gdy go powiadomiono o wyroku śmierci na szubienicy. [przypis tłumacza]
1058Natura uiszczająca się z długu – W oryg. „Nature quitte”: być może anagram imienia Jean Turquet, w którym niektórzy dopatrują się wydawcy tej księgi, ogłoszonej w 2 lata po śmierci Rabelais'go (patrz: Przedmowa). [przypis tłumacza]
1059sentencje skotyńsko-ciemne – Aluzja do nauki Dunsa Scota, wielokrotnie już zaczepianej przez Rabelais'go. [przypis tłumacza]
1060świat (…) nie będzie się już obawiał kwiatu bobowego – Starożytni wierzyli, iż kwiat bobu ma zdolność sprowadzania pomieszania zmysłów. [przypis tłumacza]
1061odbyt – tu: zbyt, popyt, pokupność, popularność wśród nabywców. [przypis edytorski]
1062stary filozof o złotej nodze – Pitagoras. [przypis tłumacza]
1063ala mala, cropium dubium, collum bonum pelle remota (łac.) – skrzydło złe, kuper niepewny, szyjka dobra po zdjęciu skóry. [przypis tłumacza]
1064wolej (daw.) – lepiej, raczej. [przypis edytorski]
1065snać (daw.) – może, podobno, przecież, widocznie, najwyraźniej, zapewne; także: sna a. snadź. [przypis edytorski]
1066całe mnóstwo Kolinetów, Marotów, Druetów, Sandżelesów, Salelów, Masuelsów – Kolinet: prawdopodobnie Jaques Collin, lektor i sekretarz Franciszka I; Marot: znany poeta; Drouet: biskup z Digne i poeta; Saingelais: autor wierszowanej przepowiedni z księgi I, etc. [przypis tłumacza]
1067jedna, zrodzona z królewskiej krwi Francji, której nie godzi się wspomnieć bez oddania jej wszelakiej czci, cały wiek swój wprawiła w zdumienie (…) – Małgorzata, królowa Nawary, siostra Franciszka I. [przypis tłumacza]
1068wierę (daw.) – zaiste, prawdziwie. [przypis edytorski]
1069zoil – nadmiernie surowy, niesprawiedliwy i zawistny krytyk; od imienia staroż. krytyka literackiego Zoilosa z Amfipolis (IV w. p.n.e.), który negatywnie oceniał dzieła Homera. [przypis edytorski]
1070czas życia (…) w zdrowiu i czerstwości, tak jak go przeżył ów święty wódz żydowski – Matuzalem. [przypis tłumacza]
1071dowiodę (…) wszelakim handlarzom starego żelastwa łacińskiego, archiwariuszom starych słów łacińskich zleżałych i spleśniałych, iż nasza pospolita mowa nie jest tak szpetna, tak nieudolna, tak uboga i godna wzgardy – Ustęp ten znamienny jest dla rodzącego się w owej epoce we wszystkich krajach piśmiennictwa ojczystego, przeciwstawiającego się średniowiecznej łacinie. Por. polskie: „że Polacy nie gęsi, że swój język mają”. [przypis tłumacza]
1072ryparograf – Pliniusz nazywa Pyrejkusa „ryparografem”, czyli malarzem rzeczy pospolitych. [przypis tłumacza]
1073kordialny specyfik – tu: kordiał, lekarstwo. [przypis edytorski]
1074O tym, jako Pantagruel przybył do wyspy Dzwonne i jakiśmy tam hałas usłyszeli – Ten i następne rozdziały są oczywistą i dość grubą satyrą wymierzoną w życie zakonne i w ogóle w kler. [przypis tłumacza]
1075wpodle (daw.) – obok, przy; wzdłuż. [przypis edytorski]
1076na Liparze – na północ od Sycylii. [przypis tłumacza]
1077snać (daw.) – może, podobno, przecież, widocznie, najwyraźniej, zapewne; także: sna a. snadź. [przypis edytorski]
1078z Ględzia – Glenay, wioska koło Chinon, rodzimego miejsca Rabelais'go [przypis tłumacza]