– Bracia! Chwila rozstania nadeszła. Oto już rozsnuwają się kształty nasze.
– Przekroczyliśmy rubież życia i śmierci – zabrzmiał jak dalekie echo głos profesora.
– By wstąpić w rzeczywistość wyższego rzędu…
Ściany wagonów, mgliste jak opar, zaczęły rozsuwać się, rozpuszczać, marnieć… Odrywały się wiotkie szale dachów, odchylały bezpowrotnie w przestrzeń eteryczne zwoje pomostów, lotne spirale rur, przewodów, zderzaków…
Postacie podróżnych, wiotkie i przejrzyste na wylot, wątlały, rozpadały się, rwały na strzępy…
– Żegnajcie, bracia, żegnajcie!…
Głosy ich marły, gasły, rozwiewały się… aż zgłuchły gdzieś w zaświatach międzyplanetarnych dali…