Tasuta

Orka

Tekst
Märgi loetuks
Šrift:Väiksem АаSuurem Aa

– Nie frasuj się10 o dziedzicową skórę, poradzi sobie – mruknęła kobieta. – Jeszcze chłopom nakażą mu pomagać przy orce. A jak to było we żniwa? – gniew ją przejmował.

– Było tak, juści, nie za darmo przecież, płacili…

– Co im się spodobało! A przymuszali pomagać dworom, jak za pańszczyznę. – przypominała.

– I szkoda czasu! Ciągnijta! Tomek już jęczmień bronują! – zauważył, patrząc na lewo.

– Podorał na zimę, to teraz sobie pan i w krowę poradzi. A nie molestowałam cię to świętymi słowami: Wojtek, orz! Koń był i czasu miałeś dosyć. Wolałeś na jarmarki jeździć i po karczmach się uradzać z łajdusami, a teraz we mnie i dzieci orzesz! Kieby11 w bydlęta!

– Twoja prawda żono, twoja – przyznawał pokornie. – Śmierci bym się pierwej spodziewał, niźli tego, ze na wiosnę konia miał nie będę. Śmierci! – zajęczał boleśnie.

Zmierzali się ku wsi. Rozciągnęła się w poprzek pól, na łagodnym skłonie pod słońce leżała grobla sadów, z których gęsto sterczały nagie kominy, zręby spalonych chałup i rumowisk budynków. Połowa wsi leżała w gruzach. Dwór, stojący na prawo za wielkim stawem, czerniał się kupą rozbitych ścian, cegieł i połamanych dachów, zaś z ogromnego parku pozostały jeno żałosne kikuty postrzelanych drzew, jakoby pięście grożące niebu. Wojna przeciągnęła tędy i na każdym miejscu znaczyły się ślady jej nieubłaganych pazurów. Poszarpała wsie, wyłamała lasy, stratowała pola i na rodnych ziemiach pozostawiła plugawe, żółte groble okopów i nieskończone rzędy mogiłek, obsadzonych białymi drzewami krzyżów.

– Wawron orzą we dwie krowy – zagadał chłopak, przystając przy tej okazji.

– Patrz roboty, a nie cudzych ogonów – posłyszał odpowiedź wraz z poświstem bata.

Przymilkli, ciągnąc pług niestrudzenie, a uważając, jako wkrótce za nimi cała wieś wyszła na robotę i już na każdym poletku ktoś się ruchał12. W szarym, przemglonym powietrzu gmerali się jako te mrówki cicho, z wolna i akuratnie. Kto w konia, kto w krowy, kto jeno w ludzki sprzężaj, a każden13 orał, siał lub bronował. A byli, co tylko rydlem, jakby gołymi pazurami, darli tę świętą ziemię z ponurą zawziętością.

– Mój Boże, po inne lata sto koni wychodziło na robotę! – westchnął chłop.

– A jakie to szły śpiewania, pokrzyki, ugwary! Hej! – wspomniała cicho dziewczyna.

– Pan Jezus wiedział, co zrobił! – zamamrotała starucha, przysiadając na skibie, gdy stanęli nabrać nieco sił i oddechu. – Tyle się rozmnożyło złego, że kara przyjść musiała! Spokornieją ścierwy, spokornieją! Wynosił się jeden nad drugiego i pysznił! W morgi jeno wierzyli, a w pełne sakwy! Za nic mieli biednego, za nic sprawiedliwego. Rozwalał się jeno po świecie, któren14 rublami sypał! Dał wam Pan Jezus radę!

– Ale i poczciwym stała się niemała krzywda! – wtrąciła posępnie młodsza.

Orali znowu w głębokim milczeniu, chłop rozważał babczyne słowa i pilnie szukał w sumieniu, czym by się zasłużył na ukaranie, aż w końcu rzekł twardo:

10frasować się (daw.) – martwić się. [przypis edytorski]
11kieby (reg.) – jakby. [przypis edytorski]
12ruchał (reg.) – ruszał. [przypis edytorski]
13każden (reg.) – każdy. [przypis edytorski]
14któren – dziś popr.: który. [przypis edytorski]